Social Media

Zuckerberg przerywa milczenie. Szef Facebooka o cenzurze i naciskach

Patryk Łobaza
Zuckerberg przerywa milczenie. Szef Facebooka o cenzurze i naciskach
Reklama

Mark Zuckerberg prezes korporacji Meta wystosował specjalne oświadczenie, w którym odnosi się do cenzury oraz nacisków ze strony rządu, by ukrywać niektóre treści na zarządzanych przez niego platformach.

Covid-19 swego czasu wywołał niemałe trzęsienie Ziemi, szczególnie w krajach rozwiniętych. Krajowe rządy prześcigały się w coraz to nowych obostrzeniach, mających na celu ograniczenie liczby zarażonych, a co za tym idzie — liczby zgonów. Niestety, wiele decyzji było wydawanych w trybie przyspieszonym i budzącym wątpliwości legislacyjne, a inne bywały po prostu głupie. W odizolowanych osobach narastała frustracja, którą nie zawsze mogli wyładować w Internecie ze względu na bardziej rygorystyczną selekcję treści w mediach społecznościowych.

Reklama

Polecamy na Geekweek: Prowadź do domu. Jak to działa w Mapach Google i Street View?

Trudno uwierzyć, że od początku pandemii minęły już cztery lata, jednak jej konsekwencje nadal z nami są. Co więcej, wszystko wskazuje na to, że wirus wraca. Dane z początku sierpnia wskazują, że w samych Włoszech od początku czerwca liczba zachorowań wzrosła z około tysiąca do prawie 20 tysięcy przypadków. Przekłada się to na wzrost hospitalizacji z 587 do 1829 przypadków w skali tygodnia. Możliwe, że jest to jednym z powodów, przez który Mark Zuckerberg postanowił przerwać milczenie i stwierdził, że żałuje, że nie był bardziej otwarty w kwestii nacisków ze strony rządu.

Mark Zuckerberg o naciskach, by cenzurować treści o Covid-19

W poniedziałek 26 sierpnia Mark Zuckerberg wystosował specjalne pismo do Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych. Adresatem listu jest Jim Jordan, czyli jej prezes. Pismo w dużej mierze jest odpowiedzią na zarzuty ze strony Republikanów, którzy od lat oskarżają platformy takie jak Facebook i Instagram o stronniczość wobec konserwatystów. Niedawno, w maju, Rep. Jordan prowadził dochodzenie w sprawie interakcji Meta z administracją Bidena podczas pandemii. List Zuckerberga w dużej mierze obarcza winą za cenzurę pracowników Bidena, aktualnego prezydenta, który nie ubiega się o reelekcję. Szef Facebooka przyznał, że mając dzisiejszą wiedzę, nigdy by się na coś takiego nie zgodził i żałuje, że w przeszłości nie wypowiadał się bardziej otwarcie na temat nacisków ze strony rządowych instytucji.

Podjęliśmy pewne decyzje, których dziś byśmy nie podjęli, mając dzisiejszą wiedzę i informacje. Jak powiedziałem wówczas naszym zespołom, jestem głęboko przekonany, że nie powinniśmy obniżać standardów treści z powodu nacisków ze strony żadnej administracji — i jesteśmy gotowi stawić opór, jeśli coś takiego wydarzy się ponownie

- napisał Mark Zuckerberg w liście do Jima Jordana, prezesa Komisji Sądownictwa Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych.

Oświadczenie Marka Zuckerberga odnosi się do początków pandemii, gdzie pojawiało się wiele postów siejących dezinformację na temat samej choroby. Administracja Facebooka usuwała tego typu posty lub ograniczała im zasięgi, a później rozszerzyła to jeszcze na treści dotyczące szczepionek przeciw wirusowi. Podjęli również działania przeciwko osobom publicznym i grupom rozpowszechniającym fałszywe twierdzenia. W tym samym czasie platformy społecznościowe i tak spotkały się z krytyką ze strony rządów, którzy twierdzili, że nie robią wystarczająco dużo, aby zwalczać dezinformację.

Co ciekawe, Mark Zuckerberg wypowiedział się na temat całej sytuacji już dwa lata temu, gdy pojawił się jako gość w podcaście Joe Rogana, znanego komentatora sportowego. Wyjaśnił wtedy, że są sytuacje, w których zgłaszają się do nich ważne instytucje państwowe (takie jak FBI) i informują, że powinni uważać na treści o konkretnej tematyce, gdyż pojawia się w niej wiele dezinformacji. Szef Facebooka wyjaśnił, że w sytuacjach, gdy istnieje podejrzenie, że dany post jest dezinformacją, użytkownicy nadal mogą go udostępniać, jednak zasięgi takich treści są mocno ograniczone, dopóki informacje nie zostaną uznane jako prawdziwe bądź fałszywe przez współpracujące z platformą firmy fact-checkingowe. Mark Zuckerberg wyjawił wtedy, że taki proces zajmuje około tygodnia.

Reklama

Grafika: depositphotos

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama