Felietony

Kiedyś wirusy komputerowe miały fantazję. Teraz "tylko" kradną i oszukują

Jakub Szczęsny
Kiedyś wirusy komputerowe miały fantazję. Teraz "tylko" kradną i oszukują
Reklama

Trochę spłycam i trywializuję w tytule, bowiem w dalszym ciągu są tacy, co tworzą co najmniej kontrowersyjne, aczkolwiek mimo wszystko pomysłowe w jakiś sposób wirusy / cyberzagrożenia. Demoscena tego typu "twórczości" jest całkiem prężna i ludzie chyba tęsknią za czasami, gdy liczyło się to, aby przez chwilę było śmiesznie... ale potem już nikomu nie było do śmiechu.

Jest sobie na YouTube taki człowiek - Danoct1, który robi genialną robotę w zakresie upamiętnienia tych zagrożeń, które... no po prostu robiły coś ciekawego na ekranie. Uwielbiam na przykład te, które... obrażają użytkownika. Dlaczego? Nie wiem, może mam skrywane wewnątrz ogromne pokłady nienawiści do świata? Nie, wcale nie. Po prostu śmieszy mnie ten niski (bo taki jest) typ humoru. Dobrze wiecie przecież, że jestem człowiekiem ze wsi pod Sandomierzem. Lubię proste rozrywki, stare samochody, nieoczywiste używki i mam dziwne pasje. Na przykład poznawanie budowy zepsutej lodówki przy okazji dwa razy (prawie) ginąc. Naprawdę to ja zginę, gdy mnie moja połowica za to "nagrodzi" w cztery oczy. Czyli wiecie, Antyweb jutro na biało-czarno. Oh, wait!

Reklama

Przejdźmy do wirusów, które robiły coś SERIO pokręconego

A teraz wirus-porażka, który został napisany przez kogoś, kto chciał być śmieszny... ale ośmieszył samego siebie. Dlaczego? Bo o ile wyświetlenie niewinnego komunikatu, by przejść na stronę pikachu.com nie jest niczym złym, to dodanie do autoexec.bat (taki plik z zestawem komend, używany m. in. w starszych Windowsach polegających na DOS) instrukcji właściwie usunięcia wszystkiego, co jest z daną instalacją Windows związane - już tak. Tyle, że... po "zapętleniu się", takie komendy zachowają się DOSŁOWNIE TAK SAMO, jak w przypadku DOS-a. Czyli po prostu zapytają o to, czy serio chcesz usunąć owe katalogi. Wystarczy odpowiedzieć, że nie... i usunąć złośliwe linijki z pliku autoexec.bat. Choć byli pewnie i tacy, co wcisnęli dwa razy Y, a potem - dziwnym trafem - OS nie załadował się jak należy.

Czy Twój komputer był kiedyś upalony jak Marley za najlepszych lat? Mój nigdy. Twój pewnie też nie. Ale niektóre były. To jeszcze czasy, gdy "scena" wirusów raczkowała sobie i o ile były już takie, które robiły poważne szkody, dzieciaki na uniwersytetach robiły sobie przeważnie "jaja". Jak byś zareagował na komunikat: "Your PC is now Stoned?". Ja bym pewnie powiedział, że spoko, szanuję i zapytałbym go o jedną rzecz. W sumie już zapomniałem... o co miałem zapytać?

Chciałeś nieco poświntuszyć? Albo pograć sobie w GTA 3 na cracku no cd? Wow, super! Jak korzystałeś m. in. z Kazaa, którym gardziłem (mieliśmy od tego na osiedlowej sieci "Malchuta" - taki serwer, który... "trzeba było zwinąć, bo ktoś nakablował"), no i generalnie możliwość udostępniania pewnej przestrzeni komputera w otoczeniu sieciowym. Niby regulamin zabraniał pewnych rzeczy, ale nikt tego nie sprawdzał. No, ale okej. Było Kazaa, były i pierwsze malware'y, które karały Cię za to że jesteś piratem. Teraz też tak jest, prawda? Pewnie, że tak. Znajomi, którym "udało się" coś złapać, najczęściej po prostu chcieli coś za darmoszkę, a wyszło jak z usługą z fakturą. Czyli drożej. Tak było i tutaj: Mantas robił taki bajzel w systemie, że ten nadawał się już tylko do legendarnego formatu i postawienia go raz jeszcze.

Obraził twórców wirusów - stał się obiektem żartów. Naigrywał się z ich stereotypowego wyglądu oraz rzekomo złego statusu materialnego. Stworzono wirusa Parrot, który na Windowsach 9x po prostu zamieniał ikony plików exe na... ikony z papugą. I odtwarzał sobie również niegroźny plik audio - z niby mówiącą papugą. Na Windowsie XP pokazywał żarty w komunikatach i odtwarzał kultowy za granicą żart "Italian Man Who Went to Malta". Ale w tle mówi się o kimś, kto nazywa się Graham Cluley, tak? To gość, którego warto obserwować, jeżeli interesujecie się bezpieczeństwem cybernetycznym.

A ten jest moim ulubionym. Creeper powodował, że zwyczajnie... ginęły Ci literki. A w przypadku DOS, gdzie na znakach, literach opierały się całe wczesne wtedy pierwsze interfejsy użytkownika inne niż komendy (m. in. Norton Commander)... był to ogromny problem. Człowiek panikował. I serio, w tamtych czasach nie było tak szeroko dostępnej pomocy technicznej. Kończyło się to tak, jak kończyło się w bardziej cywilizowanych czasach. Formatowaniem dysku.

Dlaczego Danoct1...?

Bo ten człowiek stworzył coś w rodzaju "biblioteki z wirusami". Przecież nie będę ich testować na własnym komputerze. Ani też nie mam (niestety) dostępu do takich pięknych staroci. Jemu wyświetlenia się przydadzą. Subskrypcje również. Nie mamy problemu z tym, aby dzielić się zasięgami, czy też wskazywać na twórców, których warto oglądać. Danoct1 to jeden z nich.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama