Ustawa antyterrorystyczna stała się tematem, który rozgrzał wczoraj dyskusję w Polsce. Co ciekawe, nie poznaliśmy nawet projektu - wystarczył zarys dokumentu i już pojawiły się głosy oburzenia. Słuszne? Słuszne. Nie tylko ze względu na pomysły rządzących, które ma ona zrealizować. Zastanawiają sposób, w jaki dokument powstaje oraz tempo prac. To nie jest praca magisterska, którą można napisać w kilka miesięcy...
Zamachy w Paryżu, do których doszło jesienią zeszłego roku, były punktem wyjścia do tworzenia wspomnianego dokumentu. Politycy partii rządzącej zadeklarowali, że biorą się do pracy i szybko powstanie ustawa antyterrorystyczna, której państwo potrzebuje. Bo zagrożenia spore, sytuacja na arenie międzynarodowej niespokojna, a państwo islamskie aktywne. Zamachy w Brukseli ponownie wywołały temat i tym razem zaczęły się pojawiać konkrety. A wraz z nimi kontrowersje. Dokument już nazywany jest przedłużeniem ustawy inwigilacyjnej.
Prepaidy pod specjalnym nadzorem
Z naszego, technologicznego punktu widzenia, najważniejsza jest informacja dotycząca kart prepaid. Mają być rejestrowane. Dobry pomysł? Powiem szczerze: to zależy. Jedni przekonują, że to odbieranie wolności, że zmierzamy w stronę państwa policyjnego czy nawet Korei Północnej. Drudzy stwierdzają, że takie rozwiązania są stosowane w innych państwach i są to państwa UE. Dodają, że internauci oddają swoją wolność sami w mediach społecznościowych, aplikacjach czy skrzynkach pocztowych i jakoś nie krzyczą, że to gwałt. Mnie najbardziej zastanawia forma, w jakiej taka kontrola miałaby się odbywać.
Jak powiedział Kamiński, miałby istnieć obowiązek sprzedawania ich tylko za okazaniem dokumentu tożsamości, aby wiedzieć, kto się nimi posługuje.
Pojawia się pytanie: czy kontrola ograniczy się do tego, że na sekundę pokażę w okienku kiosku swój (albo i nie swój) dowód? Skoro mowa o "okazaniu". Słaba ta zapora. A jeżeli okazanie będzie się wiązało z rejestracją danych, to ma się to odbywać w rzeczonym kiosku? Z mojego punktu widzenia wydaje się to bardziej niebezpieczne niż groźba ataku. Raz, że powierzam swoje dane obcej osobie, dwa, że nie są tam odpowiednio chronione, trzy, że kontrola nie będzie skuteczna. Wyobraźcie sobie sytuację, w której ktoś kradnie Wam dowód, kupuje na niego kartę i popełnia przestępstwo z pomocą tego numeru. Czyje dane pojawiają się w trakcie śledztwa? Niemożliwe? Tak samo, jak niemożliwe jest spłacanie pożyczek, które ktoś wziął na skradziony dowód.
Jeżeli zostanie to rozwiązane inaczej, to efektem może być ograniczenie handlu prepaidami, a to z kolei może mieć wpływ na rynek telekomunikacyjny. Operatorzy pewnie już zastanawiają się, jaki kształt przybierze ostatecznie ten zapis i jak się przygotować do zmian. Intryguje pytanie o stare, już sprzedane prepaidy oraz finalna skuteczność kontroli. Naprawę ktoś wierzy, że terrorysta czy poważny przestępca nie ominie tego "zabezpieczenia"? Mówimy o ludziach, korzy wysadzają się na lotniskach...
Jednocześnie uwagę skupia na sobie inny fragment projektu ustawy:
PiS proponuje, by Centrum Antyterrorystyczne ABW miało dostęp do "wszystkich istotnych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa i obywateli" baz danych w drodze "teletransmisji".
Od wczoraj zastanawiam się, co to właściwie znaczy i boję się, że gdy już się dowiem, zrobię wielkie oczy.
Ustawa antyterrorystyczna bez konsultacji społecznych
W środę zapytany o to, czy ustawa w mocny sposób ograniczy prawa i swobody obywatelskie, Błaszczak odpowiedział, że na pewno spotka się z atakami za jej treść. - No właśnie, to jest tak, że zaraz pewnie spotkam się z atakiem ze strony partii N. i opozycji totalnej spod szyldu PO. No ale proszę pamiętać o tym, jaki mamy wybór - mówił wczoraj w RMF FM szef MSWiA.
Sprytna zagrywka: napisz/powiedz, że coś tu nie gra i już trafiasz do szeregu z PO. A wiadomo przecież, że to skompromitowana ekipa, więc nie ma z nimi co rozmawiać. Tym oto sposobem zamknięto temat dyskusji nad nowym, bardzo ważnym dokumentem. Ktoś słyszał o konsultacjach społecznych, które wypadałoby przeprowadzić? Nie twierdzę, że projekt ustawy powinien z miejsca wylądować w koszu - nie znam go. I tu leży problem: treść nie jest znana, a minister już mówi o szybkim procedowaniu. Kwiecień-maj i po zabawie. Przecież to musi być przyjęte przed szczytem NATO i Dniami Młodzieży. Pytanie retoryczne: czy największym sprzymierzeńcem tworzenia nowych praw, zwłaszcza tak kontrowersyjnych, jest pośpiech?
Może powstać coś niebezpiecznego, może powstać zwyczajny bubel, który będzie albo nie do wdrożenia albo jego wdrożenie wywoła lawinę problemów. Czy to możliwe? Pewnie niewiele osób byłoby zdziwionych takim obrotem spraw.
Cytaty pochodzą ze strony tvn24.pl
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu