Felietony

Volvo ograniczy maksymalną prędkość swoich aut do 180 km/h, to odważny ruch

Kamil Pieczonka
Volvo ograniczy maksymalną prędkość swoich aut do 180 km/h, to odważny ruch
Reklama

Volvo zdecydowało się na bardzo drastyczne i niepopularne rozwiązanie. Zamierza ograniczyć elektronicznie prędkość maksymalną wszystkich swoich aut produkowanych od 2020 roku do 180 km/h. W ten sposób firma chce osiągnąć zaplanowany przed laty cel, ani jednej ofiary śmiertelnej w aucie Volvo w 2020 roku.

Volvo bezpieczeństwem stoi

Szwedzka marka (obecnie należąca do chińskiego Geely) od zawsze stawiała przede wszystkim na bezpieczeństwo. To właśnie Volvo jako pierwsze zastosowało między innymi pasy bezpieczeństwa w modelu PV 444 w 1947 roku, a także boczne poduszki bezpieczeństwa w Volvo 850 w 1995 roku. Nie bez przyczyny szwedzkie auta od lat są w zasadzie synonimem bezpieczeństwa. Nigdy jednak firma nie poszła tak daleko w walce o ograniczenie obrażeń pasażerów jak zamierza to zrobić w przyszłym roku.

Reklama

Już teraz większość aut wyposażonych w bardzo mocne silniki ma elektroniczne ograniczenie prędkości do 250 km/h. To wynik dżentelmeńskiej umowy pomiędzy Mercedesem, Audi oraz BMW, którą zawarto kilkanaście lat temu. Było to podyktowane właśnie troską o bezpieczeństwo kierowców na słynnych "autobahnach" w Niemczech, gdzie często formalnie nie ma żadnego ograniczenia prędkości. Volvo idzie jednak o krok dalej i zamierza ograniczyć prędkość maksymalną swoich aut do 180 km/h.


180 km/h to dużo, ale czy to ma sens?

Pobudki jakie kierowały szefostwem Volvo przed podjęciem takiej decyzji są prawdopodobnie bardzo słuszne. Prędkość to jeden z bardziej istotnych parametrów, który wpływa na bezpieczeństwo. Według amerykańskiej agencji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo na drogach (NHTSA) w 2017 roku aż 25% wypadków było spowodowane właśnie przez nadmierną prędkość. 180 km/h to nadal bardzo wysoki limit, szczególnie, że nawet w Polsce gdzie przepisy są dosyć liberalne, na autostradzie maksymalnie można jechać z prędkością 140 km/h. Problem tylko w tym, że zarówno ograniczenie do 250 km/h, jak i zapewne to do 180 km/h można bez większych problemów usunąć. Ma to swoje konsekwencje, jak np. utrata gwarancji na auto, ale nie jest niemożliwe.

Decyzja Volvo na pewno zwróci uwagę całego świata na ten problem, bo artykuły na ten temat przewijają się właśnie we wszystkich mediach. Nie wiadomo jednak czy jakikolwiek inny producent przyłączy się do tej inicjatywy. A jeśli nie, to jak wpłynie to na sprzedaż aut marki Volvo w przyszłym i kolejnych latach. Jest to z całą pewnością bardzo odważny ruch, ale nie jestem przekonany co do jego słuszności. Czułbym się nieswojo wiedząc, że w pewnej sytuacji auto może zwyczajnie przestać przyśpieszać.

Znacznie bardziej podoba mi się drugi pomysł Volvo, który przewiduje zastosowanie pewnej odmiany "geofencingu". Chodzi oto aby na bazie danych z systemu GPS i mapy z zaznaczonymi takimi punktami jak szkoły, przedszkola czy szpitale, prędkość maksymalna auta zostawała automatycznie ograniczana do limitu na danej drodze.  To rozwiązanie, które jest bardzo pomysłowe, ale żeby miało sens, musiałoby być stosowane przez wszystkich uczestników ruchu. Taki "trener" z pewnością po jakimś czasie wyrobiłby u kierowcy naturalny nawyk zwalniania w tego typu miejscach.


Za chwilę może nas pogodzić UE

Pomysł Volvo nie jest jednak aż tak restrykcyjny i nowatorski jakby się mogło wydawać. Parlament Europejskie zatwierdził ostatnio pomysł aby montować w samochodach mechanizm, który miałby dostosować prędkość pojazdu do ograniczenia na danej drodze. Na bazie systemu GPS auto miałoby najpierw wydać kierowcy ostrzeżenie, a następnie samo przyhamować do zadanego limitu. Opis tej technologi jest jednak póki co bardzo ogólny, bo system musiałby np. wykrywać wyprzedzanie innych pojazdów. Nie jest jednak wykluczone, że jakaś jego namiastka zacznie być obowiązkowa w nowo produkowanych autach już od 2022 roku.

Reklama

Jednym słowem nadchodzą ciekawe czasy. Z jednej strony będzie pewnie bezpieczniej, z korzyścią dla środowiska (mniejsza prędkość to mniejsze spalanie), a z drugiej kierowcy zostaną zepchnięci na margines, wyręczani w niemal każdym aspekcie przez elektronikę. Systemy asystujące i rozwiązania autonomiczne za kilka lat pewnie całkiem wyeliminują człowieka z procesu prowadzenia auta. Trochę to smutne...

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama