Raz na jakiś czas zdarzy się, że zreinstaluję Windows i doprowadzę system do stanu fabrycznego. Wtedy sięgam do własnej listy zdecydowanie najpotrzebniejszych programów i za każdym razem jestem zadowolony. Ba, codziennej pracy nie wyobrażam sobie bez tych kilku aplikacji, które nawet, jeżeli testuję jakiegoś laptopa po prostu muszę mieć.
Między innymi z powodu tych aplikacji, trudnych niestety do zastąpienia na Linuksie nie wyobrażam sobie porzucenia Windows. Od czego zaczynam pracę ze świeżutko postawionym systemem Microsoftu? Od zaimplementowania kilku programów, które są dla mnie elementem tzw. "pakietu startowego", dopiero potem mogę przystąpić do kolejnych czynności.
Irfan View - czyli kombajn w niepozornym opakowaniu
Prosty, aczkolwiek potężny program do zarządzania grafikami, niekoniecznie służący do ich edycji. Oczywiście ta druga czynność jest możliwa, ale w tym zakresie aplikacja ustępuje typowym, przeznaczonym do tego propozycjom. Jednak, jeżeli musicie "na szybko" zmienić rozmiar kilkudziesięciu zdjęć, zmienić w nich rozszerzenie, dodać znak wodny lub nieco je rozjaśnić (i przy okazji nie potrzebujecie GIMP-a lub Photoshopa), IrfanView będzie jak znalazł. Serio.
Nie dość, że aplikacja jest prosta w obsłudze, to dodatkowo obsługuje rozszerzenia, za pomocą których można nieco zwiększyć możliwości programu. To bodaj najbardziej rozpoznawalny, darmowy edytor / przeglądarka zdjęć dla systemu Windows i niestety, ale dla Linuksa nie znalazłem dla niego godnej alternatywy.
O oczy trzeba dbać. Z pomocą przychodzi mi f.lux
Tak, wiem, Windows pozwala na włączenie światła nocnego w wybranych godzinach, w ramach tylko jednego przełącznika w Ustawieniach. Ja natomiast przyzwyczaiłem się do F.luksa i to on odpowiada za to, aby ekran komputera nie męczył w nocy moich oczu. Z mojej ocenie, program pozwala na znacznie więcej niż jego uboższy odpowiednik w Windows 10.
Jeżeli dotąd nie korzystaliście z F.luksa, to gorąco Wam polecam. Jednym z powodów, dla których wręcz muszę się nim posiłkować na Windows (oraz mechanizmem trybu nocnego w Androidzie) jest fakt, że mam niesamowite problemy ze snem - w tym momencie doraźnie leczę się zolpidemem, który pozwolił mi choć odrobinę ustabilizować rytm dobowy, zaburzony przez maratony pracy w ciągu nocy. F.lux jednak pozwala mi na zminimalizowanie skutków światła niebieskiego emitowanego przez ekrany wykorzystywanych przeze mnie urządzeń - a to zaś negatywnie wpływa na wydzielanie melatoniny, ludzkiego hormonu snu.
Google Chrome - przykro mi, Edge
Firefox Quantum to fajna przeglądarka, ale... Chrome mimo wszystkich jego wad jest "bezpieczniejszym wyborem". I tak, Microsoft Edge służy mi głównie do tego, aby zainstalować alternatywną przeglądarkę. O zaletach oraz wadach Chrome'a wręcz nie wypada mówić. Z pewnością jest pamięciożerny i ma niesamowity apetyt na energię zgromadzoną w akumulatorze. Ale jednocześnie jest... po prostu dobry.
Spora ilość dodatków dla Chrome (na które warto uważać - sprawdźcie dlaczego!) oraz jego uniwersalność powodują, że to dla mnie pierwszy wybór, jeżeli chodzi o przeglądanie internetu. W tym momencie nie jestem w stanie znaleźć dla siebie czegoś jednoznacznie lepszego.
Spotify - niech gra muzyka
Najczęściej to głośnik Google Home jest dla mnie najważniejszym odtwarzaczem muzyki ze Spotify, ale zdarza się, że aktywnie korzystam z komputera, by posłuchać swoich ulubionych kawałków. Wtedy najczęściej zakładam słuchawki i rzucam się w wir pracy. Kompletnie nie wyobrażam sobie pracować na webowej odsłonie usługi (głównie z powodu niemożności zapisania utworów lokalnie). Ze Spotify jestem już kilka lat i nie zamierzam rezygnować - jestem niesamowicie zadowolony. Nie tylko na komputerze, ale i na telefonie, konsoli oraz na wspomnianym wcześniej głośniku.
Opera Mail - gdy jedna skrzynka to za mało
Aktywnie korzystam z kilku skrzynek pocztowych - to jednak wymaga dobrego programu do obsługi poczty elektronicznej. Przełączanie się między kartami webowych wariantów nie jest zbyt wygodne, więc dobrym na to sposobem jest skorzystanie z prawdziwego kombajnu jakim jest Opera Mail. Do tej aplikacji mogę dodać nielimitowaną ilość kont pocztowych, a wygodny system tagów pozwala mi na uszeregowanie wiadomości tak, jak chcę - choć nie jestem maniakiem produktywności. Niemniej, ten program muszę Wam zdecydowanie polecić, zwłaszcza, jeżeli nie wyobrażacie sobie pracy z kilkoma skrzynkami w inny sposób.
A Wy? Z jakich programów korzystacie?
Sekcja komentarzy jest Wasza. Napiszcie, z jakich programów aktywnie korzystacie na swoich komputerach oraz bez jakich nie wyobrażacie sobie Waszej pracy. Podzielcie się swoimi typami!
Zobacz również: Ekran z Androida na komputerze. To proste!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu