Pomysł na biznes przyszedł z Francji, pomimo trudnych początków i nie łatwego rynku udało się wyjść na prostą. Teraz trudno o nich powiedzieć, że są s...
Pomysł na biznes przyszedł z Francji, pomimo trudnych początków i nie łatwego rynku udało się wyjść na prostą. Teraz trudno o nich powiedzieć, że są startupem bo aktualnie to prężnie rozwijający się biznes zatrudniający kilkadziesiąt osób. O kim mowa? Oczywiście o Złotych Wyprzedażach. Do rozmowy zaprosiłem Dorotę Szlendak, Brand Manager w Złote Wyprzedaże.
Niedawno Złote Wyprzedaże obchodziły trzecie urodziny. Jak wyglądają wasze wyniki?
Zarejestrowało się u nas 3 mln użytkowników. W 2012 osiągnęliśmy 20 mln zł obrotu. W przyszłym roku planujemy podwoić ten wynik.
Złote Wyprzedaże to twój pierwszy biznes. Skąd pomysł?
To był przypadek. Przez znajomych poznaliśmy Marka Dabrowskiego, francuza polskiego pochodzenia, który opowiedział nam o sukcesie tego typu biznesów we Francji i zaproponował Jackowi (mojemu mężowi) stanowisko dyrektora IT w pierwszym klubie zakupowym w Polsce - myvip-zone.com. Interes padł jednak po kilku miesiącach działalności. Myślę, że Polacy nie byli jeszcze wtedy gotowi na tego typu zakupy internetowe. Biznes co prawda nie wypalił, ale przyjaźń z Markiem pozostała. Wspólne doświadczenia bardzo dużo nas nauczyły, wyciągnęliśmy wnioski i podjęliśmy decyzję, że zrobimy to jeszcze raz, tym razem nie w relacji szef-pracownik, a jako wspólnicy.
Złote Wyprzedaże zaczęliśmy tworzyć, gdy byłam na czwartym roku studiów. Początki były trudne. Ze względu na mały kapitał postanowiliśmy, że jak najwięcej będziemy robić własnymi siłami, aby minimalizować koszty zewnętrzne. Byliśmy we czwórkę. Nasz znajomy (dziś Dyrektor IT w naszej firmie), który studiował z Jackiem stworzył system informatyczny, na którym jeszcze do niedawna opierały się Złote Wyprzedaże. Sami tworzyliśmy też wszystkie grafiki, organizowaliśmy sesje zdjęciowe,w których występowaliśmy w rolach zarówno fotografów, modeli, jak i grafików. Nie stać nas było na wynajęcie studia zdjęciowego, więc robiliśmy to we własnym biurze z bardzo prowizorycznym sprzętem. Z perspektywy czasu cieszę się, że zaczynaliśmy właśnie w taki sposób. Dzięki temu dziś dokładnie wiem, jak wygląda praca każdej osoby w naszej firmie.
Coś Was zaskoczyło w początkowym okresie?
Początkowo samo pozyskiwanie ofert produktów od dostawców okazało się trudne. W tym biznesie towar się rezerwuje, a nie kupuje. Gdy zaczynaliśmy, nikt nie chciał tego dla nas robić, bo jak odłożono dla nas 200 sztuk, to sprzedawało się 10. Zdarzało się, że nasi klienci kupili u nas towar, a my nie mogliśmy zrealizować zamówienia, bo wyprzedził nas ktoś większy i wykupił asortyment producenta. W pewnym momencie wpadliśmy nawet na pomysł, aby jednak na początku kupować towar i powtarzać wyprzedaże aż uda się wszystko sprzedać.
Teraz sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Dostawcy, z którymi pracujemy przez cały ten czas widzą nasz rozwój i doceniają go. Obecnie bez problemu rezerwujemy duże partie produktów u zagranicznych partnerów, ponieważ ilości, które kupujemy nie odbiegają od tych zamawianych przez naszą zagraniczną konkurencję. Swoją drogą tempo naszego rozwoju także stanowiło w pewnym momencie problem.
Czy to może w ogóle być problem?
Może, jak najbardziej. W pewnym momencie firma rosła dużo szybciej, niż nasza zdolność adaptacyjna. Odbiło się to niestety na jakości obsługi klienta, ilość maili nas przerosła, a paczki nie były dostarczane w terminie. Dla firmy-klubu zakupowego zaufanie klientów to absolutny priorytet, dlatego szybko zdecydowaliśmy o zainwestowaniu znacznych środków właśnie w rozwój działu obsługi klienta. W tym celu otworzyliśmy nowe biuro w Ostrołęce i zatrudniliśmy kilkanaście osób. Obecnie 90% naszych klientów jest zadowolonych z poziomu jakości obsługi. W najgorszym momencie ten wskaźnik wynosił 40%. Pokonaliśmy zatem długą drogę i udało nam się wyjść na prostą.
Długo szukaliście inwestora – ponad rok. Czemu tak wielu Wam odmawiało?
Model biznesowy klubu zakupowego nie był wtedy popularny w Polsce, inwestorzy go nie znali i nie wierzyli w jego sukces. To był główny argument. Po kilku nieudanych prezentacjach uznaliśmy, że musimy znaleźć kogoś, kto ten biznes rozumie – Polaka z międzynarodowym doświadczeniem lub obcokrajowca. W końcu nam się udało. W czerwcu 2012 roku wsparł nas prywatny inwestor z Francji. Jego z kolei łatwo było przekonać, bo wiedział jakie spektakularne sukcesy odniosły tego typu przedsięwzięcia w jego kraju. Był przekonany, że w Polsce też da się to osiągnąć.
Na co przede wszystkim przeznaczyliście pozyskane środki?
Na marketing, ze szczególnym naciskiem na pozyskiwanie nowych klientów. Odpowiednio duża ich baza to jedna z najważniejszych rzeczy w tym biznesie. Teraz, gdy mamy 3 mln użytkowników postanowiliśmy wzmocnić fundamenty i rozwijamy własne struktury.
Jesteś w stanie wskazać jakiś przełomowy moment w Waszej historii?
Oprócz tego, o którym wspomniałam, czyli pozyskanie inwestora, były jeszcze dwa. Pierwszy to ten, gdy przeprowadziliśmy pierwszą kampanię w social media z Łukaszem Misiukanisem i jego agencją Socializer w wakacje 2011. Pozyskaliśmy wówczas 200 tys. fanów i tyle samo zarejestrowanych użytkowników Złotych Wyprzedaży. Drugim kamieniem milowym w naszym rozwoju było rozpoczęcie intensywnych działań marketingowych i PR oraz restrukturyzacja firmy. Podzieliliśmy się na działy, zatrudniliśmy kadrę menadżerską. Wszystko się poukładało, zamieniamy się powoli w małą korporację.
Co było największym wyzwaniem w ciągu tych 3 lat?
Stworzenie firmy od podstaw, poukładanie tego wszystkiego. Gdy zaczynaliśmy, byliśmy młodymi ludzi bez żadnego doświadczenia menadżerskiego, żadnego zaplecza i pomocy. Ale udało nam się. Teraz Złote Wyprzedaże zatrudniają 40 osób i, jak mi się wydaje, są miejscem przyjaznym dla pracowników.
Z okazji trzecich urodzin Złotych Wyprzedaży firma wyprodukowała sesję zdjęciową upamiętniającą najważniejsze momenty w rozwoju klubu. Jej efekty można zobaczyć tu: link do galerii
Z informacji, które udało mi się uzyskać po przeprowadzonym wywiadzie Złote Wyprzedaże jeszcze w tym roku mają szansę zadebiutować na New Connect co będzie kolejnym kamieniem milowym w drodze do sukcesu!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu