Recenzja

Roztańczona Persona — recenzja Persona 4: Dancing All Night

Kamil Świtalski
Roztańczona Persona — recenzja Persona 4: Dancing All Night
0

Persona 4 doczekała się kolejnej cegiełki do kolekcji. Po ogromnym sukcesie jaki odniosło RPG nadszedł czas na cały zestaw najrozmaitszych gadżetów, sequeli, interpretacji fabuły w formie komiksu czy animowanej serii telewizyjnej; był nawet intrygujący spin-off w postaci wymagającego dungeon crawler...

Persona 4 doczekała się kolejnej cegiełki do kolekcji. Po ogromnym sukcesie jaki odniosło RPG nadszedł czas na cały zestaw najrozmaitszych gadżetów, sequeli, interpretacji fabuły w formie komiksu czy animowanej serii telewizyjnej; był nawet intrygujący spin-off w postaci wymagającego dungeon crawlera — Persona Q: Shadow of the Labyrinth, o którym nieco więcej w czwartej części cyklu „W co grać na 3DS". Tym razem o kolejnym spin-offie… a może raczej sequelu? Fabularnie z pewnością to drugie. Jeżeli jednak chodzi o rozgrywkę, próżno tu szukać charakterystycznych dla serii szkolnych romansów i błądzenia po labiryntach. Zamiast tego będziemy tańczyć, póki nie opadniemy z sił… albo nie ominiemy zbyt wielu komend.

Historia którą śledzimy w Dancing All Night ma miejsce kilka miesięcy po rozwiązaniu zagadki związanej z tajemniczymi morderstwami, w którą byliśmy uwikłani w Czwartej Personie. Rise w blasku chwały powróciła na scenę, a pośród mieszkańców Inaby coraz głośniej mówi się o tajemniczym materiale wideo, który można ujrzeć o północy na jednej ze stron internetowych. Ta projekcja skutkuje przeniesieniem oglądającego „na drugą stronę”. A stamtąd, rzekomo, nie ma już powrotu. Pewnego dnia zaczyna znikać ekipa z grupy Kanamin Kitchen — i wtedy do akcji wkracza nieustraszona ekipa. Ekipa, która — by przywrócić stary porządek i uratować wszystkie ofiary — będzie musiała pokazać na co ją stać tańcząc w Midnight Stage. A równocześnie, w prawdziwym świecie, wspomagać ich swoim śledztwem będzie Ryotaro w asyście Nanako. Tryb fabularny to cała masa historii przeplatanych utworami, a kiedy już się z nim uporacie można przejść do miejsca gdzie zaczyna się prawdziwa zabawa: Free Dance Mode.

Czujecie się już gotowi by wyruszyć na parkiet? To świetnie, ale chwila — należy się jeszcze kilka słów które podpowiedzą jak to wszystko działa. Do naszej dyspozycji otrzymaliśmy zestaw sześciu przycisków, którymi kontrolujemy zabawę. W lewej części ekranu znalazły się znaczniki za które odpowiadają górna, lewa oraz dolna część krzyżaka. Na przeciwko zaś, analogicznie sprawy mają się z trójkątem, kółkiem oraz krzyżykiem z zestawu naszych przycisków. Co wciskać i kiedy? Z centrum ekranu nieustannie napływać będą okręgi z gwiazdkami, w momencie gdy znajdą się idealnie na wysokości swojego znacznika, należy wcisnąć odpowiedni klawisz. Wcisnąć, albo przytrzymać jeżeli będzie to któryś z długich dźwięków. Nie zdziwcie się też, kiedy przyjdzie jednocześnie wcisnąć kombinację dwóch klawiszy — może i nie należy to do powszechnie widzianych zestawów na najniższym poziomie trudności, jednak im trudniej, tym bardziej rutynową akcją stają się takie właśnie kombinacje. Oprócz wspomnianych sześciu przycisków warto też zainteresować się triggerami, które wciskane w momencie scratchowych fal pozwalają dodać kolejne punkty do naszego comba. W rezultacie mechanika całej zabawy zamyka się w siedmiu klawiszach, jednak nie dajcie się zwieść pozorom — one wystarczą, byśmy napocili się nad ekranami naszych konsol, już twórcy o to zadbali!

W Persona 4: Dancing All Night do naszej dyspozycji oddano cztery poziomy trudności. O ile pierwszy jest niewinnym spacerem i bliżej mu do samouczka pozwalającego zgłębić tajniki rozgrywki, o tyle dalej dość szybko zaczynają się schody. Normal przy wybranych utworach potrafi pokazać pazur, ale to co dzieje się dalej — to dopiero magia. I choć dla niewprawionego gracza przy pierwszych rundach tamtejsze kombinacje wydają się nieosiągalne, po kilku godzinach zabawy, nabraniu wprawy i wczuciu się w rytm utworów okazuje się, że owszem, są trudne, jednak nie jest to nic, z czym po zestawie prób nie dalibyśmy sobie rady. A to czy uczenie się wszystkiego na pamięć i szalone wciskanie klawiszy ma głębszy sens? Cóż, wydaje mi się, że to zależy już od preferencji każdego z nas. O ile na Hardzie potrafiłem odnaleźć przyjemność z zabawy, o tyle gdy tylko spróbowałem swych sił przy najwyższym poziomie szybko okazało się, że to po prostu rzecz nie dla mnie. Jeżeli chodzi o dodawanie zabawy pikanterii, to o wiele lepiej sprawdziły się w moim przypadku różnej maści utrudnienia, które możemy nabyć w sklepie i zaaplikować w dowolnej ilości dla trybu Free Dance.

Gry rytmiczne rządzą się własnymi prawami. I choć trudno odmówić Personie 4: Dancing All Night długiej, szczegółowej i godnej uwagi fabuły, to jeżeli nie zaliczacie się do miłośników gatunku dość szybko będziecie znudzeni. Ta rozgrywka, polegająca na nieustannej pracy nad naszymi osiągnięciami to bardzo specyficzny typ zabawy, który — nie oszukujmy się — wielu może w ekspresowym tempie zanudzić na śmierć. Ale skoro całość odbywa się w uniwersum pełnym uwielbianych od lat bohaterów, to i im trzeba było poświęcić odpowiednio dużo czasu. I owszem — fabuła to jedno, ale sklepik z ubraniami to zupełnie inna bajka. Wypełniony po brzegi najrozmaitszymi kostiumami, w których na scenie wystąpią nasi tancerze bądź ich partnerzy. Jest tego dużo i jeśli pokusicie się o trofea, to przekonacie się że wcale nie jest to tani biznes — zarobienie na naszych tańcach okrągłej sumki która pozwoli wykupić wszystkie kostiumy chwilę zajmuje.

Ale skoro rytm, to muzyka musi być na pierwszym planie — czyż nie? I jest. Jest, bo ścieżka dźwiękowa wypełniona 27 remiksami znanych z gry utworów wypada fenomenalnie. Swojego talentu przy kompozycjach użyczyli m.in. Daisuke Asakura czy Steve Aoki. Problemem gry jest jednak fakt, że po kilkudziesięciu minutach zabawy wszystkie one brzmią bliźniaczo podobne — próżno tam szukać większej różnorodności gatunkowej. Być może sytuacja nieco poprawi się po premierze zapowiedzianych siedmiu dodatkowych ścieżek (sprzedawanych w formie DLC, które też dołączone są do limitowanej wersji gry), obawiam się jednak, że wciąż trudno będzie mówić o specjalnym zróżnicowaniu gatunkowym czy chociażby klimatycznym.

Trudno natomiast powiedzieć złe słowo czy gdziekolwiek przyczepić się do oprawy wizualnej. Persona 4: Dancing All Night wygląda przepięknie na niewielkim ekranie PS Vita’y. Projekty bohaterów, teł czy też parkietów na których przyjdzie nam tańczyć olśniewają, zaś dopracowane animacje robią ogromne wrażenie. Szkoda że mamy tak mało szans by przyjrzeć im się bliżej w natłoku nieustannie nadlatujących ze wszystkich stron znaczników, z którymi to musimy się zgrać.

Persona 4: Dancing All Night to rzecz którą wszyscy miłośnicy czwartej odsłony kultowego RPG pokochają — pod warunkiem, że nie są negatywnie nastawieni do gier rytmicznych, rzecz jasna. To przepiękna, dopracowana, kipiąca aranżacjami oraz remiksami znanych i lubianych utworów produkcja. Największym zarzutem jaki mam w stosunku do niej jest... monotonność OST, która po kilku ogranych kawałkach pod rząd zaczyna dawać się we znaki. Jeżeli jednak będziecie rozsądnie dawkować sobie tę zabawę, a przy okazji lubicie uniwersum, to powinniście być zachwyceni. Warto też mieć na uwadze fakt, że to prawdopodobnie jedna z najgorętszych premier jaka czeka PS Vita w najbliższych miesiącach...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu