Google wprowadza nową funkcję, z której z pewnością nie będą zadowoleni właściciele serwisów podróżniczych. Destinations to prosty i zarazem potężny menedżer podróży wbudowany w wyszukiwarkę.
Wyszukiwarka Google narzędziem do planowania urlopu? Wygląda to fantastycznie
Nie pierwszy raz wyszukiwarka Google staje się czymś o znacznie szerszym zastosowaniu. Google ogłosił właśnie wprowadzenie tutaj usługi Destinations. Jest to relatywnie prosty w obsłudze mechanizm, za pomocą którego zaplanujemy weekend za granicą, urlop czy wakacje. Jego potężne możliwości wynikają z ogromnej liczby danych, którymi dysponuje Google. Usługa agreguje bowiem średnie temperatury, ceny lotów, hoteli, a także podsuwa interesujące miejsca z danej lokalizacji. Jej działanie świetnie ilustruje wideo promocyjne.
Cały proces planowania podróży sprowadza się do wpisania frazy w wyszukiwarce. Google podsuwa nam miejsca, a my, decydując się na któreś z nich, przechodzimy przez kreator. Wybieramy tutaj długość pobytu, liczbę osób, decydujemy się na konkretny nocleg oraz przelot. Potem możemy nawet dostosować datę, a Google oszacuje ogólne koszty takiego wyjazdu. Na wideo wygląda to naprawdę imponująco. Szczególnie, że do głosu dochodzą też Google Maps, które są rewelacyjnym narzędziem wizualizującym każdą wycieczkę. Każde ciekawe miejsce ma swój opis i krótką charakterystykę. Z powodzeniem zatem możemy sobie wybrać gotową trasę wycieczki, a następnie ją zapisać. Algorytm wyliczy nam czas do przebycia między poszczególnymi punktami, a także oszacuje długość pobytu w każdym z nich. Destinations, mimo, że nie ma osobnej strony, sprawia wrażenie narzędzia kompletnego.
Na początek w bazie Google Destinations znajduje się 201 miast. W każdym z nich mamy po kilka gotowych tras do przebycia. Liczba ta ma stale rosnąć. Usługa łączy w sobie dane z Google Flights oraz wyszukiwarki hoteli. Nie jest zatem niestety dostępna w Polsce - aktualnie mogą z niej skorzystać mieszkańcy USA. Problemem może być też to, że zarezerwowanie każdego lotu czy hotelu odbywa się już na osobnych stronach. Siłą rzeczy zatem nie zaplanujemy całej podróży w 100 proc. z poziomu Google Search. Byłoby to zbyt piękne. Nie pomylę się jednak pewnie, jeśli napiszę, że koncern do tego dąży i z czasem pewnie powstaną instrumenty służące dopełnianiu wszelkich formalności na jednej stronie (i płaceniu za pomocą Android Pay na przykład).
Zaszyta w Google Search nowa usługa może być solą w oku wszystkich serwisów, które oferują analogiczne możliwości. Co prawda narzędzie to działa wyłącznie na mobile, co w pewnym sensie zawęża jego target. Z drugiej strony, stanowi bezpośrednią konkurencję dla aplikacji mobilnych tego typu. Te trzeba ściągnąć, a Google Search każdy ma na swoim smartfonie (i co istotne z niego korzysta). Wybór użytkownika wydaje się zatem prosty. Jestem bardzo ciekawy, jak pomysł się przyjmie. Przy okazji dowodzi on też, jakim kombajnem powoli staje się wyszukiwarka Google.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu