Końcówka roku, wydawałoby się, że to czas, w którym media raczej podsumowują ostatnie kwartały i skupiają się na sylwestrowych kreacjach, ale pojawił ...
Końcówka roku, wydawałoby się, że to czas, w którym media raczej podsumowują ostatnie kwartały i skupiają się na sylwestrowych kreacjach, ale pojawił się temat burzący ten porządek. Mowa o zmianach wynikających z nowelizacji ustaw o policji i służbach specjalnych. Ich uprawnienia wzrosną, a to może oznaczać znacznie większą skalę inwigilacji. Zmiany niekorzystne z punktu widzenia obywateli - nie udało się ich wprowadzić poprzedniej ekipie, obecna raczej dopnie swego.
Temat wypłynął kilka dni temu, ale z uwagi na święta głośno zrobiło się o nim dopiero dzisiaj. Wątek podejmują przeróżne media i trudno się temu dziwić - chodzi o kwestie, które wszystkich nas powinny interesować. Wzrosną uprawnienia służb w zakresie podsłuchiwania rozmów telefonicznych, czytania korespondencji (dotyczy to także komunikacji prowadzonej w Internecie), nagrywania ludzi w zamkniętych pomieszczeniach czy środkach transportu. Nowe przepisy swym zasięgiem miałyby objąć szereg służb:
Poselski projekt PiS nowelizacji ustaw o policji i służbach specjalnych niespodziewanie opublikowano na stronach Sejmu w środę wieczorem. Dotyczy policji, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW), Centralnego Biura Antykorupcyjnego (CBA), Żandarmerii Wojskowej, straży granicznej, służby celnej, kontroli skarbowej, Służby Kontrwywiadu Wojskowego (SKW), Agencji Wywiadu i Służby Wywiadu Wojskowego.
Wszystkie służby poza celną mają mieć prawo do stosowania kontroli operacyjnej za zgodą sądu aż do 18 miesięcy, a ABW i SKW - jak do tej pory - w "uzasadnionych sytuacjach" dłużej. Dziś sąd wydaje zgodę na trzy miesiące, ewentualnie kolejną znów na trzy. W wyjątkowej sytuacji kontrolę przedłuża.[źródło]
Dowiadujemy się też, że służby nie będą potrzebowały zezwoleń na pozyskiwanie danych od telekomów (billingi, informacje dotyczące lokalizacji czy abonenta), ale tak jest już dzisiaj. Co ciekawe, osoby, wobec których prowadzono kontrolę operacyjną, nie będą o niej informowane, jeśli nie przyniosła ona rezultatów w postaci zarzutów. Tym samym, osoba niesłusznie podsłuchiwana może się o tym nigdy nie dowiedzieć. Pojawia się przy tym kwestia przechowywania tych danych oraz ich ewentualnego niszczenia. Fundacja Panopytkon krytycznie podchodzi do projektu zmian:
Na podstawie danych telekomunikacyjnych można dowiedzieć się bardzo wiele o każdym z nas – z kim się kontaktujemy, gdzie, kiedy, z kim i jak długo przebywamy, można poznać nasze rutyny. Wykorzystywanie tego rodzaju informacji o obywatelach jest poważną ingerencją w ich prawo do prywatności, które jest jednym z praw podstawowych zagwarantowanych w Konstytucji i Karcie praw podstawowych. Taka ingerencja jest dopuszczalna tylko w wyjątkowych przypadkach.
Zamiast niezależnej kontroli projekt posłów PiS zakłada kontrolę fikcyjną – służby będą co pół roku składać sprawozdanie do sądu, ale – nawet w przypadku stwierdzenia nieprawidłowości – dane nie będą musiały być niszczone. Projekt nie przewiduje też informowania obywateli, że byli przedmiotem zainteresowania służb i nie daje im możliwości zakwestionowania tych działań. Proponowane przepisy są niezgodne nie tylko z wytycznymi Trybunału Konstytucyjnego, ale też z orzeczeniem Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Uchylając tzw. dyrektywę retencyjną, TSUE podkreślił, że zasadą powinno być uzyskanie przez służby zgody sądu za każdym razem, zanim sięgną one po dane telekomunikacyjne.[źródło]
Reklama
Należy podkreślić, że podobny projekt zmian zaproponowali kilka miesiecy temu politycy Platformy Obywatelskiej. Wówczas został on skrytykowany przez przedstawicieli mediów czy organizacji pozarządowych, a także przez... polityków PiS:
– Ten projekt nie stanowi wykonania orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, w znacznej mierze z tym orzeczeniem, z jego intencjami, się rozmija – mówił wówczas obecny wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński. I dodawał, że rozwiązanie zaproponowane przez PO negatywnie zaopiniowały organizacje społeczne, co świadczy o wadliwości projektu. Podstawowy zarzut dotyczył tego, że służby będą mogły zbierać zbyt wiele danych o obywatelach, a kontrola sądowa ich działalności będzie niewystarczająca. Platforma odpierała zarzuty, tłumacząc, że chce jedynie doprecyzować przepisy tak, aby nie było wątpliwości co do ich zgodności z ustawą zasadniczą. Ostatecznie rządzący ulegli.[źródło]
Partia rządząca (wówczas opozycyjna) krytykowała pomysł PO, by dzisiaj do niego wrócić, a przy tym zaproponować w formie wzbudzającej jeszcze większe kontrowersje. Kontrole mogą dotyczyć nawet informacji objętych tajemnicą zawodową - podsłuchana może zatem zostać rozmowa z lekarzem czy adwokatem. Aby wytłumaczyć swoje obecne działania i wcześniejszą niechęć, PiS może się powoływać na zagrożenie terrorystyczne: niedawno doszło do zamachów w Paryżu, silne Państwo Islamskie i jego zwolennicy zagrażają innym europejskim miastom, Stary Kontynent zmaga się z kryzysem migracyjnym. To wszystko może posłużyć za tarczę przed krytykami.
Nowelizacja wejdzie w życie już za kilka tygodni. Powodów do zadowolenia raczej nie mamy, służby mogą nadużywać nowych uprawnień, a ich kontrolowanie będzie trudne. Na razie nie ma sensu pisać o tyranii, prowokować do paniki czy histerii, ale nie można też stwierdzić, że nic się nie dzieje. Ciekawe, czy zmianom będą chociaż towarzyszyć szersza dyskusja i konsultacje? Największa opozycyjna partia nie będzie wyglądać wiarygodnie, jeśli zacznie krytykować PiS za projekt. To powinno martwić...
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu