Filmy

Wojna o planetę małp - recenzja. Domknięcie trylogii, które trzeba zobaczyć

Konrad Kozłowski
Wojna o planetę małp - recenzja. Domknięcie trylogii, które trzeba zobaczyć
Reklama

Marka Planeta Małp została przywrócona na duży ekran w 2011 roku. Chyba nikt nie spodziewał się tak dobrego odbioru filmu, który doczekał się jeszcze lepszego sequela. Zamknięcie trylogii w trakcie Wojny o planetę małp to fantastyczna opowieść przy oprawie audiowizualnej, którą ocenić można tylko sięgając po słowa: palce lizać.

Ekstremalnie, brutalnie i przejmująco

Pomimo zakończenia konfrontacji pod koniec części drugiej, ścieżki ludzi i małp nie mogą się ponownie nie skrzyżować. Pod wodzą Cezara małpy skrywają się w lasach licząc na spokojne, pozbawione przemocy i wrogości życie. Trapieni przez chorobę ludzie, których z dnia na dzień ubywa, wcale nie zamierzają zaakceptować istnienia innych inteligentnych istot. Żądza odzyskania pełnego panowania prowadzi do brutalnych potyczek, które robią przeogromne wrażenie. Nie brakuje dobitnych, ekstremalnych wręcz czasem scen, choć jednocześnie Mattowi Reevesowi - reżyserowi filmu - udało się nie przekroczyć pewnej granicy. Utrzymanie tego militarnego elementu w ryzach stanowi klucz do równowagi z nie mniej istotnymi scenami pełnymi cierpienia, uśmiechu czy zadumy.

Reklama


Wojna o planetę małp nie jest filmem łatwym. Podobnie jak wyglądało to w przypadku klasycznych części czy dwóch poprzednich filmów z aktualnej serii, tutaj również będziemy mieć trudności z opowiedzeniem się po którejkolwiek ze stron konfliktu. Cezar oferował ludziom pokój, wysyłając jednoznaczną wiadomość, lecz spotkał się z aktem bestialstwa ze strony Pułkownika - lidera ludzi. To doprowadza Cezara do decyzji o podjęciu pościgu za Pułkownikiem i odłączenia się od swojej grupy.

Geneza, Ewolucja, Wojna

Film skupia się przede wszystkim na postaci Cezara i wydarzenia są prezentowane przede wszystkim z jego perspektywy. To miła odmiana względem poprzednich części, gdyż w Genezie planety małp śledziliśmy losy bohaterów z ludzkiego punktu widzenia, a w Ewolucji planety małp było to bardziej wyważone, wypośrodkowane. Taki zabieg wypada znakomicie i choć wiele wskazuje na to, że to nie koniec serii, to gdyby tak było, to widzowie otrzymali pełną, świetnie poprowadzoną historię.


Po raz kolejny oglądamy popis Andy'ego Serkisa, który w technlogii motion capture czuje się jak ryba w wodzie. Stworzona przez niego postać Cezara znów emanuje prawdziwością, w czym swoją zasługę mają także spece od efektów komputerowych. Wygenerowane w ten sposób przeróżne gatunki małp prezentują się jak żywe. Być może dwa-trzy razy udało mi się dostrzec bardzo delikatne zgrzyty, o których bardzo szybko zapomniałem zachwycony kolejnymi ujęciami.

"I did not start this war
I offered you peace.
I showed you mercy
But now you're here to finish us off for good."

Cezar

Reklama

Po drugiej stronie stoi Woody Harrelson wcielający się w bezwzględnego Pułkownika, którego podwładnych należałoby raczej określić mianem skrajnych popleczników nie zadawających żadnych pytań i nie mających żadnych wątpliwości co do słuszności podejmowanych działań. To, wraz z mało przekonywującą pod wieloma względami bazą wojskową, jest chyba największą bolączką Wojny o planetę małp.

Wyważona przez Reevesa akcja ma jeszcze jedną, znakomitą cechę. Gra ciszą, którą sprawia, że na krótkie momenty wstrzymujemy oddech. Oglądając Wojnę o planetę małp trudno zachować obojętność.

Reklama


Błyskotliwa ścieżka dźwiękowa

Ponad dwugodzinny seans nie dłuży się, w czym ogromną rolę odgrywa muzyka. Nadaje scenom odpowiedniej dynamiki lub zawiesza akcję. Po raz kolejny odpowiada za nią Michael Giacchino, który obdarował ścieżką dźwiękową także Ewolucję planety małp. Śmiem stwierdzić, że tym razem osiągnął efekt znakomity zapożyczając kilka rozwiązań z klasycznej serii filmów i połączył ze swoimi autorskimi dźwiękami. Niektóre z utworów momentalnie przywodzą na myśl decydujące sceny z filmu, przywracając to uczucie niepewności i strachu.

Wojna o planetę małp udowadnia, że ostatnia część trylogii może powstać po to, by domknąć historię jednocześnie podnosząc poprzeczkę zawieszoną naprawdę wysoko przez wcześniejsze produkcje.

Ocena: 9/10

Premiera w kinach: 28 lipca

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama