Z konta bankowego Xiaomi w Indiach wyparowało 55 mld rupii. Firma miała złamać przepisy handlu międzynarodowego.
O tym, że na najwyższych szczeblach międzynarodowego biznesu przepisy prawa na poziomie krajowych są, jak w Piratach z Karaibów, bardziej wskazówkami niż regułami, przekonaliśmy się już nie raz. Takie rzeczy jak unikanie podatków przez rejestrację w rajach podatkowych, czy wydzielanie za swojej firmy oddziałów by stosować kreatywną księgowość jest nie tyle na porządku dziennym, ale też - wygląda na coś, co jest wręcz wymagane na poziomie multi miliardowych korporacji. Dlatego też przypadki, w których jakiś kraj faktycznie wymusza na korporacji dostosowanie się do lokalnych przepisów, bez trwającego wieki przerzucania się biurokratycznymi pismami, jest czymś nietypowym i na pewno wartym odnotowania. Zwłaszcza, kiedy w procesie korporacja traci z dnia na dzień ponad 700 mln dolarów.
Xiaomi traci w Indiach fortunę. Firma mówi o "nieporozumieniu"
Jak możemy przeczytać na stronie Reutersa, w weekend z konta bankowego Xiaomi w Indiach znikło 55 mld rupii, czyli ekwiwalent ponad 725 mln dolarów. Dlaczego? Wszystko przez to, że, według tamtejszych prawodawców firma złamała prawo, przesyłając taką właśnie kwotę do trzech zagranicznych podmiotów i próbowała przykryć ten transfer pieniężny klasyfikując go jako "opłaty licencyjne". W uzasadnieniu przejęcia pieniędzy z kont Xiaomi możemy przeczytać, że rzekome przelewy miały zostać zlecone przez centralę w Chinach. Nie jest to pierwszy raz, gdy Xiaomi jest w tym kraju oskarżane o łamanie prawa, ponieważ jakiś czas temu rozpoczęto przeciw firmie postępowanie odnośnie rzekomego unikania podatków.
Xiaomi oczywiście nie przyznaje się do łamania prawa i oświadcza, że wszystkie przelewy faktycznie dotyczyły opłat licencyjnych za technologie które są wykorzystywane w dostosowywaniu smartfonów do potrzeb rynku Indyjskiego. Zaznacza też, że przedsiębiorstwo "jest bardzo zaangażowane we współpracę ze stroną rządową w celu wyjaśnienia wszelkich nieporozumień".
O tym, czy Xiaomi faktycznie wyprowadziło tak dużo gotówki pod przykrywką opłat licencyjnych, łamiąc jednocześnie reguły handlu międzynarodowego Indii, przekonamy się niebawem. Natomiast nie można też nie wspomnieć o tym, że tamtejszy rząd szczególnie mocno patrzy na ręce chińskim podmiotom. W zeszłym roku tamtejszy rząd zablokował parwie 60 aplikacji chińskiego pochodzenia pod pretekstem zapewnienia bezpieczeństwa. Pod nóż poszły m.in WeChat, Clash of Clans czy TikTok. Xiaomi jest największym producentem smartfonów na rynek Indyjski, co dodatkowo zwraca uwagę regulatorów na poczynania chińskiego giganta. pobranie z konta ponad 700 mln dolarów wykończyłoby większość firm, więc fakt, że Xiaomi podchodzi do sprawy spokojnie pokazuje, jak gigantycznym przedsiębiorstwem jest ich indyjski oddział.
Patrząc na to, że Indie mają za cel iść z chińskimi podmiotami na pełne zwarcie, myślę, że o ile pozycja Xiaomi wydaje się być niezagrożona, to mniejsi chińscy producenci będą mieli niedługo mocno pod górkę.
W związku z publikacją naszego materiału Xiaomi Polska wystosowało oświadczenie, które zamieszczamy poniżej w całości:
"Jako marka ściśle związana z Indiami, wszystkie nasze działania prowadzimy zgodnie z lokalnymi przepisami i regulacjami Dokładnie przeanalizowaliśmy nakaz wydany przez indyjskie władze państwowe. Wierzymy, że nasze opłaty licencyjne i oświadczenia dla banku są zgodne z prawem i stanem faktycznym. Opłaty licencyjne, które uiszczało Xiaomi India, dotyczyły technologii i własności intelektualnej, wykorzystywanych w naszych produktach w wersji indyjskiej. Uiszczanie takich opłat licencyjnych przez Xiaomi India jest zgodnym z prawem porozumieniem handlowym. Jednakże jesteśmy zobowiązani do ścisłej współpracy z władzami państwowymi, aby wyjaśnić wszelkie nieporozumienia."
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu