Recenzja

Zwiedzałem brudny i biedny Londyn pełen pijanych robotników. Recenzja Assassin’s Creed Syndicate

Paweł Winiarski
Zwiedzałem brudny i biedny Londyn pełen pijanych robotników. Recenzja Assassin’s Creed Syndicate
4

Assasin’s Creed Unity podzieliło graczy. Jedni zachwycali się pięknym Paryżem, inni klęli pod nosem ze względu na problemy techniczne i spadki animacji. Syndicate przenosi nas do Londynu. Czy jednak Ubisoftowi udało się naprawić błędy poprzedniczki? Uspokajam - tak, choć przygotujcie się na trochę i...

Assasin’s Creed Unity podzieliło graczy. Jedni zachwycali się pięknym Paryżem, inni klęli pod nosem ze względu na problemy techniczne i spadki animacji. Syndicate przenosi nas do Londynu. Czy jednak Ubisoftowi udało się naprawić błędy poprzedniczki? Uspokajam - tak, choć przygotujcie się na trochę inne podejście do rozgrywki.

Assassin’s Creed: Syndicate jest inne niż poprzednie odsłony i podejrzewam, że tak też zostanie zapamiętane. Początek gry to mocno oskryptowana akcja, w której najpierw zinfiltrujecie fabrykę, by po chwili walczyć na dachu rozpędzonego pociągu. Dawno nie widziałem tak efektownego „openingu” gry, a w przypadku serii Assassin’s Creed to naprawdę duże zaskoczenie. Dotychczas bowiem wszystko poznawaliśmy powoli, ucząc się zarówno sterowania jak i mechanizmów rządzących grą. Później czeka na nas niezłe zaskoczenie, zostajemy bowiem rzuceni do wielkiego miasta, w świat wirtualnej piaskownicy, którą Syndicate stara się być. Jak już na pewno wiecie, tym razem odwiedzimy Londyn z 1868. Będziemy się starać uwolnić miasta spod jarzma Templariuszy, którzy wyzyskują ludność, doprowadzając mieszkańców do skrajnej biedy. Będziemy zabijać kluczowe dla tej organizacji postacie i wykonywać misje poboczne rozkręcające trochę historię. Spotkamy Darwina, Dickensa, Marksa, a Aleksander Bell stworzy dla nas nowy rodzaj broni. Będzie się działo.

Nowe ości

Para bohaterów zamiast jednego Asasyna? Ciekawe rozwiązanie, choć mam wrażenie, że w związku z dwójką protagonistów nie udało się idealnie przedstawić ich postaci. Mamy więc elegancką, uroczą i spokojną Evie oraz młodego buntownika, dla którego liczy się rozróba i załatwianie problemów pięściami - Jacoba. Dwa totalne przeciwieństwa, które starają się uzupełniać. Rozkład misji przedstawia się mniej więcej 50/50, pogracie więc tyle samo jedną i drugą postacią. Umiejętności przydzielane są niezależnie dla obu bohaterów, nie zapominajcie o tym podczas ulepszania swoich asasynów. Różnica między rodzeństwem jest jednak zasadnicza. Evie lubuje się w skrytobójstwie, nie będzie więc świetnym wojownikiem i w jej misjach nie warto angażować się w brutalne bójki. Z drugiej strony Jacob to prawdziwy uliczny wojownik, który najpierw daje w pysk, a potem pyta o co chodzi. To właśnie on będzie prowadził swój gang The Rocks, który jest kolejną nowością w serii.

Wojny gangów to codzienność wirtualnego Londynu i nie da się w nich nie uczestniczyć. Będziecie swoją grupę rozwijać, będziecie zdobywać kolejne dzielnice. Kumple, czy raczej mała prywatna armia, okazują się przydatni również w niezwiązanych z gangami misjach, często potrafią uratować skórę przy starciach z większą liczbą przeciwników - warto więc czasem rekrutować ich z ulicy do swoich fabularnych porachunków. Sama walka natomiast dużo bardziej opiera się na pięściach - ma to oczywiście związek z innym arsenałem, w który wyposażone jest rodzeństwo - zapomnijcie o klasycznych, obecnych w poprzednich odsłonach mieczach i szablach. Walki nie są może tak emocjonujące jak w serii przygód Batmana, ale jest nieźle. Szczególnie kiedy postawicie na rozwój Jacoba właśnie w temacie walki wręcz. Fajnie walczyło mi się również na podziemnej arenie, gdzie bohaterowie ściągają koszule i tłuką się w nielegalnych pojedynkach.

Wprowadzono również dwa nowe sposoby poruszania się po mieście. Dorożki i wozy nie mają idealnego modelu jazdy, ale pozwalają szybko przemieszczać się po metropolii. Podobało mi się zarówno taranowanie, jak i przeskakiwanie z dachu na dach. Czasem nie dało się z niego zejść (bug czy niedopatrzenie?), ale to drobiazg. Zasadniczo można porwać każdy wóz, mamy więc nawiązanie zarówno do GTA, jak i ubisoftowego Watch Dogs.

Co może przydać się asasynowi? Wystrzeliwana linka. Nie jest to może aż tak podstawowe narzędzie, jak w Just Cause czy Batmanie, pozwala jednak sprawnie pokonywać drogę między wysokimi budynkami i równie sprawnie uciec z pola boju. Dla mnie bomba, bawiłem się z nią, czy raczej nią, świetnie.

Nie tak pięknie jak w Paryżu

Z dwóch powodów. Londyn to inne miasto. Może różnica nie jest kolosalna i na pewno część obiektów została tylko kosmetycznie przemodelowana. Nie ma tu jednak tej lekkości znanej z Paryża, tej elegancji, którą można było zobaczyć na ulicach francuskiego miasta. W Londynie odwiedzałem przede wszystkim brudne, biedne dzielnice, uczestniczyłem w krwawych bijatykach, widziałem smutek i zwątpienie. Z drugiej strony oprawa - Unity wydawało mi się trochę ładniejsze. Mam wrażenie, że twórcy zamiast pokombinować jak usprawnić konsolowy silnik, ucięli wizualnie to i owo. Efekt? Brak naprawdę dokuczliwych spadków animacji, jakie psuły zabawę w poprzedniej odsłonie. To dobrze, w którymś momencie widoki przecież schodzą na dalszy plan, a liczy się przede wszystkim komfort zabawy. Trzymam jednak kciuki, by za rok udało się podciągnąć oprawę graficzna przy jednoczesnym zachowaniu płynności rozgrywki.

Oczywiście Syndicate nie jest wolne od wad. Zdarzają się wpadki przy scenkach przerywnikowych, gdzie magicznym sposobem usta są podczas rozmowy zamknięte. Jeśli ktoś będzie przygotowywał materiał filmowy (pozdrawiam, Quaz) z bugami i glitchami, na pewno znajdzie je bez problemów. Nie mam zamiaru usprawiedliwiać Ubisoftu, nie mam też tabelki z błędami Unity, ale odniosłem wrażenie, że tym razem owych wpadek było mniej. Reasumując - oprawa i działanie nie rzucają na kolana każąc krzyczeć „niesamowite!”, nie ma też do czego specjalnie mocno się przyczepić. Jest solidnie. Dodam, że grałem na PS4. Gra ma kinową polonizację - nie usłyszycie więc polskich głosów, ale poczytacie polskie napisy.

Werdykt

W tym roku nie uświadczycie rewolucji w serii Assassin’s Creed. Owszem, są nowości, ale nie na tyle istotne by całkowicie zmienić lub przemodelować rozgrywkę. Kolejny raz widać natomiast, że Ubisoft idzie w stronę wirtualnej piaskownicy i wychodzi mu to coraz lepiej, choć wciąż przydałoby się trochę więcej sensu i naturalności w życiu cyfrowych mieszkańców. Polubiłem rodzeństwo Frey’ów, linkę, powozy i gangi. Podobało mi się zwiedzanie Londynu - miła odmiana po eleganckim Paryżu. Technicznie nowy AC wypadł lepiej niż Unity i fajnie, że spadki animacji nie psują zabawy.

Gra niczym jednak nie zachwyca, nie każe do siebie wracać i nie definiuje na nowo serii. Te kilkanaście godzin spędzonych w Londynie odhaczam jednak jako ciekawą przygodę i miłą jesienną wycieczkę. Taką na około 15 godzin jeśli spojrzeć jedynie na główną opowieść. Fani serii nie będą rozczarowani, ale nie sądzę by Syndicate było w stanie przyciągnąć nowych graczy. Solidny Assassin’s Creed, wart sprawdzenia. Tylko tyle i aż tyle.

Kup Assassin's Creed: Syndicate na PC, Xbox One i PS4 w cdp.pl. Kliknij!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu