Felietony

Wyniki Nokii to porażka. Zaklinania rzeczywistości ciąg dalszy

Maciej Sikorski
Wyniki Nokii to porażka. Zaklinania rzeczywistości ciąg dalszy
50

Wczoraj Nokia pochwaliła się wstępnymi wynikami sprzedaży w IV kwartale 2012 roku. Kamil poświęcił wieczorem tekst tej sprawie i zauważył, że przed fińską firmą stoi jeszcze wiele wyzwań i będzie trudno, ale ogólnie jest ok, bo sprzedaż Lumii jest całkiem przyzwoita. Osobiście nie mogę się zgodzić z...

Wczoraj Nokia pochwaliła się wstępnymi wynikami sprzedaży w IV kwartale 2012 roku. Kamil poświęcił wieczorem tekst tej sprawie i zauważył, że przed fińską firmą stoi jeszcze wiele wyzwań i będzie trudno, ale ogólnie jest ok, bo sprzedaż Lumii jest całkiem przyzwoita. Osobiście nie mogę się zgodzić z tą opinią i napiszę wprost: te wyniki świadczą o totalnej niemocy fińskiego producenta.

Nokia sprzedała w poprzednim kwartale 4,4 mln smartfonów z serii Lumia. Firma nie uściśla, ile egzemplarzy stanowiły urządzenia z platformą Windows Phone 8 i do jednego worka wrzuca się najnowsze produkty i słuchawki ze starszą wersją mobilnego OS Microsoftu. Wiemy jednak, że w III kwartale 2012 roku fińska korporacja sprzedała 2,9 mln smartfonów z WP (wówczas na rynku nie było jeszcze Lumii 820 i Lumii 920 – blisko 3 miliony sztuk trzeba więc zapisać na konto WP7). Teraz możemy przyjąć dwa scenariusze: optymistyczny i pesymistyczny.

Wersja pesymistyczna jest taka, że sprzedaż starszych modeli w IV kwartale była zbliżona do wyników z III kwartału, a to oznacza, że w tym czasie firmie udało się sprzedać 1,5 mln nowych telefonów. Ktoś może oczywiście powiedzieć, że modele nie były dostępne w sprzedaży przez cały kwartał. To prawda i jestem nawet skłonny uznać, iż były dostępne przez jeden miesiąc. Teraz pojawi się jednak zarzut, że nie do końca były dostępne, bo w mediach często informowano, iż w kolejnych krajach Lumii brakuje w magazynach. To jednak jest już wyłączny problem Nokii – jeżeli nie potrafią się odpowiednio przygotować do realizacji jednego z najważniejszych projektów w swojej historii, to trudno szukać winnych w innym miejscu, niż w samej korporacji.

Przejdźmy do wersji optymistycznej (przynajmniej pozornie optymistycznej): ludzie przestali kupować starsze Lumie i nowe modele osiągnęły dobry wynik sprzedaży. W to, że starsze modele nie są już kupowane jakoś trudno uwierzyć, ale niech i tak będzie. Mamy zatem blisko 4,5 mln nowych Lumii w kilka tygodni. Dobry wynik? Przeciętny. Mamy do czynienia z produktami, nad którymi korporacja pracowała przez długi czas, na ich promocję wyłożono grube miliony dolarów/euro, sprzedaż przypadła na okres przedświąteczny, na pokładzie Lumii 920 znalazły się technologie (plus dopracowany system), które wielu komentatorów przyjęło z zachwytem – wszystko to powinno sprawić, że ludzie zabijaliby się o Nokie w sklepach. Co prawda, firma przekonuje, że tak właśnie było, ale w takim przypadku sprzedaż powinna wynosić z 10 mln egzemplarzy.

Kamil wzrost sprzedaży (między III i IV kwartałem) na poziomie 1,5 mln określił jako „spory przeskok”. Moim skromnym zdaniem, jest to zwyczajna porażka. Finowie nie ruszyli się z miejsca, a wczorajsze kilkunastoprocentowe wzrosty na giełdzie tłumaczyłbym raczej uspokojeniem inwestorów – "może i nie jest lepiej, ale nie jest też gorzej". Zresztą, w przypadku tej firmy w przeszłości dało się już zanotować takie skoki euforii, które zazwyczaj szybko się kończyły. Porzekadło głosie, że jedna jaskółka wiosny nie czyni i chyba warto odnieść to do sytuacji Nokii na giełdzie.

W przytaczanym tekście pojawia się stwierdzenie (często powtarzane przez miłośników Nokii), że smartfony z Windows Phone 8 są nowością i firma dopiero buduje swoją pozycję na rynku. Z WP8 może i są nowością, ale wcześniej mieliśmy WP7 – wtedy był czas na testy i badanie rynku, a teraz powinniśmy oglądać efekty zdecydowanych działań. Tymczasem po blisko dwóch latach mariażu Nokii i Microsoftu fińskiej firmie udało się sprzedać w jednym kwartale więcej urządzeń z WP niż z Symbianem. Systemem, który został uśmiercony i wysłany na śmietnik historii. Na Nokię nie można cały czas patrzeć jak na nowicjusza, ciekawego życia studenta pierwszego roku, który na razie radzi sobie kiepsko, ale dobrze rokuje. Jesteśmy już na etapie pisania pracy dyplomowej, a tu ciągle nic.

Nie poszło z flagowcami, ale na rynku pojawią się modele budżetowe i one pomogą firmie. To kolejny motyw, który przewija się w dyskusji o Nokii. Tanie smartfony sprzedawane w sporym nakładzie pomogą w tym układzie tylko jednej korporacji – Microsoftowi. Gigant z Redmond zwiększy swoje udziały w rynku mobilnym (ale z drugiej strony, ten wzrost może być dość skromny). Nokia nie zarobi na tym zbyt wiele, a na nadmiar pieniędzy jakoś nie może teraz narzekać. W dłuższej perspektywie sprzedaż budżetowców mogłaby się oczywiście przełożyć na poprawę sytuacji producenta smartfonów, ale oni po prostu nie mają czasu na takie eksperymenty.

Z ostatecznym osądem warto poczekać jeszcze do drugiego (a może nawet trzeciego) kwartału – być może sprzedaż Lumii (mowa o modelach 820 i 920) "ruszy" na poczatku bieżącego roku (mam na myśli sprzedaż w milionach egzemplarzy) i wówczas będzie się można zastanawiać, czy to wystarczy. Na dzień dzisiejszy jest źle. I nie zmienią tego zaklinania decydentów Nokii, którzy przekonują, że jest dobrze. Zresztą, czy oni sami jeszcze w to wierzą? Ostatnie kwartały poważnie "przewietrzyły" biura zarządu Nokii...

Źródło zdjęcia: bgr.com

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu