Felietony

Rozmiar ma znaczenie, to narzędzie gorzko mnie o tym przekonało

Bartosz Gabiś
Rozmiar ma znaczenie, to narzędzie gorzko mnie o tym przekonało
Reklama

Czasami podejmujemy decyzje, które są idealne gdy przyjdą do głowy. Niestety, nieprzemyślane, mogą się z czasem okazać czynnikiem, który zepsuje nie moment, lecz całą podróż. Przekonałem się o tym na własnej skórze.

Gdziekolwiek nie pojadę i ma znaczenia czy jest to wyjazd zagraniczny, czy krajowy, biorę ze sobą nawet do trzech aparatów. Wiem, jak to brzmi, lecz każdy ma inne zadanie! Jestem od dziecka nauczony chodzić po górach, więc wielu z was już może rozumie skąd się to wzięło. W górach nie ufa się prognozom pogody, bo one po prostu mają je w nosie, zatem trzeba być przygotowanym na każdą okazję. Tym razem złamałem tę zasadę i pożałowałem.

Reklama

Lecisz w piękne miejsce, więc weź tylko jeden aparat...

Błąd! Było to niestety bardzo naiwnym wziąć ze sobą tylko jedno narzędzie, o czym się przekonałem bardzo szybko. Bynajmniej nie zabrałem ze sobą złego aparatu, bo był to świeży Fujifilm X-M5, który miał premierę zaledwie minionej jesieni. Wybór padł na niego ze względu na jego wielkość i ciężar, które mnie oczarowały i pomyślałem, że przecież i tak nie potrzebuję niczego mocniejszego. Wtedy jednak nie wziąłem pod uwagę, jak ogromne znaczenie ma ergonomia i nie bez powodu nie korzysta się tylko z jednego urządzenia.

To mi otworzyło oczy na coś, co było cały czas przed moim nosem, ale do tej pory kompletnie nie poświęcałem temu żadnych myśli. Kształt aparatu to coś więcej, niż tylko kwestia zaspokojenia estetycznej potrzeby producenta. Oczy otworzyły mi się na to, jak bardzo poprawna forma narzędzia wpływa na jakość naszej pracy. Szkoda, tylko że musiałem się o tym przekonać na własnej skórze.

Nieszczęsny X-M5 nie jest aparatem złym, jest jednak czymś stworzonym do zupełnie innego zadania niż po prostu robienie zdjęć. Jego nieduża forma i zdecydowanie mała waga (pół kilograma), zachęcają do robienia zdjęć przy użyciu jednej ręki, do czego byłem wielokrotnie zmuszony, gdyż w drugiej coś było. Niestety z powodu nieistniejącego uchwytu, moje palce cały czas lądowały tam, gdzie nie powinny. Nie jestem w stanie zliczyć ile razy przełączyłem sobie wygląd UI na ekranie. Ile razy przypadkiem dotknąłem ekranu z podglądem, co powodował zmianę punktu ostrości i też wyłączenie autofocusu. Ile razy haczyłem kciukiem o joystick, przez co znów przesuwałem punkt, na którym ma się skupiać automatyczne ostrzenie obrazu.

Jak nigdy poczułem, że w kwestii aparatu, chyba nie megapixele, ani nawet obiektyw czy body są najważniejszymi jego punktami. Najważniejsza w aparacie jest jego ergonomia, no bo spójrzcie. Taki mój przypadek, nawet gdybym zabrał ze sobą moje większe i cięższe urządzenie, tam jest uchwyt. Tak, nie schowałbym już go wygodnie z obiektywem <sic!> do kieszeni kurtki. Nie mam mowy, ale mimo to, wciąż byłoby mnie wygodniej robić zdjęcia jedną ręką. I nawet to jest klucz, bo w ogóle bym to robił, zamiast walczyć z wchodzącymi w drogę przyciskami.

Co z tego, że mój aparat był mały i lekki, skoro jedynie w niewielkim stopniu tak funkcjonalny jak ten duży? Myślę, że nie tylko ja tak mam. Często bardziej się skupiamy na tym, jakie specyfikacje ma wybierane przez nas narzędzie, jak długo będzie pracował na jednej baterii, jakie obiektywy są w zestawie i tak dalej. Zapominając o — tak od teraz uważam — najważniejszym aspekcie narzędzia pracy lub centralnego punktu naszego hobby. Gdyby tak spojrzeć na to z szerszej perspektywy; to jednak wygodnie osadzone w dłoniach urządzenie, wielkością pasujące do naszych dłoni i z przyciskami, które najwygodniej pozwalają realizować artystyczne założenia, to właśnie wtedy możemy w ogóle tworzyć. Łatwo jest o tym zapomnieć.

 

fot. Bartosz Gabiś

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama