Xiaomi Mi 11 pojawi się w Polsce 25 lutego, ale miałem okazję przyjrzeć mu się już z bliska i zobaczyć, jak zmienił się względem swojego poprzednika. Wszystko oczywiście wyjdzie w testach, ale na pierwszy rzut oka wydaje się, że ma szanse stanąć w szranki z flagowcami konkurencji. I spokojnie, ma ładowarkę w pudełku.
Widziałem już Xiaomi Mi 11. Nowy flagowiec robi wrażenie, ale kluczowa będzie jego cena
Xiaomi nie miało łatwo z modelem Mi 10, bo choć smartfon był naprawdę solidny, klienci z trudem przełknęli dużo wyższą cenę. Dla przypomnienia - Mi 9 debiutował w cenie 1900 złotych, Mi 10 wyceniono na 3500 złotych. Owszem, ubiegłoroczny model nie musiał iść w związku z tym na ustępstwa, ale nie do tego przyzwyczaiła polskich klientów chińska firma. Nie sądzę by Mi 11 kosztował mniej niż 3500 złotych, szczególnie patrząc na jego podzespoły.
Na pierwszy ogień jednak wygląd i wykonanie Mi 11. Na przedpremierowym pokazie miałem okazję chwilę go po używać i mimo sporego rozmiaru, dobrze leży w dłoni, nie wydaje się też masywny. Nie jestem jednak do końca przekonany co do wyglądu wyspy na aparaty, choć doceniam, że nie jest to wielki czarny obszar odstający od obudowy. Fakt, minimalnie wystaje, ale nie na tyle by psuć odbiór, fajnie wypadły też zaokrąglenia, choć muszę przyznać, że pomysł Samsunga w Galaxy S21 bardziej przypadł mi do gustu. Błękitny wariant kolorystyczny fajnie odbija promienie słoneczne, zmieniając nieco odcień, natomiast matowe plecki wydają się mniej zbierać odciski palców. Dwie tafla szkła Gorilla Glass Victus łączy aluminiowa ramka, więc można śmiało mówić o produkcie premium - i muszę przyznać, że trzymając Mi 11 w dłoniach odniosłem właśnie takie wrażenie.
Delikatnie zakrzywiony ekran nadaje smartfonowi smukłości i zajmuje praktycznie cały front urządzenia. W lewym górnym rogu znalazło się miejsce dla nieco psującej poczucie symetrii dziurki na przedni aparat. Wyświetlacz robi świetne wrażenie, to AMOLED o przekątnej 6,8 cala, maksymalnej rozdzielczości 1440 na 3200 pikseli, 10-bitowej głębi kolorów, maksymalnej jasności 1500 nitów i bardzo wysokim odświeżaniu na poziomie 120 Hz. Pierwsze testy chińskiej wersji świetnie go oceniają, więc na pewno podczas przygotowywania recenzji będę chciał sprawdzić jak przy tych parametrach wypada HDR10+ w serwisie Netflix. Sampel, którego używałem na pokazie był wcześniejszą wersją niż ta, która trafi do sklepów, ale nie zauważyłem żadnych błędów czy to w wyświetlaniu czy responsywności na dotyk. Wyświetlacz Mi 11 robi świetne wrażenie i jestem bardzo ciekawy jak wypadnie w porównaniu z ekranami topowych Samsungów.
Smartfona napędza ultramocny Snapdragon 888. Najnowszy chip od Qualcomma jest w tej chwili najbardziej wydajnym procesorem obecnym w smartfonach z Androidem, więc mocy Mi 11 na pewno nie zabraknie. Bazowa wersja to połączenie 128 GB pamięci na dane i 8 GB RAMu, choć do wyboru ma być również opcja 256 GB+8 GB oraz nieco mocniejsza 256 GB + 12 GB. Mówiąc szczerze - cicho liczyłem na to, że bazówka dostanie 12 GB, a mocniejsza odsłona 16 GB, ale nie sądzę by ktoś narzekał na ósemkę. Pamięć na dane to szybkie UFS 3.1, ale nie ma opcji jej rozbudowy kartami microSD, więc to pewien minus.
Konkurencja od lat próbuje dogonić aparaty w smartfonach Samsunga i może się okazać, że Xiaomi będzie w tym roku bliżej niż kiedykolwiek wcześniej. Zestaw tylnych obiektywów jest raczej standardowy i nie ma tu kosmicznych zoomów i tego typu bajerów, którymi szczyci się koreański producent. Główny aparat to matryca 108 Mpix, stabilizacja optyczna oraz przysłona f/1.9. Szeroki kąt daje 123 stopnie, ma matrycę 13 Mpix i światło f/2.4. Trzecie "oczko" to obiektyw...makro. 5 Mpix i światło f/2.4 nie wygląda za dobrze na papierze, ale testerzy donoszą, że "czyni cuda", więc jestem bardzo ciekawy jak wypadnie podczas recenzji (niedługo mamy otrzymać testowy model, więc na pewno sprawdzę ten aspekt).
Tryb nocny ma działać na wszystkich trzech aparatach i oferować świetne rezultaty, ale nie miałem okazji sprawdzić go w akcji ze względu na porę dnia i warunki. W tekście widzicie kilka przykładowych zdjęć zrobionych Mi 11 i wyglądają bardzo dobrze, więc zapowiada się, że zdadzą egzamin i będą mocnym punktem smartfona.
Telefon kręci wideo w 8K, ale tak jak w Galaxy S21 to raczej ciekawostka niż coś, z czego faktycznie skorzystacie. Mamy 4K i 60 fps, ale mamy również 4K i kręcenie w HDR10+ (jednak wtedy tylko w 30 klatkach, przynajmniej na przedpremierowym samplu). Efekt jest bardzo dobry, przynajmniej na pierwszy rzut okaz - podczas przygotowywania recenzji na pewno sprawdzę tę funkcję dokładniej.
Xiaomi Mi 11 ma baterię o pojemności 4600 mAh, obsługuje szybkie ładowanie przewodowe 55 Watów, co powinno naładować ogniwo do pełna w 45 minut. Mamy tu też szybkie ładowanie bezprzewodowe (50 W) i bezprzewodowe ładowanie zwrotne 10 Watów.
Wbrew temu, co można było zrozumieć na światowym przedpremierowym pokazie, dostępna w Polsce Mi 11 będzie miało w pudełku ładowarkę.
Jak na flagowca przystało, mamy w Mi 11 WiFi 6, Bluetooth 5.2, NFC, aptX HD, aptX Adaptive oraz obsługę sieci 5G. Sprzęt po wyciągnięciu z pudełka będzie działał pod kontrolą Androida 11 oraz nakładki systemowej MIUI 12.5. Na pierwszy rzut oka Mi 11 nie idzie więc na żadne kompromisy i jest pełnoprawnym flagowcem.
Krótki czas spędzony z Xiaomi Mi 11 na przedpremierowym pokazie to oczywiście za mało żeby wyrobić sobie o smartfonie konkretne zdanie. Pierwsze wrażenia są jednak jak najbardziej pozytywne. Telefon działa sprawnie, ma bardzo dobry ekran, szybką pamięć wewnętrzną, niezłe aparaty. Wszystko jednak zależy od ceny - na pewno pamiętacie, że mimo kompromisów Mi 9 kosztował na premierę 1900 złotych, Mi 10 natomiast blisko dwa razy więcej, bo aż 3500 złotych. Nie sądzę żeby przy takich podzespołach polska cena Mi 11 była niższa niż Mi 10. Na ogólnej konferencji wspomniano o 799 euro za bazową wersję co już daje 3600 złotych. Czy Xiaomi zaskoczy nas niższą polską ceną? Nie sądzę, ale to uczciwe pieniądze jak za taki sprzęt.
Jeszcze w tym tygodniu trafi do mnie testowy egzemplarz nowego Xiaomi Mi 11 więc korzystając z okazji zapytam - co najbardziej Was interesuje i co chcielibyście żebym sprawdził podczas testów?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu