! Żartowałem. Nie będzie psychologicznie ani motywująco – a przynajmniej nie w tak dużym stopniu jakby się tego można spodziewać. Chciałbym jednak ...
!
Żartowałem. Nie będzie psychologicznie ani motywująco – a przynajmniej nie w tak dużym stopniu jakby się tego można spodziewać. Chciałbym jednak zastanowić się, jakie noworoczne postanowienia warto sobie postawić przed 2014 i co zrobić, żeby mimo/dzięki naszemu zamiłowaniu do technologii w nich wytrwać. Jako, że cel niezapisany jest tylko pobożnym życzeniem, proponuję wziąć kartkę i długopis (tudzież otworzyć notatkę w Evernote czy innym programie) i zapisywać. Co takiego?
Nauczę się podstaw programowania
Umiejętność programowania nie jest dziś już elitarną czarną magią przeznaczoną dla wybrańców. Tak naprawdę jedyną przeszkodzą dzielącą nas od opanowania PHP, JavaScript, Pythona czy innego języka jesteśmy my sami. W sieci znajdziemy dziesiątki kursów i poradników, które od podstaw prowadzą nas za rączkę przez meandry składni i inne zagadnienia. Szczególnie ciekawie prezentują się tutaj platformy takie jak, Codecademy. Są to interaktywne kursy, w których nie tylko czytamy o danym języku, ale też od razu stosujemy go w praktyce wykonując polecenia. A jak słyszałem od znajomego programisty –„nic tak skutecznie nie uczy kodzenia, jak… kodzenie”. Od czegoś zatem trzeba zacząć. Microsoft, Google, Facebook i inni od niedawna angażują się w projekt „The Hour of Code”, który ma zachęcić młodzież do zainteresowania się programowaniem. Dlaczego nie wziąć z nich przykładu? Godzina dziennie to zbyt dużo? Spróbuj pół godziny, albo 15 minut. Nawet 5 minut jest lepsze niż nie robienie niczego, a zapewniam, że jak złapiesz bakcyla, to nie będziesz chciał przestać.
Osobiście polecam też zainwestować w kilka książek (e-booków) o tej tematyce. Szczególnie fajne promocje miewa tutaj Ebookpoint, gdzie za dyszkę można ustrzelić naprawdę wartościowe podręczniki. Sam w ten sposób uczę się JavaScript, a od niedawna zgłębiłem też tajniki CSS3.
Wycisnę więcej ze swojej lustrzanki
Wielu z nas marzyło o własnej lustrzance, nie zdając sobie sprawy, że fotografowanie nią nie jest wcale taką prostą sprawą. Oczywiście nie ma nic trudnego w ustawieniu trybu auto i beztroskim strzelaniu na lewo i prawo. Lustrzanka to jednak coś więcej i tak naprawdę grzechem jest marnowanie jej potencjału. Dlaczego zatem w 2014 by tego nie zmienić? A nuż odkryjemy w sobie jakiś nowy talent?
Ja zaczynałem od… statywu. Kupiłem model Velbona ze średniej półki (ok. 100 zł) i w ten sposób zacząłem się bawić czasem naświetlania, przesłoną i innymi funkcjami, które dawały mniej lub bardziej imponujące rezultaty. Do tej pory nie przeczytałem jeszcze żadnej książki o fotografii, czego żałuję. Okazuje się jednak, że odkrywanie aparatu „na czuja” i sprawdzanie jakie efekty dają poszczególne ustawienia również może być przydatne (a przy tym jakże przyjemne).
Poprawię umiejętności obsługi Photoshopa/GIMPa
A skoro o aparacie mowa, to czemu by nie przeprosić się z programem graficznym? Okazuje się, że jego możliwości daleko wykraczają poza funkcje zmiany rozmiaru i nakładanie filtrów. Tutaj również pewnie nie obejdzie się bez jakiejś wartościowej lektury, choć w przypadku obu programów warto prześwietlić zasoby sieci – a w szczególności YouTube’a, gdzie znajdziemy naprawdę wiele poradników i wskazówek. Praktyka pokazuje, że dłubanie w edytorze grafiki „po omacku” sprawdza się raczej średnio (a przynajmniej w moim wypadku). Proponuję też nie nastawiać się na to, że z dnia na dzień zostaniemy mistrzem retuszu i fotomontażu. Mimo ogromnych możliwości oprogramowania, potrzeba tutaj jednak też trochę wysiłku i zdolności.
Zresztą Photoshop i GIMP to tylko przykłady. Jeżeli lubicie bawić się wideo, polecam sprawdzić Adobe Premiere lub inny program do obróbki. Kto wie, być może rok 2014 będzie początkiem jakiegoś nowego, oryginalnego wideo bloga?
Będę zorganizowany
To chyba jedno z najczęściej powtarzanych życzeń, z których tak naprawdę nic nie wynika. Będę zorganizowany, czyli co? Warto bardziej precyzyjnie sformułować cel. Dziś znajdziemy ogromną liczbę aplikacji i usług pozwalających na zarządzanie czasem. Tak naprawdę wszystko zależy od tego, czy będziemy z nich korzystali.
Moim faworytem jest duet Any.do + Cal dostępne dla Androida i iOS. Pierwsza to klasyczna lista zadań, którą dopakowano przydatnymi funkcjami (np. każdego dnia rano program pyta nas jak rozplanować czasowo zadania na liście i w ten sposób możemy szybko oraz bezboleśnie ustalić harmonogram całego dnia, podczas którego będziemy terroryzowani przypomnieniami z telefonu). Druga z aplikacji jest nietuzinkowym, pięknie prezentującym się kalendarzem, który wizualnie bije na głowę ten od Google. Plusem jest tutaj na pewno integracja obu programów, dzięki czemu nie przeoczymy żadnych zadań i planów. Ponadto są one jednymi z najlepszych rozwiązań w swojej kategorii.
Oczywiście na tych dwóch pozycjach świat się nie kończy, bo warto zwrócić też uwagę na inne rozwiązania. Wiele osób poleca Wunderlist, a także SolCalendar. Ciekawym rozwiązaniem może też być platforma do notatek, jak OneNote czy Evernote. W końcu organizacja czasu odbywa się na wielu płaszczyznach.
Zacznę trzymać się zasady „Inbox Zero”
„Inbox Zero” to mój niedościgniony ideał, z którym stale jestem na bakier. Trudno mi zatem pisać o tym, jak zrobić, aby skrzynka była pusta. Nie mam nawyku grzebać w etykietach Gmaila i często zapominam o tych wiadomościach, które zarchiwizuję. Ciekawym rozwiązaniem tutaj mogą być wtyczki do przeglądarki, które dodają do Gmaila przycisk pozwalający przekształcić wybraną wiadomość w zadanie na naszej liście. Wówczas możemy z czystym sumienie wyrzuć ją ze skrzynki odbiorczej.
Dodam jeszcze, że idea czystego maila wcale nie jest przereklamowana. Widząc zero wiadomości, można naprawdę poczuć się lepiej i swobodniej – bez ciążących na karku terminów oraz obietnic. Oczywiście nie sprawia to, że one znikają… niestety.
Będę więcej czytał książek
Mimo wszelkich walorów internetu i treści tutaj publikowanych, lektura starej dobrej książki (również w formie elektronicznej) jest niezastąpioną wartością. Zaobserwowałem, że to właśnie tutaj znajdziemy wiedzę w pełnej postaci, a nie szczątkowe rozsiane po stronach www (i podstronach artykułów…) informacje, które samodzielnie trzeba składać, niczym domek z klocków.
Jak czytać więcej? Tutaj pomocne mogą się okazać takie platformy, jak LubimyCzytać czy GoodReads. Oczywiście do polskich realiów lepiej przystosowano ten pierwszy, ale jeżeli dysponujemy czytnikiem marki Kindle, szybko przekonamy się o atutach drugiego. Serwisy tego typu pozwalają nie tylko „chwalić” się przeczytanymi książkami, co jest szczególnie skutecznym motywatorem, gdy mamy komu, ale też znajdować nowe, interesujące pozycje.
Ciekawym pomysłem są też różne idee, jak 52 książki w roku itp. Sam byłem kiedyś częścią takiej grupy na Facebooku, gdzie wzajemnie pisano sobie o tym, jaką książkę się właśnie przeczytało. Społeczność była aktywna, co sprawiało, że możliwość wrzucenia posta o kolejnej zakończonej lekturze była swoistą nagrodą. Oczywiście ostateczny cel był inny – 52 książki w 52 tygodnie roku.
Będę mniej czasu spędzał przy konsoli/komputerze
Pewnie niejednokrotnie słyszeliście to z ust swoich partnerek/partnerów lub rodziny. Komputery opanowały na dobre nasze codzienne życie. Pracujemy przy nich, zdobywamy informacje, komunikujemy się ze znajomymi… A gdy po całym dniu harówki chcemy się zrelaksować, odpocząć i wyciszyć, paradoksalnie znów siadamy przed monitorem i włączamy ulubionego CoDa, Fallouta czy Europę Universalis. Jak zatem się ograniczać?
Cóż, sam nie znalazłem jeszcze żadnej skutecznej metody na tę dolegliwość, a jak się pewnie domyślacie, spędzam przed monitorem większość swojego życia, o czym świadczą wytarte literki na klawiaturze zaledwie 2-letniego notebooka. Być może skuteczną metodą będzie tutaj zastosowanie strategii małych kroków i skracanie każdej sesji z ulubionymi grami o 5-10 minut. Na początek wystarczy. Tylko, że łatwo to napisać, a o wiele trudniej zrobić…
Schudnę/poprawię kondycję
Strzelam, że jakieś 90 proc. noworocznych postanowień dotyczy chudnięcia lub poprawy sylwetki czy kondycji. Na szczęście technologia i w tym aspekcie może nas wspierać. Bynajmniej nie mam tutaj na myśli tego, że siedząc przed monitorem chudniemy. Ale już na przykład „wygibasy” przy z Xbox Kinect czy PS Move działają znacznie lepiej na samopoczucie i nie tylko. Kontrolery ruchu mogą być najlepszym sojusznikiem podczas realizacji tego typu postanowień.
Warto jednak pomyśleć też o jakimś sposobie monitorowania naszych postępów. W minionym roku testowałem dwa rozwiązania. Bardzo ciekawie pod tym względem prezentuje się MyFitnessPal. Jest to właściwie społecznościowa platforma osób, które odchudzają się lub poprawiają sylwetkę. Atutem tego rozwiązania jest duża ilość polskich produktów, które możemy dodawać do dziennika odżywiania się. Posiadacze Windows 8 powinni natomiast zainteresować się darmową aplikacją Zdrowie i Kondycja Bing od Microsoftu. To jedno z ciekawszych rozwiązań tego typu. Baza produktów może nie jest tak duża, jak u poprzednika, ale wynagradza to fantastyczny, spolszczony interfejs, monitor ćwiczeń oraz regularnie dodawane artykuły z poradami i wskazówkami. Sam porzuciłem na rzecz tego rozwiązania wszystkie inne.
Podobnych aplikacji znajdziemy naprawdę dużo. W sklepach Google Play i AppStore znajdą dla siebie coś zarówno miłośnicy biegania, posiadacze karnetów na siłownię, a także fani szybkich i doraźnych rozwiązań, jak 4-minutowe treningi Tabata.
Jak wytrwać?
No właśnie. To najważniejsze pytanie będące kluczem do stania się lepszym w 2014 roku. Chyba nie muszę nikogo przekonywać do tego, że lepiej robić minimum nic nie robić nic. Jestem dużym zwolennikiem małych, nawet sprawiających wrażenie banalnych kroków. Chcemy codziennie ćwiczyć? Róbmy to przez 5 minut przed telewizorem. Po dwóch tygodniach – 10 minut itd. Skuteczna może się też okazać motywacja płynąca z zewnątrz. Zacznijmy od zaangażowania grupy znajomych na Facebooku, którzy mają podobne postanowienia. Nic tak nie zbliża jak wyzwanie 52 książek realizowane w wąskim kameralnym gronie. Co istotne, składając publicznie deklaracje czujemy się bardziej zobowiązani do realizacji postawionego celu. I właśnie samych realizacji oraz sukcesów życzę tak Wam jak i sobie w 2014 roku.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu