Felietony

Kapsułkowy hotel - doświadczenie niczym z filmu sci-fi. Jeżeli nadarzy się okazja, wrócę czym prędzej

Kamil Świtalski
Kapsułkowy hotel - doświadczenie niczym z filmu sci-fi. Jeżeli nadarzy się okazja, wrócę czym prędzej
Reklama

Nietypowe doświadczenie, które zapamiętam na dłużej. Kapsułkowy hotel to coś, co naprawdę przypadło mi do gustu - zarówno pod względem wygody, jak i klimatu.

 

Reklama

Hotele kapsułkowe nie są niczym specjalnie nowym. Kiedyś kojarzone głównie z Azją, teraz dostępne na całym świecie. To w gruncie rzeczy odświeżona forma hostelowych wspólnych przestrzeni. Z tą jednak różnicą że teraz zamiast dzielenia piętrowych łóżek, każdy gość ma nieco więcej przestrzeni i prywatności dla siebie. Kiedyś były nowością i budziły sensację. Teraz... Chyba im do tego daleko. Przyznam jednak, że to pierwszy raz, kiedy miałem okazję spać w takim przybytku. Wybrana przeze mnie opcja była nieco droższa niż "zwykłe" hotele, ale ciekawość wygrała.Więc postanowiłem zatrzymać na dwie noce w kapsułkowym hotelu w samym centrum Fukuoki. Szczerze? Czułem się lepiej niż w niejednym pięciogwiazdkowym hotelu, w których miałem przyjemność nocować.

Doświadczenie noclegowe, jakiego jeszcze nie miałem

Nigdy nie utożsamiałem hotelów kapsułkowych z czymś egzotycznym. Ot, po prostu — miejsca jak wszystkie inne. Wybierając miejsca w których spędzę noc, najczęściej kieruję się jednak opiniami na ich temat — zwłaszcza w kwestii czystości i jakości obsługi. W miejscu które wybrałem wszystkie one były bez zarzutu. I faktycznie, na czystość narzekać nie mogłem — zaś jeżeli chodzi o jakość obsługi... Tutaj trudno się specjalnie wypowiedzieć. Bo hotel w znacznej części był bezobsługowym. Wszystko robiliśmy sami.

Check-in, czyli bezzałogowa rejestracja z problemami

Budynek w samym centrum miasta. Według tablicy informacyjnej by dostać się do hotelu należy wziąć windę i wjechać na 11 piętro. Robię to. Przede mną trzy automaty służące do zarejestrowania się w hotelu. Korzystam więc z danych które otrzymałem jako potwierdzenie przy rezerwacji w booking.com. Nie działa. Błąd.

Próbuję drugi raz. Ta sama sytuacja. Nie pozostaje mi nic innego jak kontakt z obsługą. Przychodzi przemiła pani, która robi dokładnie to samo co ja, korzystając z tych samych danych i... Znów to samo. Przyłożyła więc swoją magiczną kartę i poprosiła bym spróbował ponownie. Ufff. Udało się. Dostałem mój klucz wstępu: z numerem kapsułki w której śpię, a tym samym również numerem szafki, w której mogę się na spokojnie rozebrać i zostawić rzeczy.

Za szklanymi drzwiami

By wejść do hotelu, każdy gość zobowiązany jest zeskanować kod QR widniejący na jego karcie. Na niej również znalazły się informacje na temat terminów pobytu (o czym więcej za chwilę), a także wspomniany numer miejsca. Po przekroczeniu automatycznych szklanych drzwi kieruję się do szatni. Obligatoryjny skan kodu QR pozwala mi przywołać windę, a następnie zjechać na 7 piętro gdzie poza miejscem na rzeczy znajduje się także zestaw toalet oraz pryszniców. W szafce (otwieranej kodem QR) czeka na mnie torba z akcesoriami: szczoteczką i pastą do zębów, zestawem ręczników, pidżamą i klapkami by... poczuć się jak w domu. Zostawiam więcwiększość rzeczy, ubieram klapki i jadę trzy piętra niżej — bo właśnie tam znajduje się moja kapsułka.

Cisza, spokój i wszędobylskie kapcie

Kiedy zjechałem do miejsca gdzie miałem spędzić najbliższe noce czekały na mnie suwane drzwi z prośbą o zachowanie ciszy i pamiętaniu o tym, by zawsze pamiętać o zmianie obuwia gdy wchodzimy do strefy snu. Przed drzwiami znajdował się także zestaw śmietników (to doskonała wiadomość, bo z tymi w Japonii jest naprawdę dramatycznie), toalety oraz umywalki.

W jednej sali czekało na gości kilkadziesiąt kapsułek. A co w nich? Jedno gniazdko, jeden port USB typu A do ładowania urządzeń oraz kontroler do światła. Poza tym - rzecz jasna - poduszka, pościel oraz kurtynka którą można odgrodzić się od świata. By wygodnie spędzić noc - zdecydowanie wystarczy. Nie mam problemów a klaustrofobią (ale też nie jestem specjalnym fanem ciasnych pomieszczeń) — ale rozmiar miejsca które miałem do swojej dyspozycji wydawał mi się... po prostu w porządku. Mogłem tam wygodnie usiąść. Mogłem się wygodnie położyć. Spokojnie mogłem wdrapać się z plecakiem, komputerem i zestawem ładowarek, by zadbać o baterię w komputerze, tablecie, aparacie fotograficznym, telefonie oraz zegarku. I tak — na wszystkie te przedmioty także starczyło miejsca, a ja spokojnie się wyspałem.

Reklama

Często przy dyskusjach o hotelach kapsułkowych pojawia się pytanie: co z hałasem? Co z chrapaniem naszych sąsiadów? Co z rozmowami, ludźmi którzy przychodzą i wychodzą. Szczerze mówiąc - nie mam najmniejszego pojęcia. Nie korzystałem ani ze słuchawek, ani z (dostępnych za darmo w hotelu) zatyczek do uszu. Nie było krzyków, a zgodnie z regulaminem obowiązującym w hotelu — nikt nie prowadził rozmów telefonicznych, ani nie słuchał niczego za pośrednictwem głośników. Każdą ze spędzonych tam nocy przespałem spokojnie, bez jakiegokolwiek "ale".

Jak z filmu sci-fi. To było coś, czego nie zapomnę na długo

Doświadczenie spania w wybranym przeze mnie kapsułkowym hotelu zapamiętam na długo. Dlaczego? Przede wszystkim za niezwykłe wieczory, podczas których wszyscy wyglądali tak samo (te same pidżamy, te same kapcie, to samo zmęczenie wypisane na twarzy po całym dniu wrażeń). Czekaliśmy na windy, snuliśmy się korytarzami, a zdarzało się też wjechać na 11 piętro gdzie czekał na nas automat z przekąskami, napojami i zestawem potencjalnie przydatnych podczas pobytu gadżetów. Szare ściany i wnętrze imitujące beton w połączeniu z chłodnym światłem robiło klimat, którego nie da się zapomnieć. A całe doświadczenie także należało do tych miłych. Sporo "futuryzmu" dodawało hotelowi kapsułkowemu też "legitymowanie" się zawsze kartą z kodem QR — to właśnie czytniki elektroniczne pozwalały nam odblokować drzwi, przywołać windę czy dostać się do naszej szafki w szatni.

Reklama

Czy jest coś, do czego mógłbym się przyczepić? Hmmm... myślę, że tak — chociaż mnie ani trochę to nie dotknęło. Przede wszystkim — w godzinach 10-14 goście proszeni są o opuszczenie hotelu, bo trwa wtedy wielkie sprzątanie (a pół godziny przed — w całym hotelu rozbrzmiewają futurystyczne komunikaty, które o tym przypominają). Mogą zostać wyłącznie w czymś na wzór lobby, które de facto jest... przestrzenią coworking space'ową — pełną zieleni, z pięknym widokiem, gniazdkami itd.  Rozumiem jednak że dla zmęczonych dusz, które chciałyby w spokoju pospać nieco dłużej - takie podejście do tematu może okazać się dość uciążliwe.

Cóż - trudno też ukryć, że dużo większe wrażenie całe doświadczenie zrobiłoby, gdybym nigdy nie musiał prosić o pomoc obsługi przy check-inie. Bo prawda jest taka, że poza tym spotkałem jakiegokolwiek pracownika wyłącznie raz. Gdy siedziałem we wspomnianym co-workingu i chciał się upewnić, że zostaję na kolejny dzień — bo tylko wówczas byłem upoważniony do tego, aby móc tam zostać.

Dlaczego tekst o hotelu kapsułkowym trafia na AntyWeb? Trochę z luzu tematycznego, a trochę jednak dlatego, że w dużej mierze całe to doświadczenie w wydaniu wybranej przeze mnie sieci było oparte na bezzałogowości. Kody QR, automatyczne odblokowywanie, maszyny do check-inu i uiszczenia opłat za nocleg. Skanery, kody, cisza, spokój i wszyscy ubrani w te same pidżamy. Moim pierwszym skojarzeniem był bez wątpienia serial Dollhouse :).

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama