Telefony mogą za kilka lat wrócić do momentu, w którym mogliśmy sami wymienić w nich baterię. Wszystko przez nowe prawo Unii.
Myślę, że chyba każdy z czytelników pamięta czasy, w których baterię w telefonach dało się po prostu wymienić. Otwierało się klapkę, wyciągało się stare ogniwo i po prostu wkładało się nowe. Było to szybkie, łatwe i przyjemne, a w czasach, kiedy naładowanie telefonu zajmowało wieki, niektórzy używali tej metody, jeżeli smartfon rozładował im się w środku dnia. Jednak gdzieś w okolicach 2013-14 roku telefony zaczęły przechodzić zmiany, aż w końcu na rynku nie został żaden, który na to pozwala. Wszystkie stały się kanapkami ze szkła i metalu/plastiku, bez dostępu do ogniwa. Jedynymi wyjątkami pozostały urządzenia takie jak Fairphone, które stawiają na możliwość naprawy. I właśnie z tego względu na pomysł powrotu do usuwalnych ogniw łaskawie patrzy też Unia Europejska.
Czeka nas powrót do baterii, które możemy sami wymieniać?
Jak się okazuje, Unia ma w planach zająć się tematem baterii i ich wpływu na środowisko. I to nie tylko baterii w smartfonach, ale ogólnie - ogniw wykorzystywanych zarówno przez konsumentów, jak i np. w przemyśle czy elektrycznych pojazdach. Nowe regulacje mają na celu ograniczenie wpływu ogniw na klimat, zarówno w procesie produkcji, użytkowania, a także - co dla nas ważne - utylizacji i recyklingu.
Nowe regulacje mają bowiem zapewniać, że dostęp do baterii ma być łatwy, tak, by można było ją szybko usunąć bądź wymienić. To właśnie ten fragment sprawia, że wiele osób zaczyna podejrzewać, iż niedługo smartfony z odczepianą klapką tylną wrócą do łask. Dziś bowiem dostatnie się do baterii wymaga naruszenia struktury telefonu i wykorzystania chociażby heatguna, co zdecydowanie nie można zaliczyć do procesów łatwych, a w przypadku takich urządzeń jak Nothing Phone (1) jest to dodatkowo skomplikowane.
Pozostaje pytanie - w jaki sposób na te regulacje zareaguje branża. Unia jest potężnym rynkiem zbytu, a przygotowanie "osobnych" wersji telefonów tylko dla UE ma raczej mało sensu. Jest więc szansa, że zmiany wymuszone przez Europę będą miały globalny oddźwięk w branży. Jeżeli bowiem producenci nie dostosują się do regulacji, zapewne czekają ich potężne kary bądź nawet zakaz sprzedaży na terenie UE.
Czy użytkownicy chcą wymiennych baterii?
Oczywiście, jeżeli prawo UE spełni cele ekologiczne założone przez urzędników, to jestem zdecydowanie "na tak" jeżeli chodzi o przywrócenie ogniw, które mogą wymieniać użytkownicy. Moim zdaniem taki proceder wydłuży żywotność telefonów, ponieważ bateria jest elementem, który najczęściej jako pierwszy trzeba wymienić. I oczywiście, wpłynie to też na konstrukcje telefonów, które nie będą mogły być tak smukłe jak obecnie, ale mając w rękach m.in. gamingowe modele, nie uważam, by był to aż taki problem.
To, co faktycznie może być minusem takiej zmiany to przede wszystkim fakt, że dzięki zamknięciu na stałe wewnątrz telefonu baterie mogły zwiększyć swój rozmiar. Nie muszą być opakowane w sztywną obudowę i mogą wypełnić całą dostępną w smartfonie powierzchnię, przyjmując najdziwniejsze kształty oraz być skonstruowane z kilku ogniw. Jeżeli wymiana baterii ma być bezpieczna dla wszystkich, to prawdopodobnie będziemy świadkami zmniejszenia się pojemności ogniw. Smartfony z pewnością stracą też część funkcji, jak chociażby wodoszczelność, która przy zdejmowanej klapce będzie niesamowicie trudna do zachowania, czy wszelkie wojskowe certyfikaty wytrzymałości.
Pod znakiem zapytania staną też niektóre smartfony składane, które mają ekran z dwóch stron (jak np. Galaxy Z Flip). Jest więc szereg problemów do rozwiązania. Na szczęście, jeżeli prawo wejdzie w życie, producenci będą mieli kilka lat na wymyślenie, w jaki sposób się do nowego pomysłu dostosować.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu