Recenzja

Plastikowe gitary wracają. I co najważniejsze - w dobrym stylu. Recenzja Guitar Hero Live

Paweł Winiarski
Plastikowe gitary wracają. I co najważniejsze - w dobrym stylu. Recenzja Guitar Hero Live
9

5 lat. Na tak długiej emeryturze było Guitar Hero. Jeśli jednak spodziewacie się prostej powtórki z rozrywki, tych samych instrumentów i skostniałego już systemu rozgrywki - jesteście w błędzie. Guitar Hero Live to w pewnym sensie restart serii i zupełnie nowe podejście do tematu grania na plastikow...

5 lat. Na tak długiej emeryturze było Guitar Hero. Jeśli jednak spodziewacie się prostej powtórki z rozrywki, tych samych instrumentów i skostniałego już systemu rozgrywki - jesteście w błędzie. Guitar Hero Live to w pewnym sensie restart serii i zupełnie nowe podejście do tematu grania na plastikowym instrumencie. Ale co najważniejsze - udało się

Jeśli jednak ktoś zapytałby się mnie czym jest Guitar Hero, powiedziałbym to samo co 10 i 5 lat temu. Gra, w której chwytamy plastikowy instrument i wciskając umieszczone na nim przyciski, próbujemy trafić w wyświetlający się na ekranie ciąg ikon. To samo będziemy robić w Guitar Hero Live, choć przecież w teoretycznie niezmienionym trzonie zabawy można wprowadzić mnóstwo nowości.

Pierwszą z nich jest gitara. Zrezygnowano z pięciu kolorowych przycisków, zastępując je dwoma rzędami po trzy guziki. Tym samym całkowicie zmienił się „zapis nutowy” utworów, wyświetlający się na ekranie. Wbrew pozorom nie jest łatwiej, choć wizualny zapis kawałków wygląda bardziej przystępnie. Mamy więc dwa rzędy - jeden z nich z wypełnionymi zapełnionymi kostkami gitarowymi, drugi pustymi. Do tego dochodzą chwyty kombinowane i „puste struny”, do których zagrania wymagane jest jedynie szarpnięcie strum bara.

Jeśli Guitar Hero Live jest Waszym pierwszym kontaktem z serią, szybko załapiecie o co w tym wszystkim chodzi, poznacie wirtualny instrument i sposób grania na nim. Jeśli jednak od lat szarpaliście przyciski w poprzednich odsłonach - no cóż, przygotujcie sobie meliskę i weźcie kilka głęboki oddechów. Gra się zupełnie inaczej - pierwsze kilka godzin z grą to więcej nerwów niż przyjemności. Przestawienie się ze znanego systemu na zupełnie nowy nie idzie łatwo, nie jest naturalne, wydaje się nielogiczne. Mając pewne doświadczenie z serią (Guitar Hero Metallica ogrywane ciągiem przez kilka miesięcy - nawet niedawno) łapałem się za głowę, jak można było zepsuć tak dobry system. Ale przyszedł moment, w którym coś się we mnie przestawiło i zacząłem dostrzegać plusy. A później zastanawiałem się jak można było grać na kolorowych przyciskach, skoro nowy układ i nowy system wydają się nie tylko ciekawsze jeśli chodzi o łapanie chwytów, ale również bardziej naturalne. Nasza gitara posiada ponadto duży przycisk Hero Power, za pomocą którego możemy używać mocy specjalnych - na przykład wyczyścić cały ekran z nutek albo spowolnić czas, dzięki czemu łatwiej będzie trafić w dźwięki. I wajchę, ale nie spodziewajcie się popisów znanych z płyt polskiego Vadera.

Niczym gwiazda rocka

Uwaga, Guitar Hero zrezygnowało z karykaturalnej grafiki 3D. Uff, nareszcie - ileż można było na to patrzeć. Zamiast kolorowych, trochę wykręconych postaci zdecydowano się na …sekwencje FMV. Pamiętacie stare strzelanki, w których celowaliśmy do żywych aktorów? Wygląda to mniej więcej tak samo. Z tą różnicą, że jest zrealizowane na świetnym poziomie, szczególnie technicznie. Można się przyczepić, że gra aktorów jest trochę drewniana, podobnie jak ich gesty komentujące naszą grę, ale prezentuje się to świetnie.

Generalnie trzonem zabawy w Guitar Hero Live jest tryb Live, w którym przyjdzie nam się wcielić w gitarzystę kapeli. Zagramy w małych salach, na dużych festiwalach i wielkich zamkniętych koncertach. Dwa duże festiwale, kilka sekcji i łącznie 42 utwory. Po zaliczeniu kampanii i wymaksowaniu wszystkich utworów nie ma tu już zbyt wiele do roboty, ale samo uczestnictwo w koncertach robi wrażenie. Nie jestem pewien, czy faktycznie tak wygląda praca w profesjonalnym zespole, ale przyjmijmy, że to na tyle fajne doświadczenie, by na jego realność można przymknąć oko. Bawiłem się bardzo dobrze.

GHTV

Ciekawym rozwiązaniem jest wprowadzenie trybu GHTV, w którym możemy grać razem z prawdziwymi teledyskami. Wygląda to tak, że dostajemy dostęp do całkiem pokaźnej biblioteki utworów różnych wykonawców, a na tle ich teledysków pojawia się „zapis nutowy” Guitar Hero. Super pomysł, do samego systemu niestety się już przyczepię. Nie ma tu nic za darmo (poza dwoma pakietami koncertowymi) - do odgrywania utworów potrzebujemy punktów Play. Te zdobywamy graniem i na upartego, jeśli oczywiście nie zamierzacie spędzać przy grze długich godzin - tych punktów wystarcza. Nie zapomniano niestety o mikrotransakcjach, dlatego jeśli będziecie chcieli uzyskać pełny, bezstresowy dostęp do zabawy - potrzebujecie wirtualnej kasy, którą zasadniczo będziecie zdobywać w grze. Ale jednak na tyle topornie, że w ruch pójdą prawdziwe pieniądze. Generalnie więc GHTV jest grywalne bez dodatkowych wydatków, jeśli jednak będziecie chcieli przy okazji ulepszać i modyfikować swoją gitarę, prędzej czy później sięgniecie do portfela.

GHTV jest jednak o tyle dziwne, że jego zawartość zmienia się wraz czasem. Oznacza to, że poza podstawową listą dostępnych utworów, pozostała zawartość rotuje. Zachęca to oczywiście do częstego odwiedzania trybu (bo przecież może wpaść coś fajnego, jak na przykład przy Halloween), z drugiej strony nigdy nie wiecie w co tak naprawdę będzie można pograć. Zrozumiem więc, jeśli odbierzecie to jako minus.

O krok od prawdziwej gitary?

Poza wykorzystaniem prawdziwego „wiosła”, które swego czasu wymyślił Ubisoft przy okazji Rocksmith, nie widzę niestety możliwości urealnienia gry na plastikowym instrumencie. Przyciski to nie struny, a strum bar nie ma nic wspólnego ani z palcowaniem, ani grą kostką. W tym temacie sprzęt do Gutiar Hero Live niczego nie zmienia. Nowy układ klawiszy to jednak krok w dobrym kierunku - dwa poziomy, po trzy przyciski imitują prawdziwą gitarę trochę lepiej. Podejrzewam, że to kwestia przyzwyczajenia, ale mi gra się na nowej plastikowej gitarze przyjemniej i wygodniej - nowy sposób łapania wirtualnych riffów bardziej przypomina mi prawdziwe „piątki”. Ale żeby było jasne - nie wymagam od serii Guitar Hero kierowania się w stronę prawdziwego grania na gitarze. Doskonale rozumiem, że to gra zręcznościowa i w gruncie rzeczy cieszę się, że twórcy nie poszli w zupełnie innym kierunku.

Werdykt

Jestem zaskoczony, że mimo tak mocnej pozycji na rynku i tak ogranych schematów, seria Guitar Hero zdecydowała się na małą rewolucję. Poczynając od samego plastikowego instrumentu, przez system rozgrywki, porzucenie trójwymiarowej grafiki aż po GHTV, będącego czymś w rodzaju growego, gitarowego Spotify. Ryzykowne posunięcie, które okazało się świetnym pomysłem. Chyba nie dałbym rady grać znów w to samo. Powiew świeżości, był w serii bardzo potrzebny.

Lista dostępnych utworów nie jest dla mnie, za mało tu agresywnej muzyki, a za dużo miałkiego brzdąkania - dlatego czekam na odpryski serii, w stylu świetnego Guitar Hero Metallica. Ale słuchana muzyka, to jednak gusta, a o nich podobno się nie dyskutuje. Dyskutować można natomiast na temat braku trybów wieloosobowych - te ograniczają się porównywania wyników ze znajomymi. A, przepraszam - można jeszcze podłączyć mikrofon i pośpiewać wraz z grającym na gitarze znajomy. A gdzie chociażby bas? Tego naprawdę brakuje.

Guitar Hero Live to udany powrót, solidna produkcja, choć oczywiście nie ustrzegła się błędów. Mocna siódemka, dzięki której może któregoś dnia ostatecznie przekonam się do plastikowych instrumentów. I choć wciąż nie ma to moim zdaniem wiele wspólnego z grą na prawdziwej gitarze, przy Guitar Hero Live bawiłem się naprawdę dobrze. I nie zamierzam chować sprzętu do szafy.

ps. za Guitar Hero Live w pakiecie z gitarą zapłacicie od ok. 340 do 390 zł - w zależności od platformy. W wersji na PS4 gitara podłączana jest przy pomocy specjalnego dongla na USB.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

guitar heroActivisionrecgry