Iran nie uchodzi obecnie jako szczególnego miłośnika szeroko rozumianej wolności. Tam na hasło: "prawa człowieka" politycy cichutko kwiczą, a sprawied...
Iran nie uchodzi obecnie jako szczególnego miłośnika szeroko rozumianej wolności. Tam na hasło: "prawa człowieka" politycy cichutko kwiczą, a sprawiedliwość napędza zapisana na kartach Świętej Księgi myśl mahometańska. Absolutna kontrola życia społecznego, sztywne normy, religia jako element ustroju - codzienność w Iranie widziana oczami człowieka Zachodu jest obok realiów Korei Północnej jednym z tych koszmarów, których nie chcielibyśmy śnić. W rozmowach z Konradem Błaszakiem śmiem twierdzić, iż Chiny to przy tym mały pikuś.
Reżim Iranu rozumie potęgę Internetu - w obecnej, globalnej formie symbol absolutnego zepsucia człowieka. Jako, że religia będąca dominującą wartością w Iranie odgórnie ustala, co człowiekowi aspirującemu do zostania zbawionym wolno i co nie będzie tolerowane w państwie islamskim - Internet tamże różni się od tego, jaki znamy my. Irańczycy nie mają dostępu do Facebooka. Nie porozmawiają przez WhatsApp. Google? Zabroniony. Twitter? Dajcie spokój! YouTube... tam są filmy, a na filmach są kobiety, które mogą przemycić tak bardzo zabroniony temat seksu do umysłu poczciwego i pokojowego muzułmanina.
Iran ma swoje problemy - dalej boryka się z kulejącą gospodarką i wysokim bezrobociem. Mimo to, prężnie działa na rzecz rozwoju własnego programu atomowego, który rzekomo ma służyć celom pokojowym. Wzbogacanie uranu z pewnością nie jest tam prowadzone dla sportu i wyłącznie dla zabawy. W obliczu wielu absurdów państwa islamskiego, Iran w okrutny sposób rozprawia się z jakimkolwiek radosnym podrygiem wolności. Internet, i tak już mocno ograniczony przez tamtejszy rząd, ma zostać poddany kolejnym obostrzeniom.
Internet jest piękny. Równie dobrze ktoś tutaj w komentarzu może napisać do mnie, że jestem taki, siaki, owaki (Szczęsny to ....(enter your text here)....). Dopóki się nie zdenerwuję, nie wniosę powództwa cywilnego - taki ktoś pozostanie absolutnie anonimowy. Na serwerze pozostanie jedynie adresem IP - niczym/nikim więcej. Anonimowość jest i nie jest problemem. Można się spierać, czy tu i teraz jesteśmy anonimowi w Internecie. Ja na pewno nie - nie zwykłem ukrywać się pod pseudonimami, jeżeli cokolwiek komentuję, podpisuję się imieniem i nazwiskiem. Podobnie w mediach społecznościowych. Poza tym - jestem blogerem, łatwo mnie znaleźć, udostępniam o sobie mnóstwo informacji. Robię to bo muszę i w sumie, nie mam z tym problemu. Znam umiar, nie robię zdjęć swojej karcie kredytowej, czy osobistym rzeczom, których nie chciałbym pokazywać obcym.
W Iranie problemem jest anonimowość, która może prowadzić wprost do dewiacji, którą jest na przykład posiadanie własnego zdania na temat obecnego rządu. O, to już państwu islamskiemu niezbyt odpowiada. Stąd oprócz blokowania wybranych stron internetowych, które mogą sprzyjać publikowaniu treści niewygodnych dla rządu, Iran zamierza obwarować ograniczeniami sam dostęp do Internetu, wymagając używania odpowiednich kont użytkownika. Tak, aby móc korzystać z zasobów i tak mocno okrojonej Sieci.
Słowa ministra telekomunikacji, Mahmouda Vaezi'ego są w tym wypadku znamienne:
W przyszłości, jeśli ktokolwiek będzie chciał korzystać z Internetu, będzie identyfikowany. Nie będzie (w Iranie) osoby, której personaliów byśmy nie znali.
Irańczykom możemy tylko współczuć.
Źródło: Techcrunch.com
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu