Mobile

Zamienniki oficjalnych aplikacji - dlaczego lepiej unikać i dlaczego czasem jednak z nich korzystamy?

Jan Rybczyński

Z wykształcenia psycholog zajmujący się ludzką str...

26

Aplikacje - to właśnie one spowodowały, że urządzenia mobilne stały się tak uniwersalnymi narzędziami i towarzyszami naszego życia. Jak mówiła reklama iPhone'a 3G "There is an app for that" czyli na wszystko znajdzie się aplikacja. Jeśli nie oficjalna, to stworzona przez hobbystów czy po prostu konk...

Aplikacje - to właśnie one spowodowały, że urządzenia mobilne stały się tak uniwersalnymi narzędziami i towarzyszami naszego życia. Jak mówiła reklama iPhone'a 3G "There is an app for that" czyli na wszystko znajdzie się aplikacja. Jeśli nie oficjalna, to stworzona przez hobbystów czy po prostu konkurencja dla oficjalnych klientów danych serwisów. Zastanówmy się jakie korzyści i ewentualne problemy może powodować korzystanie z nieoficjalnych zamienników.

Kiedy korzystamy z zamienników?

Skoro coś jest zamiennikiem, to znaczy, że musi istnieć oficjalna aplikacja. Oznacza to najprawdopodobniej, że oficjalny klient danego serwisu dostępny jest albo nie na wszystkich platformach, albo tylko na jednej z nich, a nieoficjalne aplikacje uzupełniają braki. Sytuacja najczęstsza na Windows Phone, ale zarówno na iOS jak i na Androidzie też są nieoficjalne kolny aplikacji z innych platform. Korzyść w tym przypadku jest oczywista - bez zamiennika albo trzeba by korzystać z serwisu przez WWW, albo w ogóle nie da się z niego korzystać.

Dla przykładu - Instagram można przeglądać w przeglądarce (od stosunkowo niedawna), ale nie można w ten sposób dodawać do niego nowych zdjęć. Windows Phone dopiero co otrzymał oficjalną aplikację Instagram. Przed jej powstaniem nie byłoby możliwości wgrywania zdjęć z Windows Phone na ten serwis, gdyby nie zamienniki. Szkoda o tyle, że Nokia z Windowsem na pokładzie ma jedne z najlepszych aparatów fotograficznych w komórkach.

Drugi powód to jakość. Czasami zdarza się, chociaż nie najlepiej świadczy to samym serwisie, z którym łączy się aplikacja, że nieoficjalne aplikacje są po prostu lepsze. Długo było tak w przypadku Facebooka na iPadach, kiedy wygodniej było skorzystać z wersji webowej, niż z aplikacji. Pojawiło się pełno programów zastępczych, które miały więcej możliwości i alternatywny sposób obsługi w stosunku do oficjalnej aplikacji, która była powolna i generalnie do niczego. Prawdę mówiąc, chociaż obecna wersja Facebooka jest już znacznie lepsza, wciąż jest jedynie kopią interfejsu webowego i jest daleko w tyle za chociażby aplikacją Google+. Wracając do przykładu Instagram, aplikacja 6tag daje użytkownikom więcej możliwości, niż niedawno wydany oficjalny program.

Trzeci powód stoi niejako obok i nie jest bezpośrednią konkurencją aplikacji oficjalnych. To agregatory treści z różnych serwisów czy integrowanie funkcji serwisu z danym systemem operacyjnym. Świetnym przykładem jest tu Flipboard, który potrafi prezentować nie tylko artykuły, ale również informacje z Facebooka, Twittera, YouTube, Instagram czy Google+. Oczywiście w zamyśle nie ma on zastąpić oficjalne aplikacje tych serwisów, nawet nie stara się replikować ich funkcji. Po prostu ułatwia przeglądanie treści w nich zgromadzonych w jednym miejscu. Innym przykładem jest aplikacja kontaktów na Windows 8/8.1, która również potrafi wyświetlać wpisy z Facebooka i Twittera, a także odpowiadać na nie.

Powody dla których należy unikać zamienników

Nie jest jednak do końca tak kolorowo, że mamy wybór, więc cieszmy się nim zupełnie bezkrytycznie. Są powody, dla których osobiście staram się unikać zamienników i w większości wypadków mi się to udaje - po prostu jak dotąd nie korzystałem z platform, które nie zawierają kluczowych dla mnie aplikacji. Czuje jednak, że wraz z zakupem tabletu z Windows będę musiał zmienić swoje przyzwyczajenia...

Pierwszy powód to oczywiście możliwość zablokowania nieoficjalnych klientów przez serwis-matkę. Może się tak stać w każdej chwili, tuż po wypuszczeniu zastępczej aplikacji czy rok po jej wejściu do wirtualnego sklepu. Serwis może uznać, że rozmaite wymogi nie zostały spełnione, może ograniczyć dostęp do API, jak zrobił to Twitter, czy wreszcie poszukać dowolnego pretekstu, jak było z aplikacją YouTube na Windows Phone. Może to skutkować całkowitym brakiem aplikacji obsługującej dany serwis. Może też spowodować, że aplikacja do której się przyczailiśmy i korzystaliśmy od dawna nagle zniknie, powodując sporo frustracji, zmuszając do przesiadki na coś innego, niekoniecznie lepszego. Równie niewykluczone jest zaprzestanie rozwijania aplikacji przez jej autora, jeśli robił to jako hobby po godzinach.

Drugi problem, to brak gwarancji, że aplikacja będzie odpowiednio często aktualizowana, żeby podążać za zmianami w serwisie matce. Czasem może oznaczać to po prostu brak obsługi najnowszych funkcji, a czasem wręcz całkowite "popsucie się" aplikacji na długie dni czy tygodnie, aż wreszcie pojawi się nowa wersja. W tym czasie nie pozostaje nam nic innego jak grzecznie czekać, bo dochodzimy do trzeciego powodu.

Brak gwarancji na cokolwiek i brak możliwości zgłoszenia reklamacji. Nieoficjalna aplikacja może coś namieszać, skasować coś z naszego konta, albo udostępnić coś, co nie maiło być udostępnione. Oczywiście takie rzeczy zdarzają się również w oficjalnych aplikacjach, ale wówczas serwis-matka poczuwa się do prób sunięcia szkód, oficjalnych przeprosin i ewentualnego zadość uczynienia, bo stawką jest wiarygodność całego serwisu, a nie pojedynczego dewelopera. Jeśli coś zepsuje nieoficjalna aplikacja, wszystko co możemy zrobić, to dać aplikacji negatywną ocenę w sklepie z aplikacjami i zacisnąć zęby.

W skrajnych przypadkach nieoficjalna aplikacja może służyć niecnym celom twórców. Niedawno było głośno o aplikacji gwarantującej większą liczbę lajków i subskrybentów w Instagramie. Szybko okazało się, że hasła użytkowników były wykorzystywane do polubienia losowych zdjęć innych użytkowników - stąd brały się dodatkowe polubienia. Oczywiście samo działanie aplikacji i to co oferowała powinno zapalić czerwoną lampkę i jest karą dla osób chcących zdobyć popularność za wszelką cenę i na skróty. Czasem jednak pod płaszczykiem pożytecznej aplikacji może kryć się wykradanie kontaktów i haseł. Wreszcie, możemy zostać zbanowani na serwisie-matce za dziwne aktywności na naszym koncie, generowane przez nieoficjalną aplikację. Dlatego warto zachować szczególna ostrożność przy dobieraniu alternatywy dla oficjalnej aplikacji, nawet jeżeli takie sytuacje są bardzo rzadkie.

Z tego punktu widzenia agregatory treści, takie jak Flipboard są najbezpieczniejsze, bo stoi za nimi duża, znana firma, która nie może pozwolić sobie na utracenie zaufania i w związku z tym powinna dbać o bezpieczeństwo użytkowników i ich kont internetowych.

Jak ja podchodzę do kwestii zamienników

Zasadniczo staram się korzystać z aplikacji oficjalnych albo z webowych wersji, jeśli te dają pełną funkcjonalność, nawet jeżeli są odrobinę gorsze od aplikacji nieoficjalnej. Tym sposobem minimalizuję ryzyko z powodów wymienionych powyżej. Do tej pory udawało mi się to bez większego problemu. Korzystam z platform Android i iOS, a w ich przypadku można często liczyć na wypuszczenie oficjalnej aplikacji, tak jak było z Instagram czy Flipboard na Androida. Zwykle jeśli nieoficjalna aplikacja nie była dostępna, był to serwis, który nie był dla mnie kluczowy. W przypadku Facebooka na iOS na początku korzystałem z wersji webowej.

W tej chwili pozbyłem się tabletu z Androidem i planuję zakup tabletu z Windows 8.1. Wygląda na to, że sięgnięcie po zamienniki będzie nieuniknione, zwłaszcza w przypadku serwisów i usług Google. Całe szczęście będę miał do nich dostęp przez normalną, niemobilną przeglądarkę i to jest ratunek w tej sytuacji, chociaż nie jest rozwiązanie równie wygodne, co szyta na miarę appka. Nie wykluczam również, że z czasem część usług zastąpię tymi od Microsoftu, jeżeli mnie do siebie przekonają.

Cenie deweloperów którym chce się tworzyć aplikacje uzupełniające braki, zwłaszcza tych aplikacji, które przebijają oryginał pod względem funkcjonalności. Być może duże serwisy powinny właśnie ich zatrudnić, żeby robić lepsze aplikacje mobilne. Kiedy mam jednak do wyboru oficjalna wersję i jej zastępstwo, zawszę wolę sięgnąć po rozwiązanie, które ma oficjalne wsparcie.

A jakie jest wasze zdanie? Jak często korzystacie z zamienników? Co to za serwisy? Czemu zdecydowaliście się skorzystać z nieoficjalnych programów? Dajcie znać w komentarzach.

Więcej o aplikacjach mobilnych, w tym o ich zamiennikach, dowiecie się z serwisu AntyApps.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu