Mobile

Z ciekawością zerknę co robisz w telefonie. Czyli o podglądactwie słów kilka

Kamil Świtalski

Gram, pogrywam i piszę od kiedy pamiętam. Oprócz t...

Reklama

Nie da się ukryć, że smartfony to baza wiedzy o ich użytkownikach. Dzielimy się z nimi naszymi planami na przyszłość, mają dostęp do naszego konta w banku, listy kontaktów czy prowadzonych w wirtualnych światach dzienników. I chętnie podpatruję co ich użytkownicy wyprawiają — ale nie dlatego, żeby poznać ich hasła czy jakiekolwiek wrażliwe dane.

Mobilne technologie to mój konik od wielu lat. Gameboy to jedna z tych zajawek, które nigdy nie umarły. Nie bez powodu mam dwa kultowe modele, delikatnie zmodyfikowane, w swoich zbiorach. O moim zamiłowaniu do PS Vita i Nintendo 3DS piszę na łamach AntyWeb regularnie, przedstawiając wam najlepsze gry na te platformy. Zestawień mobilnych ode mnie również tutaj nie brakuje (a na horyzoncie już są kolejne!). Skąd to wszystko się wzięło? Ano, z zamiłowania do podróży. A w nich, nie ważne czy jestem w samolocie, pociągu czy lokalnym autobusie, lubię patrzeć na ludzi i to, w jaki sposób korzystają ze smartfonów. Nie dlatego, że lubię wścibiać nos w ich prywatność. Do tego nie trzeba żadnych starań, przecież co rusz ktoś prowadzi rozmowę telefoniczną, krzycząc w niebogłosy i denerwując współpasażerów. Dlaczego więc zaglądam w ekrany telefonów innych?

Reklama

To dla mnie ciekawostka

Przede wszystkim dlatego, że bardzo intryguje mnie w jaki sposób ludzie wykorzystują smartfony. Nie interesuje mnie co piszesz do swojej mamy, koleżanki czy co zamawiasz na Allegro. Ale to, czy robisz to za pomocą dedykowanej aplikacji, czy jednak korzystając z przeglądarki internetowej w swoim Androidzie / iPhone. Jeżeli grasz na smartfonie, to intryguje mnie po jakie produkcje sięgasz. Statystyki pobrań mówią, ze prawdopodobnie po te darmowe, z reklamami i mikropłatnościami. Ale czasami jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. I coraz częściej widuję na ekranach coś więcej niż najeżone reklamami, marnej jakości gry zręcznościowe. Co więcej — zdarza mi się zobaczyć co rusz to lepszej jakości aplikacje, które często kosztują nawet kilkadziesiąt złotych. I to mnie cieszy, bo nie ilość, a jakość!

Za granicą jest jeszcze ciekawiej

Każdy ma swoje przyzwyczajenia, a do tego ludzie na różnych szerokościach geograficznych stawiają na inne rozwiązania. Kiedy my korzystaliśmy z Gadu-Gadu, świat preferował ICQ, AIM czy Windows Messenger. Teraz lokalnie wygrywa komunikator od Facebooka i właściwie od lat nie ma sobie równych. Dlatego byłem niezwykle zdziwiony widząc, że w wielu krajach europejskich co rusz migał mi WhatsApp albo Telegram. W Japonii natomiast obserwowałem pełne ikonek, ociekające kiczem, rozmowy za pośrednictwem LINE. Facebooka tam właściwie nie widywałem. Owszem, Japończycy zaczynają się do niego przekonywać, ale co rusz migał mi jednak Twitter. A do tego jeszcze ich lokalna sieć społecznościowa — Mixi. Z dużym zaciekawieniem też przyglądałem się ludziom w metrze zbliżającym się do centrum Nowego Jorku przełączającym się do aplikacji Starbucks. W ten sposób zamawiali kawę,  którą za chwilę mogli odebrać we wskazanej przez siebie kawiarni. Bez czekania, bez kolejek. O tym jak ważny jest tam Yelp nawet nie ma nawet się co rozwodzić — to prawdopodobnie jedno z najważniejszych narzędzi do wyszukiwania interesujących miejsc na odpoczynek czy lunch, z jakich tam korzystają.

Smartfony w praktyce

Wielu moich bliższych znajomych jest z technologią za pan brat, więc przy takim podglądaniu nie są specjalnie pomocni. Dużo fajniej takie obserwacje wypadają z ludźmi, którzy korzystają z nich bo... taki telefon dostali w abonamencie. Albo dlatego, że też chcieli mieć ten cały internet w telefonie. Dlatego to podglądactwo od lat pozostaje dla mnie naprawdę ciekawym doznaniem. A wiecie kto mimo wszystko wypada w tym najciekawiej? Dzieci, które dostają w swoje dłonie smartfon bądź tablet i nawigują po nim tak szybko i intuicyjnie, że czuję się przy nich jak dinozaur.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama