Felietony

Co ma wspólnego lama z mp3, czyli dobre czasy z Winampem

Weronika Makuch
Co ma wspólnego lama z mp3, czyli dobre czasy z Winampem
1

Winamp to tylko jeden z wielu programów, którzy z czasem odszedł w zapomnienie. Wyparły go wygodniejsze i bardziej nowoczesne usługi. Warto jednak czasem powspominać.

Obecnie nie wyobrażam sobie codzienności bez Spotify. Używam go od niemal siedmiu lat i myślę, że w ciągu tego czasu znalazłoby się naprawdę niewiele dni, w których nie skorzystałam z niego chociaż momencik. To dla mnie najwygodniejszy sposób słuchania muzyki. Dzięki aplikacji mobilnej mam Spotify zawsze pod ręką, wielka biblioteka muzyki pozwala mi niemal do woli tworzyć własne playlisty. Wszystko jest też dostępne dzięki kilku kliknięciom, nie muszę nawet odchodzić od komputera, przeszukiwać kolekcji płyt i martwić się, jak jakąś odtworzyć z zepsutą szufladą w komputerze. Nie trzeba się też bawić w nielegalne ściąganie plików z mniej lub bardziej znanych nam źródeł. Abonament wystarcza, by legalnie i bez reklam cieszyć się muzyką. Istny raj! Ale kiedyś przecież nie było tak łatwo. A jednak nie narzekaliśmy, bo to przecież całkiem wesołe czasy były.

Winamp to dla mnie najważniejszy z klasycznych odtwarzaczy muzyki

Pamiętam dobrze wielką bibliotekę plików, która zajmowała mi masę miejsca na dysku. W skrzętnie posegregowanych folderach trzymałam swoje ulubione utwory, pobrane pewnie przez eMule czy inne μTorrent. Wszystkie je odtwarzałam dzięki Winampowi. Bardzo prosta w obsłudze aplikacja dawała mi całą masę radości. Odtwarzacz ten sprawdzał się zarówno na komputerach prostszych odbiorców jak i tych bardziej wymagających. Suwaczki equalizer pomagały dostosować dźwięk do naszych potrzeb, a intuicyjny i mocno personalizowalny interfejs dawał się bardzo szybko nauczyć.

Formaty, które nie chcą odejść – MP3

Kto by się przejmował Windows Media Playerem, gdy do dyspozycji był Winamp? Oferował po prostu więcej i lepiej. To właśnie tam najwygodniej układało się playlisty, to Winamp dawał się ułożyć wedle naszych potrzeb, to w nim okładki płyt wyglądały jakoś tak... najładniej. A skoro już o wizualnych aspektach mowa... pamiętacie skórki? Ileż tego było! Tworzyli je użytkownicy, więc ich liczba w pewnym momencie rosła wręcz w zastraszającym tempie. Mroczna skórka z demonami dla fanów cięższych brzmień? Nie ma problemu. Jasna, przejrzysta i pełna kotków dla wielbicieli czworonogów? No pewnie! Oblepiona twarzami ulubionego wykonawcy? Się znajdzie. Prosty design, urozmaicony urodziwą i półnagą damą? Były i takie. Można było przebierać w tym godzinami, próbując się zdecydować, która będzie najlepsza, bo z jakiegoś absurdalnego powodu było to wtedy bardzo ważne.

Najlepsze alternatywy dla Spotify. Gdzie słuchać muzyki online?

Wiem, że swoich fanów miały też wizualizacje, które można było wyświetlać w trakcie piosenek, aby estetycznie umilały nam czas piosenki. Nie byłam jednak ich entuzjastką, nigdy nie zdobyły mojego serca ani w Winampie, ani żadnym innym tego typu programie. Słyszałam jednak, że Winamp robił je wręcz świetnie, w co oczywiście jestem skłonna uwierzyć. Zdarzało mi się natomiast korzystać z funkcji wyświetlana napisów do piosenek, co w tamtych czasach wydawało się opcją wręcz niezwykłą.

Winamp. It Really Whips the Llama's Ass

Oczywiście teraz patrzy się na to wszystko z przymrużonym okiem. Wszystko, co oferował wtedy Winamp, jest obecnie oczywistością. Prym wiodą teraz aplikacje pokroju Spotify, Apple Music czy Tidal, a nie proste odtwarzacze plików. Nie przeszkadza to jednak Winampowi wciąż istnieć. Nadal można go ściągnąć i używać, ostatnia wersja pochodzi z 2018 roku. Nadal ma swoich wiernych fanów, którzy jednak są w mniejszości. Programowi daleko do niegdysiejszej świetności i nic nie wskazuje na to, aby zyskał jeszcze szansę na pławienie się w blasku dawnej chwały. Ale w naszych serduszkach pozostanie na zawsze, prawda?

 

Zdjęcie: Engadget

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu