Startups

Czas na zakup czarnej skrzynki?

Tomasz Krela
Czas na zakup czarnej skrzynki?
Reklama

Nikomu źle nie życzę, ale jak wiemy z doświadczenia - w życiu zdarzają się większe lub mniejsze wypadki. Z samolotów doskonale znamy czarne skrzynki, ...

Nikomu źle nie życzę, ale jak wiemy z doświadczenia - w życiu zdarzają się większe lub mniejsze wypadki. Z samolotów doskonale znamy czarne skrzynki, które rejestrują parametry lotu, a także to, co dzieje się w kabinie pilotów. Na podobnej zasadzie działają obecne w wielu samochodach wideorejestratory, monitorujące to, co dzieje się na naszych drogach. Przyszedł jednak czas na kolejną grupę pojazdów – rowery. Co przyniesie przyszłość?

Reklama

Rideye to projekt skierowany w głównej mierze do rowerzystów, który pojawił się w serwisie crowdfundingowym Kickstarter. Urządzenie jest pierwszą czarną skrzynką stworzoną dla rowerów. Pomysł na ten projekt zrodził się w głowie Cedrica Boscha, po wypadku rowerowym, jaki przytrafił się jego przyjacielowi. Z uwagi na fakt, że mało kto porusza się na tandemie, jeśli dojdzie do najgorszego, często nie jesteśmy w stanie ustalić, co naprawdę wydarzyło się na drodze.


O tym, że może zdarzyć się niemal wszystko, nie trzeba przekonywać pasjonatów rowerów w wielkomiejskiej dżungli. Rideye jest niewielkim urządzeniem, montowanym na kierownicy roweru. Posiada wbudowaną kamerę rejestrującą obraz w rozdzielczości 720p. Szerokokątny obiektyw powinien zagwarantować uchwycenie w materiale wideo jak największej liczby szczegółów otoczenia.

Rideye na pojedynczym ładowaniu akumulatora ma działać przez 24 godziny. Rejestrator w swojej pamięci przechowuje 2,5 godziny materiału audiowizualnego. Obsługa Rideye ogranicza się tylko do włączenie i wyłączenia urządzenia, które zostało również wyposażone w czujniki mające wykryć wypadek czy inne nieszczęście, mogące spotkać kolarza czy też rowerzystę. Gdyby jednak tak się niestety zdarzyło, Rideye zabezpieczy w swojej pamięci nagranie wideo.

Obecnie urządzenie można otrzymać, wspierając twórców kwotą 119 dolarów. Cena regularna gadżetu wyniesie 149 dolarów. Nie jest to mało, ale taki wydatek chyba się opłaci. Niestety coraz częściej słyszy się o wypadkach, w których głównymi poszkodowanymi są rowerzyści. Oczywiście urządzenie nie cofnie czasu i nie zwróci nikomu życia, ale niewątpliwie pomoże w ustaleniu przebiegu wydarzeń.

W kontekście Rideye oraz innych wideorejestratorów zastanawiam się, kiedy ktoś wpadnie na pomysł obligatoryjnego wyposażenia samochodów i rowerów w tego typu urządzenia. Wcześniej czy później zapewne do tego dojdzie. Pytanie brzmi, czy w przyszłości również każdy z nas, wychodząc z domu będzie miał zamontowany wideorejestrator, nagrywający to, co dzieje się, gdy spacerujemy po parku, idziemy ulicą do pracy bądź po bułki do sklepu. Brzmi to jak kiepski żart rodem z domu Wielkiego Brata, jednak kto wie, w jakich czasach przyjdzie nam żyć. Wiele osób montuje przecież dobrowolnie takie urządzenia w swoich samochodach. Czy są jeszcze miejsca, w których nie zamontowalibyśmy kamer?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama