Polska

Polacy organizują lądowanie na Marsie. Pod Tarnowem

Maciej Sikorski
Polacy organizują lądowanie na Marsie. Pod Tarnowem
31

Polakom zamarzyła się baza marsjańska. Ograniczenia technologiczne i ekonomiczne są jednak poważne, więc postanowiono ją ulokować w okolicach Limanowej. To wstęp do dowcipu albo humorystycznego opowiadania SF? Nie - za tymi doniesieniami stoi m.in. Polskie Radio, a dotyczą one projektu M.A.R.S., czyli Modular Analog Research Station. Jeżeli nie macie planów na sierpień i chcielibyście przeżyć coś ciekawego, to warto zapoznać się z projektem - jeśli zostanei zrealizowany, będzie wesoło.

Pamiętacie szum, jaki zrobiono wokół Mars One? Sami sporo o tym pisaliśmy, mniej więcej rok temu zastanawiałem się, czy ludzie, którzy zgłosili się do udziału w tej misji, wierzą, że może ona dojść do skutku. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale pomysłodawcy wyprawy potrafili skupić na sobie uwagę świata, przez kilka kwartałów było o nich głośno. Najwyraźniej ktoś postanowił wziąć z nich przykład, a tym kimś jest grupa Polaków. Projekt poważnie zmodyfikowano, stał się zdecydowanie bardziej realny, lecz nadal mamy do czynienia raczej z zabawą.

Kilka dni temu usłyszałem w wiadomościach radiowych, że zespół stojący za Modular Analog Research Station poszukuje "analogowych astronautów", którzy mieliby wziąć udział w symulacji lotu na Marsa. Uczestnicy misji w sierpniu trafią do prywatnego obserwatorium astronomicznego w Rzepienniku Biskupim (miejscowość ulokowana w trójkącie Tarnów-Limanowa-Jasło) i tam staną przed wyzwaniem: budową bazy mieszkalnej. Część prac wykonają maszyny, część spocznie na barkach "astronautów". Bo tak twórcy wyobrażają sobie prawdziwą misję.

Projekt wspierają m.in. Polska Agencja Kosmiczna oraz Europejska Agencja Kosmiczna, realizują go naukowcy, przedsiębiorcy, pasjonaci i studenci. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, powinien odwiedzić stronę marshub.org i wysłać CV oraz list motywacyjny. Tym razem zabawa może się udać i niektórych chętnych czeka niezła przygoda - będą się bawić w budowniczych bazy kosmicznej. Gdybym był na studiach i miał więcej czasu wolnego, sam pewnie bym się zgłosił, bo "tworzenie bazy kosmicznej" wpisane w CV wydaje się czymś naprawdę mocnym...;)

Pamiętacie szum, jaki zrobiono wokół Mars One? Sami sporo o tym pisaliśmy, mniej więcej rok temu zastanawiałem się, czy ludzie, którzy zgłosili się do udziału w tej misji, wierzą, że może ona dojść do skutku. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale pomysłodawcy wyprawy potrafili skupić na sobie uwagę świata, przez kilka kwartałów było o nich głośno. Najwyraźniej ktoś postanowił wziąć z nich przykład, a tym kimś jest grupa Polaków. Projekt poważnie zmodyfikowano, stał się zdecydowanie bardziej realny, lecz nadal mamy do czynienia raczej z zabawą.

Kilka dni temu usłyszałem w wiadomościach radiowych, że zespół stojący za Modular Analog Research Station poszukuje "analogowych astronautów", którzy mieliby wziąć udział w symulacji lotu na Marsa. Uczestnicy misji w sierpniu trafią do prywatnego obserwatorium astronomicznego w Rzepienniku Biskupim (miejscowość ulokowana w trójkącie Tarnów-Limanowa-Jasło) i tam staną przed wyzwaniem: budową bazy mieszkalnej. Część prac wykonają maszyny, część spocznie na barkach "astronautów". Bo tak twórcy wyobrażają sobie prawdziwą misję.

Projekt wspierają m.in. Polska Agencja Kosmiczna oraz Europejska Agencja Kosmiczna, realizują go naukowcy, przedsiębiorcy, pasjonaci i studenci. Jeżeli ktoś jest zainteresowany, powinien odwiedzić stronę marshub.org i wysłać CV oraz list motywacyjny. Tym razem zabawa może się udać i niektórych chętnych czeka niezła przygoda - będą się bawić w budowniczych bazy kosmicznej. Gdybym był na studiach i miał więcej czasu wolnego, sam pewnie bym się zgłosił, bo "tworzenie bazy kosmicznej" wpisane w CV wydaje się czymś naprawdę mocnym...;)

Jaki jest cel inicjatywy? Po przejrzeniu listy korzyści dochodzę do wniosku, że najważniejsza jest wspomniana już zabawa. Studenci i pracownicy naukowi chcą też realizować swoje projekty, może przyda się to w ich pracach, uda się napisać artykuły na temat przedsięwzięcia, także poza granicami Polski. Wielkich korzyści naukowych czy biznesowych raczej nie należy się spodziewać. We wspomnianej miejscowości nie zacznie się rozkręcać polskie zagłębie przemysłu kosmicznego. Ale zyskać może prywatne obserwatorium pełniące m.in. rolę edukacyjną, więc jest to jakiś plus - im więcej takich miejsc, tym lepiej. To ciekawy przykład na łączenie zabawy ze zdobywaniem wiedzy i umiejętności. Jeżeli nie da się zarobić na efektach technologicznych, to może przynajmniej podkręci się turystykę? Skoro udało się zrobić biznes na wielkiej figurze Chrystusa...

Trudno prognozować, ile uda się zrobić podczas sierpniowej misji, sporo zależy od tego, jak zostanie ona wcześniej przygotowana i jakie będą fundusze. Gdyby efekty okazały się satysfakcjonujące, pewnie da się to przekształcić w coś większego: cykliczną imprezę, projekt budowy quasi-stacji, w który wpompuje się więcej pieniędzy. Może pojawi się także międzynarodowe zainteresowanie pomysłem? Nie liczyłbym na powtórzenie medialnego sukcesu Mars One, ale i z tej inicjatywy można coś wykrzesać. Niech się dzieje!

Jaki jest cel inicjatywy? Po przejrzeniu listy korzyści dochodzę do wniosku, że najważniejsza jest wspomniana już zabawa. Studenci i pracownicy naukowi chcą też realizować swoje projekty, może przyda się to w ich pracach, uda się napisać artykuły na temat przedsięwzięcia, także poza granicami Polski. Wielkich korzyści naukowych czy biznesowych raczej nie należy się spodziewać. We wspomnianej miejscowości nie zacznie się rozkręcać polskie zagłębie przemysłu kosmicznego. Ale zyskać może prywatne obserwatorium pełniące m.in. rolę edukacyjną, więc jest to jakiś plus - im więcej takich miejsc, tym lepiej. To ciekawy przykład na łączenie zabawy ze zdobywaniem wiedzy i umiejętności. Jeżeli nie da się zarobić na efektach technologicznych, to może przynajmniej podkręci się turystykę? Skoro udało się zrobić biznes na wielkiej figurze Chrystusa...

Trudno prognozować, ile uda się zrobić podczas sierpniowej misji, sporo zależy od tego, jak zostanie ona wcześniej przygotowana i jakie będą fundusze. Gdyby efekty okazały się satysfakcjonujące, pewnie da się to przekształcić w coś większego: cykliczną imprezę, projekt budowy quasi-stacji, w który wpompuje się więcej pieniędzy. Może pojawi się także międzynarodowe zainteresowanie pomysłem? Nie liczyłbym na powtórzenie medialnego sukcesu Mars One, ale i z tej inicjatywy można coś wykrzesać. Niech się dzieje!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Więcej na tematy:

PolskaMars