Twórcy Vibera ogłosili, że począwszy od wersji 6.0 ich aplikacji wszystkie przesyłane treści będą szyfrowane. Jest to rozwiązanie typu end-to-end, a więc treści są kodowane i dekodowane lokalnie, a drogę od użytkownika do użytkownika pokonają w postaci zaszyfrowanej. Działa to w taki sposób niezależnie od tego, jakiego rodzaju informacje przesyłamy: wideo, zdjęcia, głos czy sam tekst. Co istotne, zmiana obejmuje wszystkie platformy, a więc Androida, iOS, PC i OS X.
Niestety nie wiemy, z jakiego protokołu korzystają twórcy Vibera w celu szyfrowania naszych treści. Teoretycznie nie ma to większego znaczenia – liczy się sam fakt wprowadzenia takiego mechanizmu. Z drugiej, mam wrażenie, ze przydałaby się tutaj większa transparentność. Autorskie rozwiązania oparte na podstawowych zasadach kryptografii mogą nie być do końca tak skuteczne i niezawodne, jak już sprawdzone protokoły (np. ten z Signal).
Na tym zmiany się nie kończą, bo w aplikacji debiutuje też funkcja „hidden chat”. Pozwala ona nam na prowadzenie ukrytych rozmów tekstowych, które nie będą widoczne po uruchomieniu aplikacji z launchera. Aby je wyświetlić konieczne jest podanie skonfigurowanego uprzednio kodu PIN. To niebanalny sposób na ukrycie wybranych konwersacji przed osobami, które mogą mieć fizyczny dostęp do naszego urządzenia.
Viber nie jest pierwszy. Już wcześniej analogiczne rozwiązanie zostało wdrożone w WhatsApp, o czym pisaliśmy. Widać, że twórcy komunikatorów coraz poważniej podchodzą do kwestii prywatności i bezpieczeństwa. Efekty widać powyżej. Czy to zmiany na lepsze? Tutaj możemy dyskutować. Z punktu widzenia zwykłego użytkownika, wprowadzenie szyfrowania to ogromna zaleta. Chroni bowiem przesyłane przez nas treści przed inwigilacją (a w najgorszym przypadku znacząco utrudnia życie osobom, które chciałyby je przechwycić). Z drugiej, komunikatory z szyfrowaniem mogą w prosty sposób stać się narzędziami w rękach przestępców i terrorystów. Jest to dyskusja typu „czy noże same zabijają?”. Nie możemy zakazać sprzedaży kuchennych noży tylko dlatego, że jakieś 0,5 proc. osób, które je kupuje, to mordercy. I nie jest to wcale porównanie na wyrost.
Więcej z kategorii Bezpieczeństwo:
- Użytkownicy Parler boleśnie przekonują się, że w internecie nic nie ginie
- Rozpoznawanie twarzy (i służby) dały plamę: niewinny mężczyzna spędził 10 dni w areszcie
- Przy użyciu tej techniki będzie można sforsować każdy zamek w drzwiach?
- Lokalizator dla dziecka - jak działa, ile kosztuje? Odpowiadamy!
- Ogromne zmiany na Pornhub: ograniczenia pobierania, dokładna moderacja i narazie treści tylko od partnerów