Wykluczenie, czy ochrona? Drodzy rodzice, zastanówcie się dwa razy.
Gdy zakorzenimy się głęboko w swojej bańce informacyjnej – zwłaszcza w kwestii technologii – bardzo łatwo zapomnieć o istnieniu innych baniek. Media społecznościowe dostosowują się do poglądów i preferencji, podrzucając treści, które jeszcze mocnej popychają nas w stronę hermetyzacji. I nie ma nic złego w tym, że ktoś inaczej podchodzi do kwestii smart gadżetów, aż do momentu, gdy jego sposób postrzegania świata nie wpływa negatywnie na innych ludzi – a już tym bardziej na członków własnej rodziny. Do czego zmierzam? Pozwólcie, że po prostu Wam pokaże.
Opowieść o telefonie, który umie dzwonić
Przeglądając Twittera, natrafiłem na post użytkownika, który z dużą dozą pewności siebie próbował udowodnić internautom, że archaiczna Nokia to idealny telefon dla jego 13-letniego syna. Dlaczego? Bo „umie wysyłać SMSy, umie dzwonić i ma grę w węża”.
Setki polubień i retweetów, dziesiątki komentarzy. Oho, albo ktoś chce wywołać gównoburzę albo to jeden z przedstawicieli gangu foliowej czapeczki. Zacząłem więc czytać wątek dalej, a im głębiej się zatapiałem, tym autor posta dochodził do mocniejszych wniosków. Czemu wręcza dziecku wchodzącemu w najbardziej niekomfortowy okres dojrzewania stygmatyzujące urządzenie? Oczywiście, że dla jego dobra. Ochrona przeciw social mediami, budowa pewności siebie, poznawanie świata – tymi górnolotnymi frazami dumny ojciec broni swojego stanowiska.
Autor długiego wątku dzielnie mierzył się z krytycznymi komentarzami, które z każdym kolejnym coraz mocniej zahaczają o niedowierzanie i drwiny. I co się okazało później? Że post był oczywiście baitem, żartem, eksperymentem społecznym – nazywajcie to jak chcecie.
Autor faktycznie wspiął się na wyżyny komedii czy po prostu uległ krytycznym głosom? Nieistotne i nawet mnie to w sumie szczególnie nie obchodzi. Sęk bowiem w tym, że nawet jeśli tweet miał charakter (wątpliwie) humorystyczny, to nie wyklucza to istnienia takich ludzi na serio, a obawy z sekcji komentarzy są jak najbardziej zasadne. Takie odbieranie dziecku prywatności i dostępu do technologii może mu tylko bardziej zaszkodzić.
Ok boomer
To, czy ktoś kupi dziecku smartfon, zależy od sytuacji materialnej i indywidualnych preferencji, ale jeśli już wpadnie komuś do głowy odmówienie dziecku, wchodzącego w brutalny świat nastoletniości, kroczenia na równi z kolegami i koleżankami ze szkoły, to niech nie tłumaczy, że robi to dla jego dobra. Sam byłem dzieckiem i doskonale pamiętam te realia. Dorastałem w czasach transformacji technologiczno-ustrojowej i posiadanie smartfona nie było wtedy tak oczywistym faktem jak dziś, ale doskonale pamiętam dyskryminację i społeczny ostracyzm, który dotykał dzieciaki z wiekowymi telefonami.
Mam młodszego brata i pewien pogląd na to, jak sytuacja wygląda w szkołach obecnie. Niestety fakty są takie, że dziecko bez smartfona to dziecko z góry pozbawione ważnych interakcji z rówieśnikami, nie tylko w kwestii stricte towarzyskiej, ale także naukowo-edukacyjnej. Ochrona przed social mediami to idea może słuszna, ale istniejąca tylko w umysłach oderwanych od rzeczywistości rodziców. Nie da się ukryć dziecka przed mediami, ale można zamiast tego przygotować go na czyhające tam niebezpieczeństwa i nauczyć świadomego korzystania. W przeciwnym wypadku nie tylko narazimy go na wstyd i wykluczenie, ale także i zniechęcimy do samych rodziców. Wiem, że brzmi to być może banalnie, ale pod wątkiem pojawiły się komentarze ludzi, którzy faktycznie potraktowali go na poważnie, pochwalając wywody autora i deklarując podobne postawy w stosunku do swoich pociech.
I to przerażająco smutne, bo nie chodzi o to, by dać dziecku wolną wolę ze wszystkim i pozawalać na przesiadywanie na TikToku przez cały dzień, karmiąc go toksycznymi algorytmami. Chodzi o zrozumienie pewnych konceptów społecznych, które już funkcjonują w tak młodym roczniku. To zachowania często dużo bardziej pozbawione sumienia i empatii, niż w dorosłym życiu ich rodziców. A dodatkowo samo przeświadczenie, że młodzi używają telefonów tylko do bezmózgiego gapienia się w ekran, to najbardziej boomerska rzecz, jaką potrafię sobie wyobrazić. Dla nich to centrum interakcji społeczno-kulturalnych, szkoła, pasje i hobby. Nie ma za co ich winić, bo urodzili się w czasach pełnej digitalizacji. A odbieranie im funkcjonowania naturalnym torem zmian pokoleniowych w imię swoich zatwardziałych poglądów tylko powiększy granicę, która i tak jest już kłopotliwa.
Stock image from Depositphotos
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu