Yahoo pod skrzydłami Google? Kilka lat temu taki scenariusz wydawał się nieprawdopodobny. Ale warto dodać, że w tym samym czasie uznalibyśmy za mało realny scenariusz, w którym top menedżer Google zostaje szefem Yahoo. A tak się przecież stało, Marissa Mayer objęła stery w firmie, z którą chwilę wcześniej rywalizowała. Dlatego nie można wykluczać, że ta historia jeszcze nas zadziwi. I pewnie skłoni do refleksji: oto legenda Doliny Krzemowej szuka kupca, który przerwie pasmo nieszczęść...
Koniec spekulacji, czas na konkrety
Temat podejmowałem jeszcze od koniec ubiegłego roku, pisałem wówczas, że firma rozważa podział i sprzedaż niektórych części. Sytuacja nie wyglądała zbyt dobrze, głośno mówiło się o tym, że strategia Mayer nie przyniosła korzyści, że firma wpakowała się w jeszcze większe kłopoty. W kolejnych miesiącach atmosfera zagęszczała się, pojawiały się głosy dotyczące zmiany CEO, szukania inwestora, zwolnień i zamykania tych ścieżek rozwoju, które nie rokowały zbyt dobrze.
Jeszcze zimą okazało się, że firma jest gotowa na rozmowy o przejęciu i zachęcała wóczas do składania ofert. Podobno zgłosiło się kilkadziesiąt podmiotów, które mogłyby przejąć całą korporację lub przynajmniej jej część. Do tematu wracam, ponieważ kończy się czas sprawdzania kondycji Yahoo i firmy zainteresowane przejęciem będą musiały złożyć swoje oferty - to nastąpi w przyszłym tygodniu. Dowiemy się, ilu graczy poważnie myśli o zakupie i jakie pieniądze są w stanie wyłożyć na stół. Jedno jest pewne: nie będą to dziesiątki miliardów dolarów, które pod koniec poprzedniej dekady oferował za Yahoo gigant z Redmond, czyli Microsoft. Tamte czasy odeszły bezpowrotnie, a z okresu wyścigu z Google zostały już tylko zapisy w internetowych kronikach. A skoro już o Google mowa.
Google, Microsoft, Verizon... Kto przejmie Yahoo?
Dopiero za kilka dni przekonamy się, kto o przejęciu myśli poważnie. Ale nie brakuje już plotek i spekulacji. Wspomina się np., że złożenie oferty rozważa Google. Zaraz pojawią się pewnie teorie spiskowe - przecież podobnie wyglądała historia przejęcia oddziału komórkowego Nokii przez Microsoft: Stephen Elop trafił do europejskiej legendy, obniżył jej kapitalizację (tak widzi to część komentujących) i wrócił do MS. Z biznesem komórkowym. Mayer też może wrócić do byłego pracodawcy. Gdy "księżniczka Google" przechodziła do Yahoo akcje firmy kosztowały mniej niż dzisiaj, ale to jeszcze nie oznacza, że Google zapłaciłoby mniej za ten biznes...
Zwolennicy tej teorii musieliby jednak odpowiedzieć na proste pytanie: czy Google naprawdę potrzebuje tego biznesu? Albo czy czuło się zagrożone kilka lat temu? Już wtedy Yahoo był graczem pogrążonym w kryzysie. Zwycięstwo byłoby symboliczne. Jasne, to oznaczałoby dalsze umacnianie się Google na rynku, Yahoo wciąż może być łakomym kąskiem, ale firma z Mountain View poradzi sobie bez wydawania kilku czy nawet kilkunastu miliardów dolarów. Zastanawia przy tym, w jakich okolicznościach Mayer opuściła firmę Brina i Page'a? Ma dzisiaj z kim prowadzić rozmowy, kogo namawiać albo gdzie szukać pracy?
Ta ostatnia może jej być potrzebna, gdyby Google jednak nie kupiło Yahoo. Za najpoważniejszego kupca uważa się korporację Verizon, największego amerykańskiego operatora telefonii komórkowej. Gigant o kapitalizacji przekraczającej 200 mld dolarów ponoć bardzo poważnie podchodzi do tematu, trzeba też wspomnieć, że w ubiegłym roku kupił on inną "wyblakłą" legendę IT: firmę AOL. Do tej ostatniej należą m.in. serwisy Engadget czy TechCrunch. Ciekawa drabinka, można w to wmontować i Yahoo, rozbudowywać segment dostarczania treści. I reklamy. W przypadku przejęcia przez Verizon, Mayer może podobno przyjść do pracy z pudełkiem na swoje rzeczy, firmą będą zarządzać inni ludzie.
Co z Microsoftem, który kiedyś był zainteresowany Yahoo? Tym razem podobno nie zamierza zgłaszać oferty. Ale wymienia się go w gronie firm, które i tak mogłyby uczestniczyć w tej transakcji - gigant z Redmond ma kontach grube miliardy i miałby nimi wesprzeć kupujących. Co z tego wyjdzie? Pierwsze odpowiedzi poznamy już w przyszłym tygodniu.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu