Fotografia

Ulubiony obiektyw do aparatu. Mały, lekki, uniwersalny i nie kosztuje fortuny

Kamil Świtalski
Ulubiony obiektyw do aparatu. Mały, lekki, uniwersalny i nie kosztuje fortuny
Reklama

Viltrox nie przeskakuje zaskakiwać. Ich obiektyw 40mm to szkło, które zabieram zawsze ze sobą.

Aparaty pełnoklatkowe rządzą się własnymi prawami. Nie są kierowane wyłącznie do profesjonalistów -- bo nawet jeśli nie najnowsze modele, to te kapkę starsze można nabyć w naprawdę przystępnych cenach. I mam tu na myśli nowe, o tych z drugiej ręki nawet nie wspominając. Problem polega jednak na tym, że zakup aparatu fotograficznego to dopiero początek. Wydatki tak naprawdę zaczynają się później: obiektywy, filtry, akcesoria... to wszystko kosztuje. Kosztuje i waży.

Reklama

Najlepsze i najjaśniejsze obiektywy ważą dużo - bo i do najmniejszych nie należą. Czasem jednak potrzeba nam czegoś małego, lekkiego, pewnego i... najlepiej jeszcze przystępnego cenowo. Od lat jednymi z najpopularniejszych i najbardziej przystępnych obiektywów stałoogniskowych są 35mm oraz 50mm. Jednak w ostatnich latach coś w temacie się zmieniło i do głosu chce dojść jeszcze jedna ogniskowa: 40mm. Użytkownicy systemu Nikon bardzo chwalą sobie ich 40mm f/2.0 -- a Sony wypuszczając kolekcję trzech małych obiektywów do pełnych klatek także zdecydowało się odejść od 35mm na rzecz 40mm f/2.5. I choć obiektyw od wejścia został ulubieńcem recenzentów i publiczności, to ma pewien problem: cenę. 2800 zł to dość sporo za niestandardową stałkę, którą warto mieć zawsze przy sobie. I tutaj z pomocą przychodzi Viltrox i ich 40mm f/2.5. Czy jest tak dobry, tak mały i tak szybki jak Sony? Podobno nie -- ale po kilku miesiącach spędzonych z obiektywem mogę powiedzieć z czystym sumieniem, że mimo tego jest on jak najbardziej warty uwagi.

Viltrox 40mm f/2.5 -- mały, lekki, uniwersalny

Od kilku miesięcy to właśnie ten niewielkich rozmiarów, ważący raptem 167 gramów, obiektyw jest moim ulubieńcem. Bez wątpienia nie jest to najlepsze szkło z jakiego korzystałem -- nie jest też najszybsze. Ale jego kieszonkowy rozmiar w połączeniu z uniwersalnością ogniskowej sprawia, że to właśnie ten obiektyw najczęściej zabieram ze sobą, jeśli biorę aparat, ale niekoniecznie wiem czy będę w ogóle robił zdjęcia. Albo jeśli nie chcę dźwigać niczego cięższego lub bardziej uniwersalnego. I szczerze? Podobnie jak w przypadku jakiegokolwiek 35mm -- nie zawiodłem się na nim ani razu.

40mm ze światłem 2.5 to obiektyw, który wykorzystamy zarówno do portretów (przy okazji pokazując co nieco w tle), do zdjęć miejskich, produktów, fotografii kulinarnej... jak i rozmaitych widokówek. Jeśli nie wszystko zmieści się w jednym kadrze - z pomocą przyjdzie nam opcja łączenia panoram, która dostępna jest w najpopularniejszych aplikacjach do edycji zdjęć. Bo, oczywiście, trudno wymagać od niego, by zastąpił on ultraszerokokątne rozwiązania -- a warto też mieć na uwadze, że ostrzy on od około 35 centymetrów. Mimo wszystko jest to rozwiązanie na wskroś uniwersalne, plasujące się idealnie pomiędzy ulubieńcami publiczności -- czyli 35mm i 50mm. Jego atutami bez wątpienia pozostaje także fakt, iż jest cichy i celny. Jeśli chodzi o szybkość -- no z pewnością nie przoduje w tej kategorii, ale też trudno się do czegokolwiek przyczepić.

I mimo że na tle konkurencji naprawdę doskonale daje sobie on radę pod kątem jakościowym, to jeszcze nie kosztuje fortuny. Bowiem polska cena obiektywu to... 800 złotych -- czyli dokładnie 2000 złotych mniej, niż rekomendowana cena tej samej ogniskowej od Sony. F/2.5 może nie zaoferuje najbardziej rozmarzonego bokehu na świecie, ale myślę, że dla wielu będzie on w pełni satysfakcjonujący. I w tej cenie trudno się do czegokolwiek przyczepić. Zarówno jako opcja typowo budżetowa, jak i po prostu obiektyw na co dzień: by się nie nadźwigać, a mieć coś więcej niż smartfon w zanadrzu.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama