Takie właśnie polecenie padło w kierunku naczelnego Guardiana z ust przedstawiciela brytyjskich władz podczas rozmowy telefonicznej. Wcześniej świat o...
Wielka Brytania i USA działają w sprawie PRISM jak dzieci we mgle. „Nie trzeba pisać niczego więcej”
Takie właśnie polecenie padło w kierunku naczelnego Guardiana z ust przedstawiciela brytyjskich władz podczas rozmowy telefonicznej. Wcześniej świat obiegła wiadomość o zatrzymaniu „kuriera Snowdena” na angielskim lotnisku Heathrow, a wczoraj dowiedzieliśmy się, że NSA dociera do 3/4 Internetu. Dwa światowe mocarstwa czują się zagrożone, ale co mnie zadziwia, ich działania są partyzanckie i prowadzone jakby bez żadnego doświadczenia.
Dlaczego tak uważam? Przede wszystkim zacznę od rozmowy telefonicznej, gdyż naprawdę trzeba chyba przenieść się w czasie z okresu działalności Świętej Inkwizycji, by uważać, że w XXI wieku można zmusić jedną z największych na świecie gazet do zaprzestanie publikacji kontrowersyjnych materiałów, wyciągających na światło dzienne niecne praktyki szpiegowskie.
Jeszcze komiczniej wygląda za to akcja GCHQ, czyli brytyjskiego odpowiednika NSA. Pracownicy tej agencji wparowali do redakcji Guardiana i wymusili na dziennikarzach zniszczenie dysków twardych z materiałami przekazanymi przez Snowdena. Skąd wiedzieli, które to są dyski (zakładam, że żurnaliści nie wywiesili białej flagi), nie wiadomo…
Czy naprawdę w erze powszechnej łączności internetowej i przechowywania danych w chmurze ktoś uważa, że zniszczenie kilku twardzieli ukręci sprawie łeb? Z przykrością muszę stwierdzić, że Scotland Yard z czasów Sherlocka Holmesa zachowałby się lepiej. Chyba, że akcja miała mieć charakter czysto propagandowy pokazujący, władzę państwa nad sytuacją mediach. Skutek okazał się jednak zupełnie różny od zakładanych celów, gdyż nie od dziś wiadomo, że uderz w stół a nożyce się odezwą - akcja w redakcji Guardiana pociągnęła za sobą falę krytyki, w tonie nastawania na niezależność gazet.
Z podobną reakcją spotkało się zatrzymanie na lotnisku Heathrow, Davida Mirandy, który jest kurierem dziennikarza Guardiana, Glenna Greenwalda, a prywatnie życiowym partnerem. Pracownicy lotniska powołując się na zagrożenie terrorystyczne przetrzymywali Mirandę przez 9 godzin, w czasie których dogłębnie do przesłuchiwali, a następnie skonfiskowali całą elektronikę jaką miał przy sobie, laptop, telefon, aparat.
O całej sprawie wiedzieli wcześniej zarówno David Cameron, jak i Barack Obama i wyraźnie wyrazili na nią zgodę. Najlepszym komentarzem dla tej sprawy jest oświadczanie Amnesty International:
Państwom nie wolno uchwalać ustaw antyterrorystycznych twierdząc, że jest to konieczne dla ochrony ludzi przed szkodą, a następnie stosować je przeciwko komuś, kto korzysta ze swych praw
Wygląda wiec na to, że dwa największe mocarstwa bardzo nie chcą dalszych przecieków na temat działalności NSA, a także, co jest tajemnicą poliszynela, współpracy w tej materii brytyjskich służb. Jednak przewiduję, że takie stanowisko spowoduje jeszcze większe natężenie krytyki ze strony organizacji pozarządowych i zwykłych użytkowników, którzy zresztą już wyśmiewają się z PRISM. Rzućcie tylko okiem na tę stronkę.
A co robi sam Snowden:
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu