Ostatnie lata w Arktyce to amerykańska ofensywa infrastrukturalna i słabnięcie dominujących wcześniej Rosjan. Naważniejszym elementem tego procesu było powołanie specjalistycznej 11. Dywizji Powietrznodesantowej US Army, ale swój „stempel” chce podbić też US Air Force.
Zziębnięte F-35 na Grenlandii? Stany wzmacniają swoją obecność w Arktyce
Arktyczne tło
Amerykańskie siły powietrzne pod koniec tego roku podpisały długoterminowy kontrakt o wartości prawie 4 mld dolarów na obsługę swojej najbardziej wysuniętej na północ bazy lotniczej. Chodzi o położoną na Grenlandii bazę Thule.
Kontrakt będzie obowiązywać do 2034 r,. co jasno pokazuje że US Air Force, podobnie jak siły lądowe, będą chciały znacznie mocniej zaznaczyć swoją obecność za kołem podbiegunowym. Ma to być odpowiedź na wcześniejszą rozbudowę swoich sił arktycznych przez Rosję oraz podchody Chin do tego rejonu.
Polecamy na GeekWeek: Ukraińscy żołnierze: Walka z grupą Wagnera przypomina "filmy o zombie"
Noble Defender
W nowym roku US Air Force postanowiło zagrać wysoko i w ramach ćwiczeń Noble Defender, zorganizowany wspólnie z lotnictwem kanadyjskim. Na ćwiczenia ściągnięto znaczną ilość samolotów, w tym pierwszy raz w historii samoloty wielozadaniowe 5 gen. F-35A Lightning II.
Oprócz tych, bez dwu zdań, najbardziej medialnych maszyn na Grenlandię przyleciał samolot wczesnego ostrzegania Boeing E-3 Sentry, 4 Boeingi KC-135 Stratotanker oraz kanadyjskie 3x CF-18 Hornet i Airbus CC-150 Polaris. Całkiem solidny zespół przećwiczyły operację przechwycenia i eskorty B-52 podczas przelotu nad oboma trenującymi krajami.
Samoloty startowały zarówno z bazy Thule, jak i z wysuniętej kanadyjskiej bazy operacyjnej Iqaluit. US Air Force uznało, że zadania zostały zrealizowane, a cały zespół zebrał wiele cennych danych dotyczących operowania w skrajnie niekorzystnych warunkach pogodowych. W trakcie ćwiczeń trwała noc polarna, a temperatury spadały nawet poniżej -36°C.
US Air Force chciała też przetestować zdolność operowania F-35A w takich warunkach, parę lat temu te samoloty miały problemy z odpornością akumulatorów na zimno. Doświadczyły tego między innymi maszyny stacjonujące na Alasce. Testami na pewno zainteresowani byli ćwiczący z Amerykanami Kanadyjczycy, którzy ostatnio zamówili 88 szt. takich maszyn.
„Gorąca” Arktyka
Odbudowa sił na Alasce, zacieśnianie współpracy wojskowej z Kanadyjczykami, czy rozwinięcie działań w bazie na Grenlandii to dość wyraźny sygnał dla Putina, że jego przewaga na tym terenie należy już do historii. Osobiście mam też nadzieję, że tempo amerykańskich działań spowoduje, że Putin nie zdecyduje się ogołocić sił arktycznych z ciężkiego sprzętu.
Widać, że w Pentagonie Alaska otrzymała naprawdę wysoki priorytet, a prace nad budową prawdziwie poważnych sił idą zaskakująco szybko. Przypomnę, że tylko w ostatnim roku armia podpisała kontrakt z SpaceX na usługi komunikacyjne Starlink, sieć ma zapewnić bezpieczną i niezawodną komunikację pomiędzy bazami oraz pojazdami używanymi na północy.
US Army udało się też bardzo szybko rozstrzygnąć konkurs na pojazd gąsienicowy dla 11. Dywizji, który ma zastąpić sprawiające ogromne kłopoty w tym klimacie Strykery. Armia zamawia obecnie specjalnie przygotowane przez koncern BAE pojazdy BvS10 Beowulf.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu