Od 2025 roku w życie wchodzą nowe limity emisji spalin dotyczące nowych samochodów sprzedawanych w Europie. Sytuacja nie wygląda różowo, a Luca de Meo, szef Renault, przewiduje, że cała branża będzie musiała zapłacić nawet 15 mld euro kar i to tylko w przyszłym roku.
Nowy limit CO2 dużym problemem
Unia Europejska ustala limity emisji CO2 dla nowych samochodów od kilkunastu lat. Ostatnia zmiana przepisów miała miejsce w 2017 roku i to właśnie wtedy uchwalono, że od 2025 roku średnia emisja nie może przekroczyć 93,6g CO2/km (WLTP). Dotyczy to całej floty pojazdów danego koncernu motoryzacyjnego sprzedającego swoje auta w Europie. Do końca 2024 roku obowiązuje stary limit na poziomie 95g CO2/km i mogłoby się wydawać, że zmiana jest niewielka, ale jak zwykle diabeł tkwi w szczegółach. Do końca tego roku limit określany jest na bazie normy NEDC, a od przyszłego roku będzie obowiązywała norma WLTP. 95g CO2/km w ramach normy NEDC to około 115g CO2/km w ramach normy WLTP, więc od przyszłego roku limit emisji spada o około 20%. To dużo i okazuje się, że dla wielu koncernów to wartość nie do osiągnięcia.
Polecamy na Geekweek: Co wie o nas AI? Zaskakujące pytania użytkowników do chatbotów
Plan był taki, że rosnąca sprzedaż samochodów elektrycznych, których emisja CO2 jest równa zeru, będzie obniżała wartość emisji dla całej floty pojazdów. Niestety sprzedaż aut elektrycznych nie rośnie tak szybko jak życzyłaby sobie tego Unia Europejska oraz producenci tych pojazdów. Jednocześnie wiele koncernów po prostu wstrzymało rozwój swoich napędów spalinowych, nie inwestując nawet w rozwiązania hybrydowe. W rezultacie giganci branży są bardzo daleko od wyznaczonego celu, a za każdy gram emisji CO2 ponad normę trzeba zapłacić 95 euro. I to od każdego sprzedanego samochodu. Jak wylicza to Luca de Meo, prezes aliansu Renault, w sumie może to być nawet 15 mld euro.
Bezpieczne tylko Volvo i Tesla
Według najnowszego raportu organizacji Transport & Environment, który bazuje na danych z 2023 roku, największe problemy będzie miał niemiecki czempion - Volkswagen. Jeśli zastanawialiście się dlaczego przy miliardowych zyskach w ostatnim roku rozważa zamykanie fabryk, to chyba teraz sytuacja staje się nieco jaśniejsza. Jeśli Volkswagen, do którego należą też takie marki jak Skoda, Cupra czy Audi, nie poprawi swoich statystyk to do każdego samochodu będzie musiał doliczyć około 2000 euro kary. Nikt nie ma chyba wątpliwości, że koszt ten zostanie przerzucony na konsumenta. Wygląda więc na to, że ceny nowych samochodów spalinowych w przyszłym roku znacznie wzrosną.
Bezpieczne, ze sporym marginesem bezpieczeństwa, jest Volvo, które chciało całkiem zrezygnować z aut spalinowych już od 2030 roku. W ostatnim czasie firma jednak zmieniła zdanie i zamierza oferować takie pojazdy jeszcze przynajmniej przez kolejne 10 lat, bo tego chcą właśnie klienci. Duży udział elektryków sprawia jednak, że szwedzko-chiński koncern jest jednak bezpieczny, podobnie jak amerykańska Tesla. Nieźle wyglądają też koreańskie i japońskie marki (Kia, Hyundai i Toyota), a największe problemy czekają europejskie koncerny. Poza Volkswagenem duże problemy będzie miał Mercedes, Renault oraz BMW. Ford powoli wycofuje auta spalinowe z Europy, więc jego sytuacja może być nieco lepsza.
Luca de Meo wzywa do ustępstw
Branża motoryzacyjna mimo świetnych wyników finansowych w tym roku, nie ma jednak powodów do radości. Wzrost cen nowych samochodów w ostatnich latach i tak jest całkiem spory, a kolejne obciążenia mogą sprawić, że sprzedaż wyraźnie spadnie. Dlatego Luca de Meo w ostatnim wywiadzie wzywa ustawodawców do ustępstw. Prezes Renault chciałby aby złagodzić nowe przepisy, ale na to nie ma co liczyć. Czas na negocjacje był kilka lat temu, a teraz, na kilka miesięcy przed nowym rokiem, nikt nie zdecyduje się zapewne na zmiany zasad. Paradoksalnie może to oznaczać, że auta elektryczne staną się bardziej atrakcyjne. Taki scenariusz przewidywali zresztą analitycy. Cena pojazdów spalinowych i elektrycznych zbliży się do siebie nie za sprawą spadku cen tych drugich, ale przez znaczny wzrost tych pierwszych.
Sprzedaż aut elektrycznych musi wzrosnąć, bo od 2030 roku limit emisji CO2 ma spaść do 49,5g CO2/km, czyli będzie niższy prawie o połowę. Oznacza to, że za 5 lat samochody elektryczne powinny stanowić już większość nowych aut sprzedawanych w Europie. Nie zdziwiłbym się jednak gdyby lobbing koncernów motoryzacyjnych sprawił, że akurat ta wartość zostanie jeszcze w przyszłości zmieniona.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu