Kiedyś to były czasy, teraz już nie ma czasów! Pamiętacie jeszcze wypożyczalnie VHS-ów? Ach, wszystko było wtedy prostsze.
Pamiętacie wypożyczalnie VHS? Żyło się z nimi prościej i szybciej niż z serwisami VOD
No dobrze, kiedyś wcale nie było tak różowo. Sama jestem wielką przeciwniczką podejścia, że kiedyś to było, a teraz to nie ma, więc na całą sprawę spoglądam z przymrużeniem oka. Trudno jednak nie zauważyć pewnych zmian. Kilka lat temu wypożyczalnie kaset VHS (a potem jeszcze płyt DVD) święciły absolutne triumfy. Jedną z największych sieci w Polsce było Beverly Hills. Doskonale pamiętam tę markę. Jeden z salonów znajdował się kilka lat temu niedaleko mojego ówczesnego miejsca zamieszkania. Jako że moja mama była i jest nadal wielką fanką filmów, bardzo często tam bywałyśmy. To właśnie tam uczyłam się kina, najpierw na bajkach, potem na ciut poważniejszych produkcjach. Dobrze pamiętam półki pełne kolorowych pudełek, za którymi stało jedno lub kwa kolejne, na których był tylko tytuł. Trzeba było wziąć takie puste opakowanie, udać się do pana czy pani za ladą, obsługująca nas osoba wkładała do środka kasetę lub płytę i informowała o kilkudniowym terminie zwrotu. Płyty nie można było zgubić, połamać czy zarysować, bo przecież za to były kary pieniężne. Podobnie zresztą jak za przetrzymanie. Pamiętam marną jakość tych pudełeczek – ba! – pamiętam nawet dżingiel wypożyczalni, który zapowiadał autopromocję. Ach, to były czasy.
Wypożyczalnia VHS i DVD to było magiczne miejsce
Zaczęłam wspominać te lata, gdy kilka dni temu starałam się wybrać idealny film na wieczorny seans. Zauważyłam, że kiedyś było po prostu prościej. Wchodziło się do takiej wypożyczalni i były dwie opcje. Czasami już od wyjścia z domu wiedziało się, na co się czeka. Śledziło się nowości kinowe i jak na szpilkach oczekiwało się, kiedy te hity trafią do wypożyczalni. Trzeba było przy każdej wizycie dopytywać pracowników, czy to już. Jak się miało dobre układy, to można było nawet zarezerwować pierwszą kasetę/płytę i dorwać się do oglądania wyjątkowo szybko. Jeżeli na nic nie polowałyśmy, wchodziłyśmy po prostu pooglądać. Przechadzało się po lokalu i szukało najciekawszej okładki. Przyciągały ładne zdjęcia, znane nazwiska – cokolwiek. Nie ocenia się książki po okładce, ale nikt przecież nie mówił o filmach, prawda?
Co się dzieje z jakością filmów i seriali na Netflix? Taka wybiórczość jest naprawdę dziwna
Nie było tyle zastanawiania się, upewniania i testowania. Brało się pierwsze, co się rzuci w oczy i już. Najwyżej się nie spodoba. A teraz? O matko! W internecie obecnie znajdziemy właściwie wszystko – również recenzje i polecenia. Istnieje też cała masa serwisów VOD, które siłą rzeczy mają o wiele szerszą ofertę niż nawet największy salon Beverly Hills. Przekopanie się przez to wszystko nie jest łatwe. W trakcie zawężania grupy pozycji trudno nagle nie zacząć sprawdzać ocen, recenzji, poleceń znajomych. Łatwo zgubić się w kolejnych odnośnikach nawet na FilmWebie. Czasami okazuje się, że wybieranie zajmuje dłużej niż oglądanie. Wielkie możliwości to wielka odpowiedzialność? Skoro już można sprawdzać, to jakoś tak się chce, bo przecież szkoda marnować czas na słabe filmy. Że jak? Że marnuje się czas na szukanie? Och, to inna kwestia. Niby jest nam lepiej, niby prościej, a jednak trudniej. Osiołkowi w żłobie dano!
Mówisz „nerd”, ale czy wiesz, co to słowo oznacza?
Beverly Hills zakończyło działalność w Polsce w 2013 roku. Te 7 lat zleciało bardzo szybko. Tego typu wypożyczalnie nie mają już wielkiej racji bytu. Nic dziwnego, że przegrały z serwisami VOD, które naprawdę są dużo wygodniejsze, lepsze i korzystniejsze. Miło czasami jest jednak wspomnieć, że kiedyś mieliśmy tak mały wybór, wcale nie było jakoś super tanio, a jednak wydawało nam się, że to już prawie raj, że prawie jak pod palmami Hollywood. Wspominam wypożyczalnie z uśmiechem, ale cieszę się, że mam teraz do nich dostęp z poziomu telewizora. Tylko, cholera jasna, co ja mam dzisiaj obejrzeć...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu