Finowie z Warrantify Oy stworzyli dosyć ciekawą aplikację będącą, mówiąc w dużym uproszczeniu, pudełkiem, do którego wrzucamy wszystkie karty gwarancy...
Warrantify w smartfonie niestety nie zastąpi papierowych kart gwarancyjnych i paragonów
Finowie z Warrantify Oy stworzyli dosyć ciekawą aplikację będącą, mówiąc w dużym uproszczeniu, pudełkiem, do którego wrzucamy wszystkie karty gwarancyjne i paragony z kasy. Prosta w obsłudze aplikacja dla Androida prawie sprawiła, że po wcześniejszym zeskanowaniu stosu zadrukowanego papieru, wyrzuciłem go do kosza. Prawie również tym razem robi sporą różnicę, ponieważ na przeszkodzie stanęła mi szara rzeczywistość papierkowej biurokracji.
Zanim jednak zacznę ją opisywać, to przybliżę Wam działanie Warrantify. Po uruchomieniu ważącej niecałe dwa megabajty aplikacji zostajemy poproszeni o utworzenie konta lub zalogowanie się - posiadacze kont na Facebooku i Google zrobią to w trymiga. Następnie naszym oczom ukazuje się menu z pięcioma opcjami do wyboru. Skanowanie dokumentu wykonamy za pomocą zbudowanego w smartfon aparatu, powiadomienie znajomego umożliwi polecenie znajomemu aplikacji za pomocą Facebooka, Twittera, esemesa lub poczty elektronicznej, w ustawieniach określimy rodzaj powiadomień, a podgląd odeśle nas do cyfrowych wersji papierowych gwarancji i paragonów. Tych jednak póki co nie mamy, dlatego wybieramy opcję scan. Nie bardzo rozumiem, dlaczego Finowie nie dali użytkownikom możliwości wybrania, którą aplikacją chcą zrobić zdjęcie - na szczęście czarno-białe paragony nie są wymagającymi modelami. Otrzymaną w ten sposób fotografię musimy następnie opisać. W puste pola wpisujemy datę zakupu, nazwę sklepu, produktu i jego producenta oraz model. Możemy również określić na obrotowym pasku, przez jaki czas gwarancja będzie ważna (3, 6, 9 i więcej miesięcy) oraz wpisać jego cenę i określić walutę. Na szczęście nie zabrakło polskich złotych.
Po przesłaniu zdjęcia wraz z informacją do zewnętrznej bazy danych, możemy przejść do sekcji view. Znajdziemy w niej zeskanowany przed chwilą dokument. Oprócz wpisanych przez nas informacji zobaczymy pasek, który wraz z ze zbliżającym się terminem wygaśnięcia gwarancji będzie zmieniać kolor niczym sygnalizacja świetlna. Po kliknięciu na daną pozycję zobaczymy nowe, jeszcze nie aktywne funkcje, takie jak na przykład przedłużenie gwarancji i dopisanie akcesoriów. Społecznościowi ekshibicjoniści będą mogli również szpanowanie nowym sprzętem za pomocą Facebooka, Twittera, poczty elektronicznej i esemesa. Teraz już wszyscy będą mogli się dowiedzieć, że kupiliście nową lustrzankę i gofrownicę do włosów. Jeśli jakimś cudem nie będziecie mieli pod ręką telefonu, to dostęp do Waszych paragonów uzyskacie za pomocą przeglądarki.
Wszystko w teorii wygląda aż za dobrze - do tego stopnia, że postanowiłem sprawdzić, czy na podstawie zeskanowanego w ten sposób dokumentu będę mógł oddać do naprawy sprzęt do któregoś z autoryzowanych serwisów w Warszawie. Kontaktowałem się dzisiaj z punktami serwisowymi urządzeń wyprodukowanych przez HTC, Samsunga, Apple, Sony i Nokię. Moje podejrzenia niestety się potwierdziły. Dowiedziałem się, że niektórym producentom wystarczy kopia dokumentu zakupu (paragonu lub faktury), ale w formie papierowej, zaś inni wymagają oryginalnej karty gwarancyjnej. W innych przypadkach odpowiedni dokument nie jest niezbędny podczas przekazania sprzętu do serwisu, ale finalnie oryginał karty musi być okazany przy odbiorze sprzętu. Mój entuzjazm wywołany aplikacją Warrantify zmalał do zera.
Aplikacja Warrantify jest dostępna za darmo dla systemów iOS i Android na stronie producenta. Ściągajcie ją tylko po to, by zaspokoić swoją ciekawość, bo pożytek będziecie mieć z niej niewielki. Wielka, wielka szkoda.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu