Technologie

Zmywają, zbierają zabawki, sprzątają - takie roboty w domu to ja rozumiem

Krzysztof Kurdyła
Zmywają, zbierają zabawki, sprzątają - takie roboty w domu to ja rozumiem
3

Roboty odkurzające przebojem zdobyły nasze domy. Choć wciąż robią wrażenie, są to dość proste urządzenia, mogą wykonywać w zasadzie pojedyncze zadanie. Słynna brytyjska firma Dyson pokazała właśnie inną wizję robotyzacji naszych domów, taką rodem z filmów science-fiction.

Dom rodem z Jetsonów?

Jeśli pamiętacie wizję przyszłości serwowaną w bajce pod tytułem „Jetsonowie”, to musicie zdawać sobie sprawę, że jak narazie do takiego poziomu automatyzacji w domach jest wciąż baaaardzo daleko. Firma Dyson ma jednak spore ambicje, żeby to zmienić. Na trwającej właśnie Międzynarodowej Konferencji Robotyki i Automatyki (ICRA) pokazała prototypowe konstrukcje, które miałyby nas zastąpić przy codziennych porządkach na znacznie większą skalę.

Rozwiązania projektowane przez brytyjską firmę bazują na sprawdzonej konstrukcji ramienia, znanej choćby z środowiska przemysłowego. Te „cywilne” wyglądają jednak bardziej przyjaźnie i w niektórych iteracjach mają znacznie większą liczbę przegubów, co pozwoli im być bardziej uniwersalnymi narzędziami. Ostatecznie, w kuchni trudno stworzyć „linie zmywająco-sprzątającą” złożoną z oddzielnych robotów dla każdego zadania.

Urządzenie Dysona będzie więc musiało umieć jeździć, i jak można wywnioskować z filmu, powinno potrafić samodzielnie zmieniać końcówki na potrzebne do realizacji konkretnych zadań. Wśród nich ma znaleźć się też robotyczna dłoń, pozwalająca podnosić robotowi z ziemi przeróżne, nawet drobne przedmioty. Jako ojciec dwulatki muszę powiedzieć, że u mnie w domu to urządzenie na pewno nie byłoby bezrobotne. ;)

Wielkie inwestycje

Chyba jeszcze bardziej imponujące od samego robota są plany inwestycyjne w robotykę, ujawnione przy okazji przez brytyjską firmę. Dyson zamierza w najbliższym czasie wydać na rozwój tego typu produktów 3,5 mld dolarów, z czego 750 mln jeszcze w tym roku. O tym, jak poważnie traktowana jest ta działka świadczy też to, że piecze nad całością będzie trzymał główny inżynier firmy, Jake Dyson.

Dyson, posiadający dziś kilka ośrodków badawczych w Wielkiej Brytanii i w Singapurze zamierza też scentralizować prace nad robotami w nowym centrum, które powstanie na terenie lotnisku Hullavington. Firma planuje ściągnąć tam około 250 najwyższej klasy specjalistów, zajmujących się takimi zagadnieniami jak uczenie maszynowe, mechatronika, sensory czy magazynowanie energii. Patrząc na skalę całego przedsięwzięcia, trzeba przyznać, że Jake Dyson celnie określił plany firmy jako „wielki zakład na przyszłość”.

Wątpliwości

Włączę teraz wewnętrznego marudę i postaram się nakreślić, dlaczego mimo tak dużych inwestycji, na pierwszego „rynkowego” robota Dyson tego typu przyjdzie nam jeszcze poczekać.

Po pierwsze, na dziś ciężko mi wyobrazić sobie, w jaki sposób tak zaawansowane urządzenia mogłyby pojawić się we w miarę sensownej cenie. Z tym wiąże się problem szans na skalowanie produkcji, które pozwala w dłuższej perspektywie obniżać cenę produktu do poziomu, w którym ten miałby szansę stać się  produktem masowym. Dyson już raz odbił się od takiego problemu, kilkanaście lat temu stworzono innowacyjny odkurzacz DC06, ale ze względu na ceną skasowano projekt tuż przed planowanym wejściem na rynek.

Po drugie, tak zaawansowany robot musi zużywać sporo prądu, a jeśli ma być dodatkowo mobilny i efektywny, to jego bateria będzie musiała być naprawdę duża. Duża bateria, oznacza duże problemy, z kosztami, ciężarem, bezpieczeństwem, czy wielkością urządzenia. Do tego dojdzie konieczność sukcesywnej ich wymiany, co  jeszcze podwyższy całościowe koszty ich używania. Warto też zdać sobie sprawę, że jak na razie roboty tego typu wciąż wymagają drogiego serwisowania.

Po trzecie, jak coś jest do wszystkiego, to może okazać się do niczego. Nie jestem przekonany, czy wizja z jeżdżącym po domu uniwersalnym ramieniem będzie bardziej efektywna od całej rodziny znacznie prostszych urządzeń. Jeśli jednak miałbym na siłę postawić na zwycięstow którejś z tych koncepcji pieniądze, to wybrałbym model „rozproszony”.

Inicjatywę Dysona warto śledzić, jak pokazuje historia z takich projektów potrafią się wykluć przeróżne ciekawe rzeczy, nawet jeśli te dla których je powołano okażą się ślepą uliczką (co do czego tu pewności nie ma). Samą firmę trzeba za ducha innowacyjności tylko chwalić, szczególnie, że nie zrażają się swoimi poprzednimi porażkami. Dyson miał przecież całkiem niedawno ciekawy i kosztowny projekt samochodowy, który w ostatniej chwili również skasowano. Mimo to brytyjska firma nie boi się dziś postawić na kolejnego trudnego biznesowo, ale innowacyjnego „konia”.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu