Sprawa się już nieco uspokoiła, ale różnica była zauważalna. Wyobraźcie sobie, Drodzy Czytelnicy, że Google chciało mnie koniecznie przymusić do powrotu do płacenia za YouTube Premium. W ramach eksperymentu postanowiłem... zrezygnować z usługi. Dlaczego? Bo tak. Chciałem zobaczyć co się stanie.

To, co stało się potem, przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Szybko okazało się, że YouTube Premium to usługa, bez której... trudno jest żyć. Ale nie dlatego, że jest taka dobra - Google dba o to, bym nie czuł się zbyt pewnie w trakcie buszowania po jego podwojach bez opłacania miesięcznego abonamentu. Wszystko dlatego, że YouTube Premium to zwyczajnie sposób na usunięcie reklam z YouTube'a. A. I jeszcze możliwość odtwarzania wideo na wyłączonym ekranie. Tak, można pobierać filmy i ma się dostęp do paru innych usług. Ale mnie to nie przekonało - jak pisałem w innym wpisie na ten temat. Największą zaletą tej usługi jest zdecydowanie święty spokój. I właściwie nic poza tym.
Na moment wyłączenia mi usługi YouTube Premium przygotowałem się zawczasu. I... byłem mocno zaskoczony.
Dwa konta - nie ten sam YouTube
Na jednym z kont nigdy nie miałem włączonej usługi YouTube Premium, choć rzecz jasna usługa mi to proponowała. Miesiąc za darmo - standard. Ale uznajmy, że Google nie wie, że "ja wiem". Dobrze, świetnie. Na drugim koncie natomiast YouTube Premium zamienił się w tryb Standard i... efekt przerósł moje oczekiwania. Nie brakowało mi wcale zapisywania sobie plików na później - cały czas jestem w mieście, nie zdarza się (chyba, że w garażu), że nie mam dostępu do internetu. Nie podróżuję w środkach komunikacji międzymiastowej, czy samolotami. Tyle dobrego dla mnie. Odtwarzanie plików w tle, bez włączonego ekranu - też mi tego nie brakuje.
Ale to, co stało się z reklamami - dramat. Reklam było w moim odczuciu znacznie więcej, niż na koncie, które nigdy YouTube Premium nie zobaczyło. Wychodzę zatem z założenia, że jest to bardzo wyrafinowana próba... skłonienia mnie do powrotu na łono płatnej wersji usługi. W międzyczasie dostawałem co jakiś czas powiadomienia o tym, że mogę wrócić do YouTube Premium. Świetnie, ale na razie nie chcę. Eksperyment musi trwać.
W około dziesięciominutowym materiale spokojnie mogło być około czterech reklam. Pół na pół oceniłbym stosunek tych zdatnych do wyłączenia oraz tych, które trzeba obejrzeć, aby móc kontynuować. Przerwałeś oglądanie filmu i powracasz do niego za kilka minut? Bum, reklama. Na koniec filmu - również reklama. Rzadko kiedy zdarza się, że występuje materiał, w którym na samym początku również nie ma reklamy. Chyba, że któryś został zdemonetyzowany - wtedy rzecz jasna treści sponsorowanej nie zobaczymy.
Co z jakością tych reklam?
Tutaj jest względnie normalnie - Google zdaje się odpowiadać na to, co rzeczywiście interesowało mnie w ostatnim czasie i czego poszukiwałem w wyszukiwarce. Pod tym względem Google nie mam wiele do zarzucenia.
Niestety, miałem wrażenie, że między mną, a Google zaczęła się przykra wojna "na wyniszczenie". Gdzie wyniszczonym (reklamami) mam być ja. Rozumiem - każdy chce zarobić, Google przede wszystkim. Niemniej, porównując obydwa konta, mam wrażenie, że wpadłem do "maszynki", w której liczy się tylko to, aby wydrzeć ode mnie pieniądze - za wszelką cenę. YouTube atakował mnie reklamami w taki sposób, abym po prostu zatęsknił za materiałami, które odtwarzają się bezproblemowo - bez reklam, bez przerywania ich i bez irytowania się, że znowu muszę obejrzeć taką i taką reklamę.
Czytaj również: Rosja może na dobre pożegnać Facebooka, YouTube czy Twittera
Wykupiłeś YouTube Premium? Lepiej nie przestawaj
To niezwykle ciekawa sprawa w moim odczuciu - YouTube mocno dba o to, by jego płatna wersja monetyzowała się w odpowiedni sposób. Próbuje nie doprowadzać do odpływu płacących użytkowników w taki sposób, w jaki potrafi najlepiej - przekonując użytkownika do tego, że świat po zapłaceniu chociażby raz, nie będzie już taki sam. I ja to rozumiem - z biznesowego punktu widzenia właśnie o to chodzi. Aby użytkownik płacił i nie odchodził w siną dal. YouTube jest w o tyle dobrej sytuacji, że konkurencji zasadniczo na swoim poletku po prostu nie ma. No, bo jak - pójdziesz gdzie indziej oglądać materiały tego samego twórcy? To tak nie działa.
Zdanie sobie sprawy z tego, w jaki sposób YouTube próbuje przekonać użytkownika na łono wersji Premium jest jednak doświadczeniem ciekawym i... potrzebnym w mojej ocenie. Wiele mówi się o tym, że wielkie firmy IT mają "jakiś" wizerunek, najlepiej taki "przyjazny", bazujący na dobrych wartościach oraz odpowiedzialności za losy świata. Zetknięcie się z machiną biznesową mówi nam jednak jasno: liczy się głównie pieniądz.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu