Ciekawostki technologiczne

Wyścigi dronów jako rozrywka i sposób na zarabianie? Czemu nie

Maciej Sikorski
Wyścigi dronów jako rozrywka i sposób na zarabianie? Czemu nie
Reklama

Człowiek lubi się ścigać. I lubi oglądać, gdy ścigają się inni. Zjawisko nie jest nowe - to był ważny element rzeczywistości już w świecie antycznym. ...

Człowiek lubi się ścigać. I lubi oglądać, gdy ścigają się inni. Zjawisko nie jest nowe - to był ważny element rzeczywistości już w świecie antycznym. Dzisiaj po prostu zastąpiliśmy rydwany samochodami, bolidami czy motocyklami. A niedługo do tego grona mogą dołączyć drony. Właściwie już dołączyły. Za jakiś czas stanie się to po prostu widowiskiem przyciągającym masy i pewnie duże pieniądze.

Reklama

Mam wrażenie, że kiedyś już o tym wspominałem w tekście poświęconym dronom, nie wiem niestety, w którym. To jednak mało istotne - ważniejsze jest to, że temat się rozwija, a wyścigi dronów nie są już wyłącznie wymysłem producenta zachęcającego do kupna maszyn. Trafiłem dzisiaj na artykuł opisujący dronowe współzawodnictwo w Australii. Co ciekawe, współzawodnictwo nie do końca legalne - ludzie nie ścigają się tymi maszynami zgodnie z przepisami, więc mowa o zjawisku "z podziemia". Prawie jak uliczne wyścigi samochodowe.

Ludzie spotykają się w różnych miejscach, ustalane są trasy, operatorzy je sprawdzają, ćwiczą, a potem jest wyścig. Dzięki specjalnym goglom uczestniczą w wyścigu na zasadach first person view - można się poczuć niczym pilot samolotu. Maszyny są odpicowane, w "stajni" czekają zapasowe, tuning dotyczy nie tylko wyglądu, ale też osiągów, zwrotności, wytrzymałości - przecież to wyścig. Jeśli ktoś bierze w nim udział "na poważnie" i chce wygrywać, to musi włożyć w hobby grube tysiące dolarów.

Oglądam filmy z tych zmagań i muszę przyznać, że wygląda to niczym sceny z Ben Hura czy Star Wars - regularny wyścig z wyprzedzaniem przeciwników, niebezpiecznymi manewrami, kolizjami. Na razie na dość luźnych zasadach i w ramach rozrywki, ale powstała już liga, która ma unormować wyścigi, zrobić z tego widowisko dla mas, sposób na biznes. I jeśli uda się wprowadzić odpowiednie zmiany w prawie, to wierzę, że przy większych funduszach rzeczywiście da się z tego zrobić spektakularne show.

Firmy będą posiadały swoje stajnie, operatorzy zajmą się zawodowo wyścigami, do tego mechanicy i stratedzy, trenerzy - niczym w F1. Kasa od sponsorów, z transmisji, z biletów. Skoro dzieje się tak w przypadku e-sportu, to czemu nie miałoby zadziałać z dronami? Zwłaszcza, gdy wprowadzi się tu elementy walki, możliwe będzie agresywne rozgrywanie wyścigu - ludzie przecież lubią takie rzeczy. Zaraz pojawiłyby się zakłady bukmacherskie i grupy fanów wspierające swoje gwiazdy.

Niemożliwe? Przekonamy się.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama