Felietony

Zastanów się dwa razy zanim udostępnisz swoje zakupy w Mine.

Krzysztof Wąsowski
Zastanów się dwa razy zanim udostępnisz swoje zakupy w Mine.
Reklama

Dziś na łamach Antyweb pojawił się wywiad z twórcą Mine, czyli startupu, który jest agregatorem treści mówiących o dokonanych zakupach. Generalnie prz...

Dziś na łamach Antyweb pojawił się wywiad z twórcą Mine, czyli startupu, który jest agregatorem treści mówiących o dokonanych zakupach. Generalnie przyzwyczajeni już jesteśmy do share`owania różnego rodzaju treści poczynając od zdjęć przez muzykę, a kończąc właśnie na informacjach o tym co właśnie kupiliśmy. Zastanawia mnie tylko jedno- czy publikacja w internecie tego, że właśnie kupiliśmy sobie produkt x, który kosztował kilkaset lub kilka tysięcy złotych to dobry pomysł?

Reklama

Rozumiem ideę startupu Mine i jest ona dla mnie bardzo ciekawa. Zrozumiałym dla mnie jest też kierunek rozwoju e-commerce i tego jak wiele może zmienić Mine w postrzeganiu zakupów i naszych nawyków zakupowych. Faktem jest to, że najczęstszym bodźcem, który wpływa na decyzję zakupową jest polecenie lub opinia kogoś kogo znamy. Badania na ten temat przeprowadziła w zeszłym roku agencja Think Kong wraz z portalem Studentwatch.pl



Wyniki badania przeprowadzonego przez agencję Think Kong i Studentswatch.pl

Mine nie jest portalem stricte polecającym, bazuje on bardziej na samych informacjach, że ktoś kogo śledzimy w tym portalu dokonał zakupu przedmiotu lub usługi. Opiera się on bardziej na agregowaniu informacji zakupowych. Prawdę powiedziawszy przy natłoku rzeczy, które udostępniamy w różnych kanałach social media i ludzkim zamiłowaniu do chwalenia się, naturalną koleją rzeczy było powstanie startupu Mine. Pytanie tylko czy jest nam on niezbędny i czy nie przyniesie więcej złego niż dobrego?

Człowiek jako istota jest poniekąd próżny i zazdrosny. Tak, taka jest prawda i tacy jesteśmy. Jedni zazdroszczą drugim lepszej pracy, inni zazdroszczą kupienia nowego iPhona 5 itd. To normalne, naturalne i bardzo ludzkie. Tego się nie wyprzemy. Z drugiej strony ludzie lubią się chwalić, to też całkiem naturalne. Chwalimy się swoimi dziećmi, nowym samochodem, wyjazdem za granicę czy nabyciem nowego laptopa. Jeżeli kiedykolwiek wpisaliście na Twitterze frazę Just bought, to na pewno widzieliście na jaką skalę ludzkie społeczeństwo potrafi się chwalić. Nie mam nic przeciwko temu, każdy robi to co lubi. Jedni chwalą się fotkami tego co właśnie ugotowali np. ja, a inni chwalą się nowymi butami Jordana, które właśnie kupili na Amazonie czy Ebayu.

Zastanawia mnie tylko jedno, jak wiele osób przed opublikowaniem takich informacji myśli o bezpieczeństwie siebie czy przedmiotów, które posiada w domu? Prawdopodobnie niewiele, sądząc po ilości tweetów zawierających informacje co użytkownicy właśnie nabyli. Ten fakt trochę mnie przeraża. Przede wszystkim z tego powodu, że ludzie nie zdają sobie sprawy jak wiele informacji o nich można znaleźć w internecie bez większego wysiłku. Poczynając od miejsca zamieszkania, a kończąc na numerze karty kredytowej. Dlatego też Mine uważam za świetny portal dla złodziei, tych najzwyklejszych włamywaczy, którzy pojawiają się w filmach w czarnych kominiarkach.

Do Mine logujemy się poprzez nasze konto na FB lub Twitterze. Mine wykorzystuje imię i nazwisko oraz zdjęcie, które pobiera z konta, z którego się zalogowaliśmy do publikowania naszych zakupów w swoim portalu. Dodatkowo, spinając nasze konto mailowe z Mine wyrażamy zgodę na przeszukanie naszej skrzynki mailowej pod kątem dokonanych zakupów w internecie. Treści znalezione w naszej skrzynce są publikowane i każdy kto ma dostęp do Mine będzie widział co kupiliśmy. Tym samym udostępniamy zawartość naszego domu czy mieszkania dosyć szerokiej publiczności.

Niestety, nigdzie w Mine nie znalazłem możliwości ograniczenia widoczności treści, które publikuję co oznacza jedno- są one widoczne dla wszystkich, bez żadnych obostrzeń. Co ciekawe, Mine publikuje treści automatycznie, czyli de facto bez mojej wiedzy. Po nabyciu np. aparatu na Amazonie Mine poinformuje o tym fakcie wszystkich, którzy mnie śledzą.

Publikowanie automatyczne też niesie za sobą pewne problemy. Zakładając, że kupujemy komuś prezent w sklepie internetowym i spięliśmy wcześniej nasze konto mailowe z Mine, musimy się dobrze nagimnastykować, by informacja o tym prezencie nie została udostępniona do Mine. Czysto teoretycznie możemy usunąć wpis zaraz po jego opublikowaniu, jednak zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że ktoś go zauważy np. solenizant, dla którego kupiliśmy prezent. Co prawda, zawsze istnieje możliwość całkowitego wylogowania się z Mine, jednak odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie kiedy ostatnio wylogowaliście się z Facebooka czy Twittera? Podejrzewam, że większość nie wylogowuje się wcale i ma zaznaczoną opcję zapamiętaj mnie, dzięki której nie trzeba codziennie wpisywać loginu i hasła. Dokładnie tak samo będzie z Mine, większość z nas zapomni się wylogować gdy będzie chciało ukryć nabycie jakiegoś przedmiotu.

Reklama


To są jedyne ustawienia, które oferuje Mine

Idąc dalej spróbowałem najprostszą metodą wyszukać informacji o osobach, które publikują to co kupili w Mine. Wystarczyło skopiować imię i nazwisko, które jest dostępne dla wszystkich i wkleić je do Google. Dalej wystarczy trochę pokombinować z odpowiednimi frazami i miejscem zamieszkania danej osoby, które można znaleźć poprzez konto FB, przez które dana osoba się zalogowała do Mine. Całe szukanie zajęło mi niespełna 30 minut, w wyniku czego otrzymałem dane teleadresowe. Specjalnie wybrałem sobie za cel kobietę, która w Mine opublikowała informację, że kupiła iPada, iPhone’a 5, kilka butelek perfum i dosyć drogie buty.

Ja zrobiłem to z czystej ciekawości, a nie chęci ograbienia. Jednak jestem przekonany, że Mine może przyciągnąć rzeszę ludzi, którzy będą posiadali konta w tym serwisie tylko po to, by poznać co inni ludzie mają w swoich domach. Teraz zastanówcie się, skoro mi odnalezienie adresu zamieszkania przykładowej kobiety zajęło raptem 30 minut ile zajmie profesjonaliście, który będzie chciał "obrobić" jej mieszkanie?

Reklama

Może nie wszyscy pamiętają początki Naszej-Klasy. O ile dobrze pamiętam początkowo ludzie się nią zachwycili i zaczęli publikować mnóstwo zdjęć z tym co posiadają tj. z autami, sprzętem grającym, super komputerami itp. Część z Was na pewno pamięta co się działo później. Nagłówki gazet huczały o włamaniach, a policja ostrzegała przed publikowaniem zdjęć, które zawierały za dużo informacji o tym co posiadamy lub gdzie mieszkamy. Tak samo może być w tym wypadku. Przy tym trzeba pamiętać, że w tym momencie w internecie jest o wiele więcej prywatnych informacji o nas niż wcześniej. Przez informacje prywatne mam na myśli miejsce zamieszkania, meldowanie się w różnych miejscach etc.

Rozumiem, że niektórym moje obawy mogą się wydawać nad wyraz. Sam publikuję wiele informacji o sobie, a meldując się w wielu miejscach informuję potencjalnych złodziei, że aktualnie nie przebywam w domu. Jednak robię to świadomie poprzez uruchomienie 4sq i kliknięcie odpowiedniego guzika, nikt za mnie tego nie robi. Dodatkowo, mam szansę określić kto zobaczy w jakim miejscu jestem. Aplikacja sama za mnie tego nie robi, jestem tego w 100% świadom. Staram się zawsze z dystansem podchodzić do technologii i miarkować swój zachwyt. Czasem zdarza mi się szukać dziury w całym, możliwe, że i tak jest w tym wypadku. Zawsze staram się na każdy startup spojrzeć z kilku stron i zrozumieć jego funkcjonowanie, model biznesowy czy, jak w tym wypadku, bezpieczeństwo użytkowników.

Jak już nadmieniałem w pełni rozumiem cel stworzenia Mine. Fajnie jest zobaczyć gdzie mój kolega kupił buty, które też mi się spodobały. W tym wszystkim brakuje mi jednak jakichś ram prywatności, które określałyby kto zobaczy to co kupiłem. Przyznam szczerze, że na swój sposób boję się tak upubliczniać informację i dzielić się z wszystkimi dookoła moimi zakupami. Nie jestem przeciwko Mine, jestem jak najbardziej za tego typu inicjatywom. Jednak wszystko powinno być dobrze przemyślane, szczególnie prywatność i bezpieczeństwo treści, które użytkownicy udostępniają w sieci. Niestety, czasem trzeba myśleć za użytkowników i tak powinno być w tym przypadku.

Mam wrażenie, że w przypadku Mine twórcy nie pomyśleli o możliwych zagrożeniach publikacji takiej ilości treści w jednym miejscu. Wszystkim przed korzystaniem z podobnych usług proponuję zastanowienie się dwa razy, a przynajmniej przyglądnięcie się zapisom regulaminu lub informacjom o prywatności publikowanych treści. Oczywiście jestem świadom ilości informacji prywatnych, które na co dzień udostępniamy różnymi kanałami, tak samo jak wiem, że Mine znalazł już dosyć szerokie grono fanów. Każdy może machnąć ręką i stwierdzić, że przy tej ilości danych o nim, która już jest w sieci kolejna porcja niczemu nie zaszkodzi. Mam więc nadzieję, że są to tylko moje obawy i nie dojdzie do włamań i kradzieży przy wykorzystaniu Mine.

 

Reklama

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama