Gry

Najlepszy kartridź na Pegasusie. Kto go miał - był kozak

Jakub Szczęsny
Najlepszy kartridź na Pegasusie. Kto go miał - był kozak
Reklama

Mówienie o tym, że Pegasus był zapalnikiem do powstania szerokiego pokolenia graczy po roku 1989 jest już nudne - po prostu tak było. Z nostalgią spoglądamy obecnie na śmierdzące plastikiem gadżety. W przypadku Pegasusa swego rodzaju "must have" stanowił jeden kartridż. Składanka 168 in 1 zwana czasami "niebieską dyskietką". Potężny jak na tę konsolę kawałek technologii.

Gdybym miał określić swoje doświadczenia z tym kartridżem, to mógłbym powiedzieć głównie tyle: dzięki niemu pierwszy raz miałem okazję oglądać napisy końcowe w kultowej grze, jaką jest Contra. Cholernie trudna, choć obecnie dla mnie już przewidywalna i trywialna. I prawdopodobnie właśnie to przyciągało do tej właśnie składanki, którą można było znaleźć wszędzie tam, gdzie były możliwe do kupienia kartridże na klony Famicoma. Nie pamiętam tego, ale wiele wskazuje, że była ona dodatkiem do Pegasusa MT-777DX - dzięki temu najprawdopodobniej miała ona okazję trafić do naprawdę wielu graczy z lat 90. XX wieku.

Reklama


Sam kartridż, poza kolorem niebieskim, charakteryzował się również nieco lepszą jakością plastiku, w jaki obudowano jego "serce". Zastanawiająca była również jego waga - wszystko dzięki temu, że zastosowano w nim nieco bardziej rozbudowaną technikę - zauważalnie więcej układów scalonych (trzy), które musiały udźwignąć nie tylko sporo tytułów (bo na pewno nie 168), ale również oprogramowanie, które uaktywniało w znajdujących się na składance tytułach "hacki". Gry z dodatkiem "XO" w nazwie pozwalały na ustalenie ilości dostępnych od początku żyć oraz poziomu, od którego zaczniemy zabawę. Niektóre warianty pozwalały na starcie grać z zestawem ułatwień: Contra z aktywowanym od razu Konami Code, który zapewniał dostęp do 32 żyć. Mało tego, przeróżne warianty gier wprowadzały między innymi nieco zmienioną szatę graficzną (lub nawet zepsutą...), a także inne bronie na start. Jeszcze raz wesprę się Contrą - możliwe było rozpoczęcie rozgrywki na przykład z shotgunem, który jest chyba najprostszym sposobem na w miarę bezbolesne ukończenie tego tytułu. Tak można zaczynać grę.


Sam kartridż tuż po jego uruchomieniu reklamował się tym, że znajduje się na nim kultowa Contra. Ale to rzecz jasna nie jedyna gra, jaką w sobie zawierał.

168 in 1: lista gier

  • Contra
  • Arkanoid
  • Tetris (BPS)
  • Tetris (Tengen)
  • Super Mario Bros.
  • Bomberman
  • Mario Bros.
  • Popeye
  • Donkey Kong
  • Donkey Kong 3
  • Wild Gunman
  • Duck Hunt
  • Hogan's Alley
  • Pinball
  • F-1 Race
  • Urban Champion
  • Balloon Fight
  • Baseball
  • Ice Climber
  • MAPPY
  • Galaxian
  • Galaga
  • Antarctic Adventure
  • Chack'n Pop
  • Star Force
  • PAC-MAN
  • Warpman
  • Battle City
  • Field Combat
  • Sky Destroyer
  • Binary Land
  • Choujikuu Yousai Macross
  • Championship Lode Runner
  • Pooyan

Lista zawiera w sobie zatem aż 34 gry na jednym kartridżu - sugestywny napis "168 in 1" można zatem wybaczyć. Bywały bowiem i takie dyskietki, które mimo krzykliwego "9999999999 in 1" oferowały dostęp do zaledwie kilku tytułów, z czego żaden z nich nie jest hitem. W przypadku opisywanego nośnika - jest wręcz zacnie. Jest Mario, jest Contra, są strzelanki na pistolet świetlny, jest Donkey Kong, PAC-MAN, nawet znalazł się Baseball, Macross, Field Combat, Mappy, Binary Land. Ice Climbera nigdy nie lubiłem za irytujący model sterowania, Battle City nie trzeba przedstawiać. Nie mogłem się przekonać do Warpmana, Urban Champion i Chack'n Pop. W Pinballa zagrywał się mój ojciec - ja seriami paliłem zasilacze tłukąc do kosmitów i terrorystów w Contrze.


To, co przesądzało o jakości, popularności i kultowości tego kartridża to z całą pewnością: zestaw gier, zestaw hacków i niecodzienna obsługa dyskietki po jej uruchomieniu. Zdarzało się, że w ekranie wyboru gry leciała z głośnika telewizora jakaś muzyczka, ale było to stosunkowo rzadkie. W przypadku 168 in 1 był to motyw z pierwszych czterech poziomów "Bobby Land" - bardzo miły, skoczny i wpadający w ucho. Poszczególnych gier nie wybierało się poprzez naciśnięcie przycisku START, lecz poprzez wciśnięcie guzika B na dżojstiku. Naciśnięcie START uruchamiało ekran pomocy z obsługą menu. Nad tym kartridżem ktoś się serio napracował: nie zdołałem ustalić jednak, kto. Sieć powiada, że mógł być to Supervision, który stworzył podobną składankę (100 in 1) z tym samym motywem muzycznym i z tymi samymi grami, jednak dziwne byłoby to, gdyby ta firma stworzyła drugi kartridż z bardzo podobnym wyborem tytułów. Stawiam więc na to, że 168 in 1 to... rozbudowany klon tego kartridża stworzony przez kogoś zupełnie innego.

Reklama


168 in 1 - król famiklonowych kartridżów

Trudno jest znaleźć inną, równie kultową składankę. Złota piątka? Też świetna, ale na pewno nie tak rozbudowana jak wyżej wspomniany kartridż. Z "niebieską dyskietką" wielu graczy ma przepiękne wspomnienia. Chociażby podobne do mnie: kiedy po raz pierwszy mogłem zobaczyć napisy końcowe w Contrze, bo byłem wtedy jeszcze za mało ogarnięty, żeby przejść ten tytuł na trzech życiach. Sporo innych gier wystarczało na godziny dobrej zabawy z całą rodziną: nieśmiertelny Super Mario Bros. to z pewnością tytuł, który pamięta się długo i często sięga(ło) w zwariowanych pegasusowych czasach.

Reklama

Czytaj również: W przyszłym roku TVP zaoferuje nowy, hybrydowy, dekoder

Można więc powiedzieć, że ta składanka - egzotyczna w świecie famiklonów jest prawdziwym królem Pegasusa w Polsce i pozostanie nim w pamięci wielu graczy - w tym mnie. Dzisiaj, uruchamiając ten kartridż na emulatorze z niestandardowym mapperem można powiedzieć, że to już nie to samo. To nie jest swąd palonego zasilacza, faktura taniego plastiku na padach i magia powrotu do głównego menu za pomocą przycisku RESET.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama