VOD

Wiedźmin w nowej odsłonie! To niewiarygodne, co wyczarował Netflix

Konrad Kozłowski
Wiedźmin w nowej odsłonie! To niewiarygodne, co wyczarował Netflix
Reklama

Netflix nie ustaje w próbach zadowolenia fanów Wiedźmina. Jak wypada najnowsza animacja "Wiedźmin: Syreny z głębin"?

W oczekiwaniu na nowy sezon aktorskiego serialu, w którym Henry'ego Cavilla zastąpi Liam Hemsworth, Netflix stara się przypomnieć fanom, że to właśnie na tej platformie można oglądać produkcje z uniwersum opartego na książkach Andrzeja Sapkowskiego. Wcześniej otrzymaliśmy też przecież animację "Wiedźmin: Zmora Wilka", który wprowadzał widzów w historię w kolejnych odcinków serialu w odstępie pomiędzy sezonami.

Reklama

Wiedźmin: Syreny z głębin - recenzja animacji Netflix

W "Wiedźmin: Syreny z głębin" Geralt z Rivii, legendarny zabójca potworów - gdyby ktoś nie wiedział, staje w obliczu morskiej tajemnicy. W nadmorskiej osadzie, gdzie rybacy drżą o swoje życie, a morze kryje niebezpieczeństwa, Geralt zostaje wciągnięty w nie lada konflikt, choć na początku nic na to nie wskazuje. Jego zadaniem jest rozwikłać zagadkę ataków, które nękają mieszkańców. Początkowo wydaje się, że to zwykłe morskie potwory, ale wkrótce Geralt odkrywa, że za atakami kryje się coś znacznie głębszego i bardziej złożonego. W trakcie śledztwa spotyka na swojej drodze nowe postacie, zarówno te, które pragną mu pomóc, jak i te, które za wszelką cenę próbują go powstrzymać.

Pod wieloma względami animacja przypomina serial - twórcy rozwijają wątki, historie postaci i wydarzenia poza książki, co zaskakuje też osoby doskonale zaznajomione z sagą Sapkowskiego. Czy jest to zaskoczenie pozytywne, czy negatywne, oceni już każdy sam, ale było to niezbędne by wystarczyło materiału na 90 minutowy film. Mnie osobiście drażniły odrobinę te regularne skoki w czasie, byśmy mogli zostać świadkami wcześniejszych zdarzeń istotnych dla tego, co właśnie dzieje się w głównym wątku filmu. Wybijało mnie to z rytmu w trakcie oglądania, ale rozumiem też potrzebę ukazania niektórych zależności i relacji, by niektóre sceny pod koniec historii mogły lepiej wybrzmieć.

Tak, dobrze słyszycie - to Wasz ulubiony Geralt

W obsadzie filmu znaleźli się znani aktorzy, którzy użyczyli głosów kultowym postaciom.  Doug Cockle, znany z roli Geralta w grach komputerowych, ponownie wcielił się w tego bohatera, więc dla graczy będzie to nie lada gratka. Jeśli chodzi o polską wersję dubbingową, dobrą wiadomością będzie angaż Jacka Rozenka do roli Geralta. W przypadku pozostałych ról (w oryginalnej wersji) postawiono na aktorów znanych z serialu: Anya Chalotra, która grała Yennefer w aktorskiej wersji Netflixa, powróciła jako znana czarodziejka, a Joey Batey, serialowy Jaskier, ponownie wcielił się w rolę barda.

Największym moim zarzutem wobec filmu będzie przewidywalność fabuły. "Wiedźmin: Syreny z głębin" wygląda naprawdę bardzo dobrze - podoba mi się styl w jakim zrealizowano animację, gra aktorska głosami pogłębia zaangażowanie, a efekty dźwiękowe - w tym muzyka - budują odpowiedni klimat i kreują świetną atmosferę. Problem w tym, że po zaledwie kilkunastu minutach seansu doskonale wiedziałem, jak ta historia się potoczy i w dużym stopniu odgadłem, jaki będzie jej finał. Szkoda, że nie pokuszono się o zdecydowanie bardziej nieoczekiwane zwroty akcji, które w trakcie oglądania filmu sprawiłyby, że choć raz otworzyłbym usta w zaskoczeniu i z większą ochotą kontynuowałbym seans.

Animowany Wiedźmin na Netflix - czy warto oglądać?

Odstępstwa od zawartości książek oraz potrzeba rozbudowania ich w trakcie pisania scenariusza to normalna praktyka, ale po aktorskim serialu Netflix ma ostro pod górkę z kolejnymi projektami z uniwersum "Wiedźmina". Nowy film animowany to udana produkcja dla każdego, kto nie miał jeszcze nawet styczności z tym światem, choć można odnieść wrażenie, że jest tu za mało Wiedźmina w Wiedźminie. Mimo to, może to sprawić, że widz zainteresuje się tym światem i sięgnie po kolejne historie. Dla największych fanów produkcja będzie pewną niespodzianką, ze względu na wspomniane zmiany, ale nie sądzę by była totalnie rozczarowująca. Pod względem technicznym to bardzo dobry film animowany, ale scenariuszowo dało się to zrobić znacznie, znacznie lepiej.

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama