"Wielka woda" to nowy polski serial Netfliksa, którego akcja rozgrywa się na tle powodzi stulecia z 1997 roku. Całość bazuje na faktach, ale nie jest kroniką tamtych wydarzeń, dzięki czemu swobodnie opowiedziano losy poszczególnych bohaterów.
Wielka woda, to wielkie widowisko Netfliksa. Recenzujemy polski serial o powodzi Wrocławia
Po tym, jak narodził się pomysł na serial, mało kto z osób odpowiedzialnych za jego powstanie tracił czas na zamartwianie się, w jaki sposób zrealizowane zostaną najtrudniejsze ujęcia. Kluczem do sukcesu miała być historia, a z ewentualnymi przeszkodami ekipa miała radzić sobie później. Po seansie wiem, że nie tylko właściwa i dobrze opowiedziana historia zdaje egzamin, ale także strona techniczna serialu “Wielka woda”. Zgadza się, Netflix nakręcił naprawdę dobry polski serial.
Wielka woda - polski serial Netflix o powodzi
Po “1983” Netflix zaciągnął ręczny i nie śpieszył się z realizacją kolejnych polskich projektów. Późniejsze produkcje można z łatwością dzielić na dwie kategorie: ryzykowne i oczywiste. Te pierwsze to tytuły, które prawdopodobnie bez wsparcia Netfliksa w ogóle by nie powstały, a te drugie są sposobem platformy na utrzymywanie zainteresowania wśród większości polskich widzów. Jeśli ktokolwiek w to wątpi, to wystarczy sięgnąć do statystyk z okresu premiery “Zenka” i innych tego typu produkcji (bo nie chcę wspominać o “365 dniach” i sequelach). Na całe szczęście Netflix stawia też na inne projekty, w tym “Wielką wodę”, która zdaje się być duchowym następcą “Rojsta 97”. Po przejęciu praw do marki od Showmaksa, czerwony gigant przygotował jeden z ciekawszych polskich seriali, a “Wielka woda” korzysta z tego, co udało się poprzednim razem. W roli głównej zobaczymy Agnieszkę Żulewską, która wciela się hydrolożkę ze skomplikowaną przeszłością. Na co dzień trzyma się raczej z dala od dużych skupisk ludzi, obcuje z naturą i sumiennie wypełnia swoje obowiązki. Pewnego dnia zostanie wezwana na spotkanie sztabu kryzysowego, który decyduje o tym, czy Wrocław i jego okolicy będą zagrożone powodzią. Chyba wszyscy wiemy, że tylko w jej oczach miasto będzie musiało zmierzyć się z gigantycznym wyzwaniem, jeśli nie zostaną podjęte właściwe kroki. Przekonanie kogokolwiek będzie szalenie trudne, a jej obecność w takim, a nie innym towarzystwie nie będzie dobrze widziana. W obsadzie znaleźli się także Tomasz Schuchardt, Ireneusz Czop, Anna Dymna, Jerzy Trela, Mirosław Kropielnicki, Blanka Kot oraz Tomasz Kot.
“Wielka woda” Jana Holoubka i Bartłomieja Ignaciuka świetnie buduje napięcie. Nie robi tego pospieszenie, nie stara się za wszelką cenę zszokować widza, a na atmosferę wpływa też odpowiednia muzyka Jana Komara. Momentami przypominała mi nawet "Czarnobyl" od HBO, ale nie do przesady. Uczucie niepewności i grozy były doskonale potęgowane przez jego kompozycje. W serialu powoli przedstawiane są kolejne informacje dotyczące tego, z czym zmierzy się Wrocław i najbliższa okolica, a w tym samym czasie poznajemy kolejnych bohaterów oraz ich codzienne rozterki. To pozwala bliżej związać się więcej niż z jedną postacią, dzięki czemu historia działa na nas w jeszcze większym stopniu. Na pewnym etapie będziemy nawet postawieni przed swego rodzaju wyborem - której stronie konfliktu kibicować. Wybór nie jest łatwy, tak samo jak nie był dla uczestników wydarzeń, na których bazuje scenariusz “Wielkiej wody”. Napisali go Kasper Bajon oraz Kinga Krzemińska, a za produkcję odpowiada Telemark. Pomysłodawczynią serialu jest Anna Kępińska, która pełni też rolę producentki.
Serial bazuje na faktach, ale opowiada wiele historii
Całość fabuły rozgrywa się na tle powodzi stulecia, która nawiedziła Wrocław i znajdziemy tu sporo nawiązań lub bezpośrednich kalk z kart historii, ale nie doszukujcie się tu kroniki dzień po dniu. Serial zawiera kilka uproszczeń, skrótów i uzupełnień, które nie odwzorowują tego, co działo się naprawdę, ale są efektem pewnego podsumowania tysięcy rozmów i wywiadów przeprowadzonych przez twórców przed napisaniem scenariusza. To dlatego mamy do czynienia z kilkoma typowymi bohaterami, którzy muszą reprezentować np. ówczesne władze, ale nie brakuje bardziej skomplikowanych postaci, a te budują wielowątkową i angażującą historię. Choć wiemy, jak potoczą się losy większości, to na ciekawość widza działają osobiste przeżycia, emocje i relacje. Niektóre z nich są dość banalnie zbudowane i przedstawione, ale gdyby poświęcono im jeszcze więcej czasu, produkcja prawdopodobnie straciłaby na dynamice.
Jak nakręcono powódź? Skutecznie
Bardzo ważnym elementem serialu jest strona techniczna. Tutaj twórcy stanęli przed nie lada wyzwaniem, ponieważ ukazanie kluczowych momentów powodzi było zapewne szalenie trudne. Przedostawanie się wody, rosnący poziom w zbiornikach, a przede wszystkim sceny z centrum Wrocławia, gdy woda sięgała do okien pierwszego lub drugiego piętra. Na potrzeby tych ujęć zbudowano dedykowane scenografie i napełniono je wodą, dzięki czemu aktorzy mogli rzeczywiście wsiąść do łodzi i przemierzać te tereny płynąc. To na pewno pozwoliło im jeszcze lepiej pokazać przed kamerą większość swoich uczuć towarzyszących im w takich chwilach. Są też sceny, w których musieli mierzyć się z żywiołem idąc zanurzeni po pas, co też stanowiło na pewno jakieś wyzwanie dla całej ekipy. Efekt końcowy jest naprawdę imponujący, nawet jeśli dostrzeżemy, że w tle widoczne są części kadru uzupełnione grafiką komputerową. Ważne były też archiwalne nagrania z lat 90., które przygotowano w taki sposób, by dobrze wkomponowały się w estetykę serialu. Jak już kilkukrotnie pisaliśmy, także i tym razem scenografie wnętrz i rekwizyty przedstawiające okres lat 90. wypadają znakomicie w serialu Netfliksa i są podróżą pełną nostalgii dla widzów pamiętających tamte czasy. W połączeniu z pozostałymi atutami daje nam to udany i angażujący serial, który prawdopodobnie nie trafi jednak w gusta zagranicznej widowni, gdyż może być jej trudno utożsamiać się z przedstawioną rzeczywistością, pomimo dość uniwersalnych i ciekawie napisanych oraz dobrze zagranych postaci.
Wielka woda - kiedy premiera?
Serial “Wielka woda” liczy 6 odcinków o długości sięgającej nawet do godziny każdy, co okazuje się być najwłaściwszym metrażem dla całej historii. To zamknięta i skończona opowieść, która zdecydowanie nie potrzebuje kontynuacji, choć finał może być dla niektórych mało satysfakcjonujący, ponieważ otwierany jest drugi rozdział tamtych wydarzeń, ale jest po prostu urwany. Miał to być swoisty epilog, do tego, co widzieliśmy wcześniej, lecz pojawia apetyt na pewne wyjaśnienia, których nie otrzymujemy. Premiera serialu na Netfliksie już 5 października.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu