Felietony

VOD zawodzi i ratują nas tylko... telewizja oraz płyty DVD

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

Reklama

Można chyba śmiało założyć, że wśród Waszych ulubionych seriali znajdują się też klasyki. Dla każdego pokolenia będą to inne tytuły, przy których dorastali, ale zasada obowiązuje ta sama - uwielbiamy do nich wracać i chcielibyśmy pokazać je innym. To jest najczęściej niemożliwe.

Aktor Peter Falk może części z Was niewiele mówić, ale gdy wspomnimy o "Columbo", to spora część widzów od razu skojarzy porucznika policji z cygarem w ręce i pomiętym prochowcu. To znakomity serial, który przez lata bawił widzów nowym odcinkami, a jego powtórki nieustannie emitowane są w telewizji wokół globu. Także w Polsce, gdzie na przestrzeni lat kanały zmieniały się, ale chyba nigdy nie nastąpiła dłuższa przerwa bez "Columbo" w ramówce. Jeżeli chciałbym komukolwiek polecić ten serial, to mam tak naprawdę tylko dwa wyjścia: sugerować zakup kolekcji na DVD albo czatowanie na emisję w telewizji.

Reklama

Gdyby zabrakło telewizji i DVD, to gdzie podzieją się klasyki?

Inne wydania, np. Blu-ray, pojawił się tylko w Japonii, a żaden streaming do tej pory nie wyraził zainteresowania klasykiem. A może jest zbyt drogi? A może przygotowanie polskiej wersji językowej byłoby zbyt kosztowne i czasochłonne? Niezależnie od powodów, najwygodniejszy i najbardziej przystępny sposób obcowania z filmami oraz serialami, czyli streaming, omija szerokim łukiem tak wiele wartych uwagi tytułów, że można zacząć się obawiać o to, iż zostaną zapomniane.

To już się częściowo dzieje, choć na przestrzeni dekad w ramówkach przeróżnych kanałów znajdowały dla siebie miejsce klasyki sprzed lat. Również dlatego, że wypełnienie rozpiski danego kanału nie jest łatwe, a licencja na starsze tytuły bywa (znacząco) tańsza. W poszczególnych porach bez przeszkód obejrzymy więc nadal wspomnianego "Columbo", "Dr Quinn", "MacGyvera" czy "Drużynę A", ale młodsza widownia zaznajomiona z dobrociami streamingu znajdzie się totalnie poza zasięgiem. Dorastające z telewizją pokolenia lat 80. czy 90. śledziły nowości, ale z większą dozą prawdopodobieństwa mogły każdego dnia natrafić na coś retro.

Seriale i filmy retro, które nie mają szans na drugą młodość(?)

Przypadkiem odkryłem w ten sposób seriale, które trzymam w pamięci do dziś, jak "Na południe" opowiadający o sympatycznym konstablu kanadyjskiej policji, który trafia do Chicago i na miejscu wspomaga lokalne służby. Powodzenia w odszukaniu go na polskim rynku. Gdziekolwiek. Ostatnią deską ratunku może być DVD albo nielegalne kopie w sieci, które stają się często jedynym sposobem na zapoznanie się wieloma tytułami. Dystrybutorzy psioczą na piratów, ale prawda jest taka, że czasami to właśnie dzięki takim inicjatywom jest w ogóle możliwe utrzymywanie niektórych materiałów przy życiu z nadzieją, że ktoś się na nie natknie.

Tymczasem streaming sporadycznie wyciąga na wierzch klasyczne seriale i filmy, o których dostępności w usłudze VOD nawet nie wiemy. Wtedy zewnętrzne narzędzia pokroju Upflix.pl pomagają odfiltrować nowości, by można było wygodnie przejrzeć wszystkie produkcje np. z danej dekady. W ten sposób przygotowałem sobie nie lada listę z zaległościami licząc na to, że konsekwentnie będę z niej wykreślać kolejne produkcje.

Ale ile osób zdecyduje się na tego rodzaju zaangażowanie, by przejrzeć katalog usługi VOD w poszukiwaniu perełek? Ile tytułów umyka (młodszym) widzom, którzy nie oglądają telewizji i nie mają żadnego pojęcia o istnieniu wielu seriali i filmów? Jak dużo z nich zostanie zapomnianych z powodu niedostępności w nowych środkach przekazu, szczególnie po śmierci wypożyczalni i rynku wydań fizycznych, które jako jedyne najwyraźniej mogły pełnić rolę archiwum dla tego rodzaju treści?

To naprawdę zatrważająca perspektywa, w której nie ma miejsca na treści, które nie są odpowiednio nahapy'owane, to znaczy nie są wystarczająco popularne w danym momencie, by je udostępniać i promować. A nawet jeśli do tego dochodzi, to dzieje się to na tak mikroskalę (jak wejście po cichu i na raty "ALF-a" czy "Ostrego dyżuru" na HBO Max, po czym dostaliśmy "Batman: TAS" i na tym koniec w ciągu roku od premiery platformy w Polsce), że trudno mówić to większych aspiracjach platform czy ambicjach, które pozwoliłyby coś zmienić.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama