Historia Jacka Karpińskiego jest mi szczególnie bliska, od dawna mnie inspiruje i w pewnym sensie pomaga przetrwać trudne chwile oraz momenty zwątpien...
Weźmy przykład z historii... Jacek Karpiński wielki, zapomniany konstruktor
Historia Jacka Karpińskiego jest mi szczególnie bliska, od dawna mnie inspiruje i w pewnym sensie pomaga przetrwać trudne chwile oraz momenty zwątpienia. Niewielu ludzi mogłoby mu dorównać, ale wszyscy powinni się od niego uczyć i starać się, aby jego historia więcej się w naszym kraju nie powtórzyła. Nie dlatego, że coś było “z nim nie tak”, ale dlatego, że jego potencjał został niewykorzystany, jego pomysły “nie istniały” i były “niemożliwe do zrealizowania”, a on sam był nazywany “dywersantem i sabotażystą”. Gdyby nie to że “nasz rząd” w tamtych latach był ograniczony, niewykluczone, że dziś to Japonia chciałby być druga Polską.
Przez ostatnie, niemalże już ćwierćwiecze od obalenia komunizmu, pokonaliśmy wiele trudności i zatarliśmy wiele różnic pomiędzy Polską a państwami rozwiniętego Zachodu.
Jednak nadal, prawie nic nie zmieniło się w relacji państwo - obywatel, ta właśnie kwestia powinna ewoluować, bo ona gwarantuje wolność, konkurencyjność i dobrobyt. Nie możemy pozwolić aby państwo ograniczało przedsiębiorców i wynalazców, bo to dzięki nim możemy sprawić, że nasz “kapitał ludzki” pozostanie u nas a nie wyemigruje za granicę lub nie będzie wykorzystywany w pracy w fabryce “zagranicznego inwestora” z czego tak cieszą się nasi rządzący, zamiast wspierać rozwój naszych rodzimych biznesów.
Najlepsze scenariusze pisze życie. Dziwi mnie, że jeszcze nikt nie wpadł na stworzenie ekranizacji życia tego wybitnego człowieka. Był on partyzantem walczącym o Polskę, szykanowanym wizjonerem, emigrantem, który tęsknił za krajem i po powrocie pracował, walcząc z rosyjskim okupantem nie jako konspirator, ale jako naukowiec, aż w końcu zmarł w zapomnieniu. Podczas okupacji sam uczył się fizyki, matematyki, chemii, literatury i angielskiego - choć uczęszczał także do szkoły mechanicznej i ogrodniczej. Był instruktorem sabotażu w szarych szeregach i trzykrotnie zdobył odznaczenie Krzyża Walecznych za “czyn męstwa i odwagi wykazanej w boju”. Jego przygoda z partyzantką skończyła się postrzałem w okolicach krzyża, uszkadzając na szczęście jedynie nerwy, co wykluczyło go z dalszej walki - po tym incydencie długo poruszał się o kulach. Takich postaci jest zapewne wiele, ale ta powinna być szczególnie bliska “ludziom techniki” i wszystkim Polakom.
Po wojnie w 1951 roku Jacek Karpiński obronił dyplom na Politechnice Warszawskiej i rozpoczął pracę, jednak nie bez przeszkód, ponieważ za walkę w szeregach AK był prześladowany i wielokrotnie zwalniany z pracy przez “czerwonych”. Pomimo tych przeszkód w 1957 roku został skierowany do Instytutu Podstawowych Problemów Techniki PAN, gdzie skonstruował swoje pierwsze, z wielu nowatorskich urządzeń.
Czym Jacek Karpiński zapisał się na łamach historii?
AAH - “komputer” do długoterminowego prognozowanie pogody
To pierwsze znaczące urządzenie skonstruowane przez Jacka Karpińskiego. Powstało ono według pomysłu Józefa Lityńskiego i służyło do długoterminowych prognoz pogody na podstawie danych dotyczących aktywności Słońca. Konstruktor nazywał AAH - urządzeni składające się z 650 lamp, wilkiem procesorem, ze względu na jego gabaryty 2x1,5 metra. Niestety urządzenie to nie przetrwało do dziś, gdyż “zginęło śmiercią tragiczną” upuszczone przez tragarzy podczas transportu, kiedy to roztrzaskało się spadając ze schodów.
AKAT-1 - tranzystorowy analizator równań różniczkowych.
Ta maszyna sprawiła, że o Jacku Karpińskim zrobiło się głośno na arenie międzynarodowej. Właśnie dzięki niemu zdobył on nagrodę w konkursie UNESCO i otrzymał wiele propozycji od amerykańskich uczelni.
Skorzystał on z nowych możliwości i wyjechał do USA, gdzie studiował na Harvardzie i MIT, ale pomimo ofert IBM i uniwersytetu Barkley, kierowany patriotyzmem postanowił powrócić do Polski w 1962 roku. Czy żałował swojej decyzji? Pewnie trochę tak, ale po latach powiedział:
“Nie wiem, czy można to nazwać patriotyzmem, ale ja po prostu chciałem pracować dla Polski. Zawsze wierzyłem, że ruscy kiedyś sobie pójdą, a technologia zostanie. Poza tym uważałem, że to nie byłoby w porządku - wyjechać na delegację i zostać. Spotkałem Polaków, którzy tak postąpili, i nie sądziłem, żeby to było uczciwe.”
Uważam, że ten cytat powinni wziąć sobie do serca ludzie, którzy przebywają za granicą, gdyż może to nie jest patriotyzm, ale bez was nic się nie zmieni w tym kraju i uważam, że doświadczenie jakie zdobywacie za granicą, moglibyście z powodzeniem wykorzystać w Polsce. Raju na Ziemi tu nie ma i osobiście, szczerze polecam wyjazd za granicę, ale tylko dlatego aby zobaczyć różnicę i otworzyć umysł. Wydaje mi się, że ludzie, którzy nigdy nie mieszkali poza Polską myślą, że to co się u nas dzieje jest normalne i nie da się tego zmienić - da się, ale nie z perspektywy “zasiedziałych obywateli”, biernie przyglądających się temu co wyprawia nasz rząd. Mi nie podoba się bycie niewolnikiem we własnym kraju, nie wiem jak wam;).
Perceptron
“Preceptron nie miał jakiegoś konkretnego zastosowania. Była to raczej sztuka dla sztuki, zabawa” - tak o tym urządzeniu mówił jego konstruktor. Pierwsze takie urządzenie powstało w latach 60-tych, a jego konstruktorem był Frank Rosenblatt. Perceptron, to maszyna działająca w oparciu o sieć neuronową, która dzięki zamontowanej kamerze była w stanie analizować “widziany” przez nią obraz, rozpoznawać obiekty i uczyć się rozpoznawania nieznanych kształtów.
KAR-65
Zainteresowanie, jaki wzbudził Perceptron, wbrew pozorom przysporzyło konstruktorowi więcej problemów niż przyniosło korzyści. Jacek Karpiński był szykanowany i ograniczany przez przełożonych w PAN, w związku z tym musiał szukać dla siebie innego miejsca. Jego talent został doceniony przez profesora Jerzego Pniewskiego, kierownika Katedry Fizyki Cząstek Elementarnych i nasz konstruktor został w 1965 roku pracownikiem Instytutu Fizyki Doświadczalnej Uniwersytetu Warszawskiego.
Instytut potrzebował urządzenia, które byłoby w stanie skanować zdjęcia, a następnie przetwarzało by je i analizowało, uzyskane w ten sposób dane. Było to spowodowane tym, że polscy naukowcy nie byli w stanie analizować dużej liczby danych dostarczanych im przez CERN. Jacek Karpiński szybko uporał się z zadaniem skonstruowania skanera, jednak stworzenie odpowiedniego urządzenia, do analizy danych okazało się sporym wyzwaniem.
Choć pierwotnie planowano wykorzystać w tym celu komputery Odra, to model, który byłby na tyle wydolny, że poradziłby sobie z tymi danymi, jeszcze nie istniał. Wtedy Instytut Fizyki postanowił dać Karpińskiemu siedem etatów oraz dwa pomieszczenia w piwnicy, aby mógł on opracować odpowiednie urządzenie.
Wykonanie tego zadania zakończyło się wielkim sukcesem, ale jak wspominał sam autor projektu, “nowatorskie rozwiązania wynikały po prostu z tego, że nie wiedziałem jak powinno budować się komputery”. Można tu powiedzieć, że stare przysłowie przedsiębiorców i wynalazców “Jeśli się czegoś nie da zrobić, wtedy należy znaleźć kogoś kto o tym nie wie. Ten człowiek przyjdzie i to zrobi” - okazało się bardzo trafne w przypadku Jacka Karpińskiego.
W tym czasie Odry, były wielkimi szafami i były ponad trzydziestokrotnie droższe od nowatorskiego rozwiązania jakim okazał się KAR-65. Sam autor projektu tak to skomentował: “KAR-65 kosztował 6 milionów złotych, a każda Odra - 200 milionów! Poza tym to była maszyna skonstruowana na zupełnie innych zasadach niż wszystkie, które wtedy budowano. Zrobiłem maszynę ze zmiennym przecinkiem, asynchroniczną, bez zegara, sterowaną za pomocą pięciu automatów skończonych. To była kompletna nowość! Nikt tego wtedy nie robił.”
Jedyny egzemplarz KAR-65 pracował w Instytucie Fizyki przez 20 lat. Obecnie można go oglądać w Muzeum Nauki i Techniki w Warszawie.
“Są tacy, którzy twierdzą, że jeśli nie chcemy stać w miejscu, to musimy nadchodzącą dekadę uczynić dekadą NOWYCH UMIEJĘTNOŚCI. W zarządzaniu gospodarką, w technikach planowania, w organizacji, w praktycznym stosowaniu dorobku nauki, krótko mówiąc – w każdej dziedzinie [...]. Rewolucji naukowo-technicznej nie przeprowadza się ani przy pomocy głosowania, ani przy pomocy demonstracji, ani dekretów czy też najlepiej brzmiących przemówień. Robi się ją poprzez nowy sposób myślenia i praktyczne wcielanie w życie nowych pożytecznych idei. [...]
Jeśli [...] – wbrew pokusie świętego spokoju – uwierzyłeś w to, że wyzwanie, stawiane nam przez epokę, może być wielką naszą społeczną przygodą i szansą [...] – pamiętaj, że na tych łamach znajdziesz swoich przyjaciół i sojuszników.”
Warszawa, 21 maja 1970 [30] Cytat z artykułu wstępnego do pierwszego numeru „Życia i Nowoczesności”, dodatku do „Życia Warszawy” redagowanego przez Stefana Bratkowskiego.
Powyższy cytat, jest równie aktualny dziś jak było on trafny prawie 45 lat temu, jednak dziś wykorzystałem go, gdyż właśnie na blogu AntyWeb “znajdziesz swoich przyjaciół i sojuszników”, którzy nie tylko dzielą się z wami nowinkami technologiczno-internetowo-biznesowymi, ale również szczerze wierzą w to, że w naszym kraju może być lepiej.
Następna część “Weźmy przykład z historii... Jacek Karpiński wielki, zapomniany konstruktor” już niebawem na blogu AntyWeb.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu