Tworząc teksty na AW nierzadko jesteśmy nie tylko autorami, ale też cichymi bohaterami wpisów prezentując swój sprzęt, używane aplikacje, usługi itp. ...
Tworząc teksty na AW nierzadko jesteśmy nie tylko autorami, ale też cichymi bohaterami wpisów prezentując swój sprzęt, używane aplikacje, usługi itp. Wiecie o nas sporo, każdy redaktor/bloger pewnie wyrobił sobie jakąś opinię u Czytelników. Mechanizm działa też w drugą stronę – piszecie komentarze, udzielacie się pod wpisami, więc zdążyliśmy Was poznać. Przynajmniej niektórych. Na podstawie tych obserwacji oraz interakcji mogę napisać, za co Was lubię i za co jestem wdzięczny.
Tytuł rodem z rozprawki na teście gimnazjalnym, ale oddaje on sedno niniejszego wpisu. Wspomnę o kilku rzeczach, za które naprawdę Was lubię i doceniam. Przynajmniej część z Was, bo niektórych po prostu nie da się lubić, chociaż się staramy. Dzisiaj będzie sympatycznie, ponieważ święta za rogiem i warto rozstać się w przyjaznej atmosferze. Po powrocie z krótkiego wypoczynku zostaniecie jednak powitani przez drugą część dyptyku i, jak powiedział mi kiedyś pewien Boszniak, za drugim razem nie będzie miło…;)
Tymczasem wróćmy do chwalenia i podziękowań. Bo czasem jest za co dziękować. Tomasz pisał jakiś czas temu, że poziom merytoryczny komentarzy rośnie, co go cieszy. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko podpisać się pod tą opinią, jestem przekonany, że Koledzy z redakcji zrobią podobnie. Dzięki temu, że komentarze zyskują na jakości, darzymy Was większym szacunkiem, zaczynamy liczyć się z Waszą opinią i piszę to bez ściemy. Jeżeli autor jest przekonany, że pod jego tekstem nikt nic nie napisze albo nie będzie to zbyt wysublimowany komentarz, to nie czuje presji. Jeśli jednak pojawiają się rozbudowane opinie, w których wytykacie mu błędy i niszczycie wpis niczym domek z kart (o ile jest kiepski, a krytyka uzasadniona), to presja rośnie – przed kliknięciem „opublikuj” człowiek zastanowi się dwa, a może nawet trzy razy, czy wszystko zrobił tak, jak być powinno.
Na dobrą sprawę ta myśl przyświeca piszącemu już przed zabraniem się za pisanie, na etapie doboru tematu. Ten ostatni nie może, przynajmniej nie powinien, być losowy, ponieważ to kiepski fundament do zbudowania sensownego wpisu: zagadnienie może być niewłaściwe, znajomość kwestii słaba, rozwinięcie pomysłu jedynie infantylne. Rezerwując temat w grafiku, z tyłu głowy pojawia się pytanie: jak zareagują na to ludzie? Autor zaczyna się stresować tą sytuacją, świadomością, że ktoś przeczyta jego wpis i ma możliwość poddania go krytyce. Jest to jednak stres mobilizujący. Przynajmniej w moim przypadku. Tym samym dziękuję Wam za kontrolę, która potrzebna jest każdemu.
Swoimi komentarzami zmuszacie nas nie tylko do zastanawiania się nad tym, co piszemy, ale też nad tym, jak to robimy. Warsztat ulega poprawie, by czytało się lepiej. I żeby pojawiało się mniej komentarzy dotyczących stylistyki, ortografii, błędów językowych. Wiem, co napiszecie odnośnie tego fragmentu, ale od razu uprzedzę – piszę ze swojej perspektywy ;) Lubię Was za to, że mnie zwracacie uwagę i dzięki temu po kilku latach pisania mogę śmiało stwierdzić, że kiedyś było gorzej. Odczuwam progres, więc jest dobrze. Nadal.
Skłaniacie nas także do drążenia tematu. Nie ukrywam, że niejednokrotnie zdarzyło mi się pobieżnie omówić jakieś zagadnienie i dopiero komentarze zmusiły mnie do głębszego przyjrzenia się sprawie. Często nie uwzględniałem już tego we wpisie na zasadzie aktualizacji, nie pisałem też dodatkowego tekstu ze zdobytymi informacjami, ale wiedzę przyswajałem i mam nadzieję, że potem udawało się zrobić z niej pożytek. Przy okazji powtarzałem sobie, że nie popełnię więcej tego błędu i nie zabiorę się za pisanie bez dogłębnej analizy tematu. W praktyce oczywiście różnie z tym bywa i co jakiś czas na głowę wylewany jest kubeł zimnej wody. Cóż, nikt nie jest doskonały.
Inny wątek stanowi dodawanie przez Was informacji nie na zasadzie wytykania błędów czy niewiedzy, ale po prostu rozwinięcia tematu, dopowiedzenia. Jesteśmy tylko ludźmi i wszystkiego nie wiemy, czasem na uwzględnienie każdego motywu brakuje po prostu miejsca. Może śmiesznie to brzmi w przypadku bloga, ale przecież i tu wpis nie powinien się ciągnąć w nieskończoność: istnieją pewne reguły i ramy, które są ważne dla obu stron. Nie piszecie zatem, że autor jest idiotą i nie wspomniał o tym albo o tamtym. Uzupełniacie wpis skupiając się przede wszystkim na samym zagadnieniu, a nie chęci pogrążenia autora. Wypada za to podziękować, bo to czyni AW znacznie ciekawszym miejscem.
Nierzadko czytam Wasze komentarze uzupełniające temat z wielkim zainteresowaniem, czasem robię nawet notatki (zdarzają się komentarze znacznie ciekawsze od samych wpisów, także moich, i nie będę tego ukrywał). To może być nawet jedno zdanie/słowo, ale dające do myślenia. Serio. Podajecie sporo ciekawych informacji, tłumaczycie coś (mnie lub pozostałym Czytelnikom), rzucacie inne światło na całą sprawę. Chyba właśnie to cenię najbardziej. Publikuję tekst i mam swoją wizję danej kwestii, mam też solidne argumenty, by jej bronić. Potem czytam Wasze komentarze i próbuję to ułożyć na nowo. Nie chodzi o to, że ulegam czyimś wpływom, ale jeśli przedstawiacie w sposób klarowny zupełnie inne podejście do danego zagadnienia, to nie ma sensu na siłę upierać się wyłącznie przy swoim zdaniu. Tym samym współtworzycie kolejne teksty, ponieważ wpływacie na mój odbiór świata nowych technologii. Od razu zaznaczę, że moje honorarium nie podlega podziałom – pracujecie charytatywnie ;)
Wspomniana interakcja i możliwość szybkiego poznania opinii innych (lub w ogóle poznania czyjejś opinii) to spora zaleta nowych mediów. Redaktor piszący w gazecie mógł co prawda dostawać kiedyś papierowe listy czy telefony, dzisiaj zapewne przede wszystkim maile od czytelników, ale szybka wymiana zdań pod tekstem wydaje się przy tym znacznie lepszym rozwiązaniem (nie twierdzę, że nie ma ona minusów). W miarę szybko można też wrócić do starego tekstu, nierzadko dowiedzieć się, iż był on komentowany jeszcze długo po publikacji i w wyniku dyskusji wypłynęło sporo ciekawych faktów, zróżnicowanych opinii. Za to zdecydowanie należy się Wam dobre słowo: niektóre dyskusje potrafią być inspirujące i podsuwają pomysły na kolejne wpisy.
Technologie technologiami, ale nie samym IT człowiek żyje – czasem pod tekstami pojawiają się komentarze nie tyle inspirujące, co rozweselające. Lubię Was za poczucie humoru, które czasem wywołuje uśmiech na twarzy na przynajmniej kilka godzin. Jedne żarty bardziej wysublimowane, inne mniej – wiadomo, jak jest. Niektóre bawią nawet po kilku miesiącach, gdy wróci się do jakiegoś tekstu, by podlinkować do niego w świeżym wpisie. Zapewniam, że bawią nawet zgryźliwe żarty – zdecydowanie lepiej wytykać błędy w formie zabawnych docinków, niż przez wylewanie na głowę wiadra z pomyjami i bezpardonowe szydzenie.
Lubię Was również za dobre słowo. Potraficie zrugać człowieka, gdy opublikuje gniota, ale jednocześnie umiecie też docenić naprawdę dobry tekst. I nie piszę tego z zamiarem wymuszania pozytywnych komentarzy (te mogą zepsuć autora ;)) – po prostu cieszę się, gdy czytam dobry tekst kolegi z AW i pod wpisem znajduję słowa uznania. Jeszcze bardziej cieszę się, gdy wiem, że wykonałem dobrze swoją pracę i ktoś to potwierdza. To motywuje do pracy i przekonuje, iż nie robi się czegoś pozbawionego sensu. Podejrzewam, że każdy z Was ma podobnie – lubi, gdy dobra robota zostaje doceniona.
Reasumując. Lubię Was za pilnowanie poziomu wpisów, rozwijanie poruszanych tematów, poszerzenie mojej wiedzy i światopoglądu, zwracanie uwagi na istotne elementy, żarty. Za dobre słowo również. Zwracam się bezosobowo i do wszystkich, ale nie ulega wątpliwości, że jednych lubię bardziej, a innych mniej – zapewne podobnie jest z Waszym odbiorem redaktorów AW. Po pseudonimach i nazwiskach nie będę jednak wymieniał, bo jeszcze się rozbisurmanicie. I tak wystarczy już tego kadzenia – szykujcie się na wtorkowy poranek…;)
Rozmowa z grafiki tytułowej pochodzi z tego wpisu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu