Świat

Za kilka dni premiera YotaPhone. Jest na co czekać?

Maciej Sikorski
Za kilka dni premiera YotaPhone. Jest na co czekać?
Reklama

Za niecały tydzień, czwartego grudnia, w Moskwie odbędzie się impreza, którą do pewnego czasu żyje część rosyjskich serwisów technologicznych. Gospoda...

Za niecały tydzień, czwartego grudnia, w Moskwie odbędzie się impreza, którą do pewnego czasu żyje część rosyjskich serwisów technologicznych. Gospodarzem wydarzenia będzie firma Yota Devices, a gwóźdź programu stanowić ma ich produkt, wyczekiwany od kilku lat smartfon YotaPhone. Cóż w nim takiego szczególnego? Urządzenie wyposażono w dwa wyświetlacze, w tym jeden E-ink.

Reklama

Twórcy sprzętu długo kazali czekać na swój produkt. Możliwe nawet, że zbyt długo. Pamiętałem, iż kiedyś już pisałem o tym modelu na AW, sprawdziłem i okazało się, że było to prawie rok temu. A nie był to początek prac – te sięgają kilka lat wstecz. Nie ulega wątpliwości, że działa to na niekorzyść produktu, ponieważ zdążył się on już zestarzeć: specyfikacje, które wymieniłem przed rokiem prawdopodobnie nie uległy zmianie. Oznacza to spadek prognozowanej ceny? Rok temu wspominano o blisko 20 tys. rubli (około 2 tys. złotych), teraz poznaliśmy oficjalną cenę przedsprzedaży: blisko 20 tys. rubli. Kiepski pomysł, który już na wstępie może pomieszać szyki producentowi.


Na co może liczyć klient, który zdecyduje się na smartfon YotaPhone? Z opublikowanych danych (niektórzy liczą jeszcze na jakieś niespodzianki) wynika, iż na pokład trafią m.in. dwurdzeniowy procesor Qualcomm Snapdragon o taktowaniu 1,7 GHz, 2 GB pamięci operacyjnej, 32/64 GB pamięci wbudowanej (bez wsparcia dla kart microSD), a także dwa aparaty (główny 13 Mpix, przedni 1 Mpix). Do tego moduły Wi-Fi, Bluetooth i GPS, akumulator o pojemności 1800 mAh oraz Android Jelly Bean 4.2.2. Produkt o wymiarach 133,6 x 67 x 9,99 mm i wadze 146 g otrzyma wsparcie dla sieci czwartej generacji. W przypadku tego urządzenia najważniejszy jest jednak ekran, a właściwe ekrany.

Producent zdecydował się na 4,3-calowy kolorowy wyświetlacz o rozdzielczości 1280x720 pikseli, a także na ekran E-ink w takim samym rozmiarze (rozdzielczość 640x360 pikseli). Cel takiego zabiegu jest oczywisty – czas pracy urządzenia na jednym ładowaniu ma ulec wydłużeniu. O ile? Trudno stwierdzić. Będzie to oczywiście zależało od konkretnego użytkownika. Na pierwsze testy prezentujące przybliżone wyniki, przyjdzie nam trochę poczekać. Skoro już o czekaniu mowa: kiedy słuchawka może się pojawić poza rosyjskim rynkiem? To zagadka – rok temu przekonywano, że nastąpi to w roku 2013, dzisiaj wiadomo, iż nic z tego nie wyszło. Trzeba zatem czekać. Czy jest właściwie na co?


Fakt, iż firma Yota Devices zaliczyło spore opóźnienie z pewnością nie pomaga urządzeniu. Owszem, lepiej dopracować produkt niż wypuszczać na rynek coś, co bardziej przypomina prototyp, ale to marne pocieszenie. Nie chodzi nawet o parametry sprzętu, bo te mogą w zupełności wystarczyć, by smartfon działał płynnie. Największy problem stanowi teraz dość wysoka cena. YotaPhone jest oczywiście pewnym novum, a za nowinki płaci się ekstra, lecz nie jestem pewien, czy w tym przypadku producentowi uda się przekonać klientów, że warto wyłożyć wspomniane pieniądze.

Chociaż prace nad smartfonem trwały kilka lat, to firmie z pewnością nie udało się uniknąć wszystkich niedociągnięć. Model zaliczy zatem "choroby wieku młodzieńczego", a wraz z nim zaliczą je użytkownicy. Pojawia się pytanie, czy w tym przypadku bilans zysków i strat będzie dla nich pozytywny? Jeśli zdecydowanie nie, to rosyjska firma może mieć kłopoty już przy pierwszej wersji produktu, a przecież wiązano z nim spore nadzieje. Nie można go oczywiście na wstępie przekreślać, ale nie ulega wątpliwości, że Rosjanie staną przed sporym wyzwaniem. Osobiście kibicuję, bo pomysł ciekawy i może wprowadzić do branży powiew świeżości.

Reklama

Źródło grafik oraz informacji: hi-tech.mail.ru

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama