YouTube

YouTube zmienia zasady - na celowniku jest... jedzenie. To nie pomoże

Jakub Szczęsny
YouTube zmienia zasady - na celowniku jest... jedzenie. To nie pomoże
Reklama

YouTube to dziwna platforma contentowa. Nie pozwala na mówienie o narkotykach m. in. w kontekście redukcji szkód i edukowaniu o ich szkodliwości (demonetyzuje lub usuwa materiały), ale pozwala na wykorzystywanie niepełnosprawnego intelektualnie człowieka, by na nim zarabiać kasę (Kononowicz). Teraz biorą się za... jedzenie. Oraz za kwestię zaburzeń odżywiania.

Warto wspomnieć o tym, że YouTube już usuwa treści, które promują zaburzenia odżywiania. Teraz natomiast, serwis będzie również zabraniać treści o zaburzeniach odżywiania, które mogą nakłaniać do ich naśladowania. Czyli - jeżeli ktoś powie w filmie, że dobrze jest przyjmować tylko sok z buraków przez trzy dni (nie pijąc i nie jedząc nic innego) - taki materiał zostanie usunięty. Tak samo, jak i ten, który będzie dotyczył drastycznego obniżenia ilości przyjmowanych kalorii.

Reklama

Niektóre filmy mogą promować nierealistyczne standardy, dotyczące wyglądu ciała i diety, co może prowadzić do niskiego poczucia własnej wartości u dzieci, które czują, że nie są w stanie osiągnąć tych standardów. Ponadto, wiele filmów związanych z "jedzeniowym lifestyle'em" dotyczy niebezpiecznych sposobów radzenia sobie z nadprogramowymi kilogramami, co może prowadzić do zachęcania ludzi do używania "cudownych diet", co w dłuższej perspektywie może prowadzić do zaburzeń odżywiania.

Influencerzy często również reklamują produkty takie jak suplementy, co może prowadzić do problemów związanych z ich nadużywaniem. Moim skromnym zdaniem, to również powinno zostać ukrócone i... oby tak było. Bo przecież wiemy, że influencerzy są w stanie zareklamować dosłownie każdy produkt: choćby były to ekskrementy w pozłacanym opakowaniu. Kasa, kochani. Kasa.

YouTube będzie łaskawszy dla szczególnego rodzaju treści

Jeśli tylko materiały będą dotyczyły zaburzeń odżywiania w zakresie edukacji o nich, mogą one otrzymać tzw. "panele kryzysowe" (informacje o możliwości uzyskania pomocy - na razie dostępne tylko w USA, Wielkiej Brytanii, Indiach, Kanadzie, Japonii, Korei, Meksyku, Francji i Niemczech), gdzie użytkownik znajdzie przydatne numery telefonów lub linki. Dodatkowo, takie materiały mogą zostać opatrzone ograniczeniem wiekowym - będzie więc tak, że młoda osoba po prostu nie będzie mieć do nich dostępu. Również niezalogowani użytkownicy ich nie obejrzą.

Wszystko ładnie, pięknie - ale YouTube i tak nie odzyska kontroli nad tym, co się u niego dzieje. Wszystko to dzieje się w obliczu ogromnej krytyki serwisów conentowych z powodu promowania nierealistycznych kanonów piękna, lifestyle'u, stanu posiadania - co z kolei prowadzi do różnorakich schorzeń mentalnych (które zaczynają być - niestety - chorobą cywilizacyjną). Nie da się kontrolować czegoś, co jest tak rozległe i tak bardzo polega na tym, co wrzucają tam sami użytkownicy. Facebook już o tym wie. YouTube dopiero się o tym przekonuje.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama