W styczniu tego roku Xiaomi trafiło na wojskową czarną listę USA. Teraz wiemy już, co było powodem powiazania przedsiębiorstwa z chińskim wojskiem.
O tym, jak polityka może wpływać na kształtowanie się rynku smartfonów (i ogólnie - nowych technologii) wiemy dziś już aż za dobrze. Najpierw jedna polityczna decyzja odcięła Huaweia od krytycznie istotnych partnerów, jak Google czy Qualcomm, których produkty są niezbędne do tego, by odnieść sukces na światowym rynku, efektywnie skazując firmę na powolną śmierć w Europie. Później, w styczniu tego roku, w jednym z ostatnich dni swojego urzędowania, Donald Trump umieścił kolejnego chińskiego producenta, firmę Xiaomi, na liście domniemanych chińskich firm zbrojeniowych. Wiąże się to z tym, że amerykańscy inwestorzy muszą wycofać swoje aktywa z firmy (do 11 listopada 2021 r,) i nie mogą inwestować w Xiaomi. Notowania przedsiębiorstwa w jedną chwilę zaliczyły bardzo duży spadek, a na rynku zapanowała niepewność co do przyszłości Xiaomi, ponieważ ban na Huawei, odcinający go od usług Google, również poprzedzony był wpisaniem na czarną listę militarną. Teraz jednak dowiedzieliśmy się, dlaczego Xiaomi się na takiej liście w ogóle znalazło.
Xiaomi na czarnej liście przez odznaczenie dla CEO
W dniu w którym Xiaomi trafiło na listę, firma wydała oświadczenie, zdecydowanie zaznaczając, że "nie jest własnością chińskiego wojska, nie jest kontrolowana ani powiązana z chińskim wojskiem i nie jest „Komunistyczną Chińską Kompanią Wojskową” zdefiniowaną w ustawie NDAA [National Defense Authorization Act]. Spółka podejmie odpowiednie działania w celu ochrony interesów swoich i akcjonariuszy”. W styczniu ciężko było na tej podstawie wysnuć jakiekolwiek wnioski, ponieważ nie wiadomo było, co tak naprawdę spowodowało decyzję Białego Domu. Dziś, dzięki materiałowi Wall Street Journal wiemy, że na skargę Xiaomi odnośnie wpisania na listę, Departament Obrony odpowiedział własnym pozwem, w którym wspomina o powodzie takiej decyzji.
Według Departamentu oficjalnym powodem umieszczenia Xiaomi na czarnej liście jest wyróżnienie, które CEO firmy, Lei Jun, otrzymał za działanie na rzecz rozwoju Chin. Jun, wraz ze 100 innymi CEO, uhonorowany został tytułem "Wybitnego budowniczego chińskiego socjalizmu". Dla Departamentu Obrony punktem zapalnym było to, że odznaczenia przyznawało chińskie Ministerstwo Przemysłu i Technologii Infromatycznych (MIIT), które według Departamentu odpowiada za koordynacje współpracy pomiędzy prywatnymi firmami a sektorem wojskowym. MIIT ma prowadzić program wykorzystywania technologii opracowanych przez chińskie firmy do rozbudowy możliwości państwowego wojska. Powiązanie Xiaomi z MIIT było dla Białego Domu wystarczającym powodem do nałożenia sankcji.
Powstają tu dwa zasadnicze pytania. Po pierwsze - czy taki powód jest rzeczywistym powodem, czy tylko wygodnym wytłumaczeniem do stłamszenia kolejnego chińskiego producenta.? Drugie pytanie oczywiście odnosi się do tego, czy wyróżnienie dla CEO Xiaomi rzeczywiście świadczy o powiązaniu firmy ze strukturami rządowymi, czy też Komunistyczna Partia Chin wyświadczyła tym gestem niedźwiedzią przysługę Xiaomi? Być może w najbliższych dniach uda się na oba te pytania uzyskać odpowiedź.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu