Tu reklama, tam reklama - nikogo nie zaskakuje już, że producenci oprogramowania wciskają bannerki, gdzie się da. Problem pojawia się, gdy to samo zaczynają robić twórcy systemów operacyjnych.
Wkurza mnie, że nawet po zapłaceniu za oprogramowanie, muszę oglądać reklamy
Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...
Adware niegdyś było stosunkowo popularnym hasłem. W ten sposób określano licencję oprogramowania, które rozpowszechniano za darmo. Dziś to określenie odeszło do lamusa i nabrało pejoratywnego wydźwięku - jest używane głównie z myślą o niechcianych aplikacjach reklamowych instalowanych np. wraz z innymi, popularnymi programami. Nie spotkałem się już dawno z innym zastosowaniem. Czy ktokolwiek słyszał, żeby aplikacje mobilne z reklamami opisywano mianem adware? A tymczasem wydawana pod koniec lat '90 przeglądarka Opera z wielkim animowanym bannerem na pasku narzędziowym właśnie w taki sposób była określana.
To jednak nieszczególnie dziwi. Model dystrybucji oprogramowania oparty na zarabianiu na reklamach stał się bardzo popularny - szczególnie, że ułatwiają to rozbudowane sieci reklamowe. Właściwie z punktu widzenia użytkownika jest to rozwiązanie bardzo wygodne. Zawsze lepiej jest pobrać aplikacje za darmo z reklamami i następnie je wyłączyć za opłatą, gdy uznamy to za stosowne. W taki sam sposób działa przecież też ogromna liczba usług - w tym popularne Spotify. Po tę formę coraz częściej sięgają też twórcy gier - np. w Alanie Wake'u zbieraliśmy baterie jednej z popularnych marek. Co i rusz widuje się też w popularnych produkcjach bannery, billboardy i plakaty reklamujące jakieś marki - nie jest to szkodliwe, pod warunkiem, że twórcy zachowują dobry smak.
Problem pojawia się w momencie, gdy znamiona adware zaczyna nosić system operacyjny. Tutaj producenci stają się coraz bardziej bezczelni. W WebOS na telewizorach LG pojawia się ogromna reklama Netfliksa. Na telewizorach Samsunga też od jakiegoś czasu serwowane są treści reklamowe. Od dłuższego czasu praktyka ta ma miejsce również w Windowsie. Co jednak szczególnie niepokojące, system firmy z Redmond będzie miał reklam jeszcze więcej. Wraz z Creators Update w systemie pojawi się menu udostępniania plików, a w nim - kolejne reklamy. Uwagę na to zwrócił jeden z użytkowników Twittera, który testuje przedpremierowe wersje oprogramowania.
Co najgorsze, reklam w Windows 10 wyłączyć się nie da. O ile kafelki z menu Start usuniemy już na początku, a sponsorowane tła na ekranie blokady możemy dezaktywować, to proponowane aplikacje w panelu share póki co są ustawione "na sztywno". Tu nasuwa się pytanie, jaki kolejny może być krok Microsoftu. Sponsorowane ikonki na pulpicie? Bo przecież być może kogoś zainteresuje instalacja programu A lub B.
Być może przesadzam, ale płacąc za oprogramowanie, chciałbym mieć pewność, że jego producent nie będzie na mnie jeszcze dodatkowo zarabiał w tak bezczelny sposób (wiem, że i tak zarabia, gromadząc moje dane itd.). Tymczasem jest to coraz rzadsze zjawisko i to zaczyna niepokoić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu