Recenzje gier

Until Down na PS5 – recenzja. Czy potrzebujemy tego typu remake'ów?

Piotr Kurek
Until Down na PS5 – recenzja. Czy potrzebujemy tego typu remake'ów?

W 2015 r. na PlayStation 4 zadebiutowała gra, która przyciągnęła uwagę fanów horrorów, w których od naszych wyborów zależą losy bohaterów. Czy niemal 10 lat później, trafiając na PlayStation 5 i PC, wciąż trzyma poziom?

Grę rozpoczyna scena wspólnej imprezy w górskim domku w malowniczym Blackwood Pines. Posesja należy do rodziców trójki z bohaterów. W konsekwencji szczeniackiego żartu dwie zżyte ze sobą siostry giną ciemną nocą w niewyjaśnionych okolicznościach. Rok później ta sama ekipa postanawia uczcić ich pamięć i ponowie wybrać się w tamto miejsce – organizatorem i pomysłodawcą całego spotkania jest brat wspomnianych sióstr, który w ten sposób chce poradzić sobie ze stratą rodzeństwa. Już od samego początku nic nie idzie tak, jak trzeba, jakby rzeczywistość chciała powiedzieć – "odejdźcie". Normalni ludzie rozjechaliby się do domów, ale bohaterowie opowieści postanawiają zostać. W myśl hasła – hej będzie fajnie. W zasadzie każdy kolejny szczegół będzie mniejszym lub większym "spojlerem", dlatego pozwólcie, że nie więcej kusił losu. Dodam jednak, że jak to w mieszanym młodzieżowym towarzystwie bywa, dużo tu emocji, miłości, pożądania, ale również niesnasek czy wręcz nienawiści.

– tak wyglądał początek recenzji w wykonaniu Pawła Winiarskiego, która na Antyweb pojawiła się w 2015 r. wraz z premierą gry na PlayStation 4. I można byłoby zacząć tę recenzję od podobnych słów, gdyby nie to, że twórcy niemal całkowicie przeprojektowali prolog gry, który teraz przybliża nam nieco sylwetki Hannah i Beth, których tragedia jest motorem napędowym całej historii opowiedzianej w Until Dawn, która w 2024 r. trafia na PS5 i PC w odświeżonej wersji.

Za produkcję nie odpowiada już studio Supermassive Games, a Ballistic Moon, które zostało założone przez byłych pracowników Supermassive i którzy maczali palce przy oryginalne. Wydaje się więc, że to doskonała ekipa do odświeżenia hitu 2015 r. Tak też by było, gdyby niewielkie studio nie wzięło na siebie zbyt dużego ciężaru i odpowiedzialności za swój projekt. Until Dawn na PS5 i PC, choć wciąż jest tym samym produktem, co 9 lat temu, to zmieniło się w nim naprawdę sporo – przynajmniej od strony technicznej.

Until Dawn na nowym silniku. PS5 jest za słabe na tę grę

Until Dawn Remake (choć w materiałach prasowych to zwyczajnie Until Dawn) porzuciło silnik Decima na rzecz Unreal Engine 5 i niestety ekipa z Ballistic Moon nie do końca go ujarzmiła, co z pewnością dostrzegą gracze wybierający grę w wersji na PS5. Niestabilne 30 klatek na sekundę (wraz z patchem 1.05 wygląda to nieco lepiej) i niemal zerowe opcje graficzne sprawiają, że gra działa gorzej niż oryginał z PS4 uruchamiany na PS5 w ramach wstecznej kompatybilności. Jasne, gra wygląda znacznie lepiej (choć i tu niektórzy zarzucają twórcom odejście od filtrów w odcieniach szarości, które nadawały tytułowi dodatkowej atmosfery grozy), ale rusza się wyraźnie gorzej. 60 klatek na sekundę? Te można uzyskać co najwyżej na PC, ale i tu potrzebna mocnego sprzętu. UE5 sprawia jednak, że postacie i świat gry wyglądają znacznie lepiej niż 9 lat temu. Uroków tej wersji uświadczymy jednak najczęściej w przerywnikach oraz zbliżeniach.

Zmiana silnika to także zmiana sposobu sterowania bohaterami, którym teraz towarzyszy ruchoma kamera. Wcześniej Until Dawn nie pozwalało na obracanie kadrami, co potęgowało napięcie, gdyż nigdy nie wiedzieliśmy, co czyha za rogiem. W przypadku remaku jest zupełnie inaczej. Kamerą możemy obrać w dowolnym kierunku, co pozwala zwiedzać niezbadane wcześniej zakamarki, ale równocześnie zabiera nieco ze wspomnianego wcześniej poczucia niepokoju.

Ruchomej kamerze towarzyszy niestety dość upośledzona mechanika poruszania bohaterami, która mam wrażenie, że posiada wiele cech oryginału. Możliwość obracania kamerką wywołuje m.in. problemy z wykrywaniem przez bohaterów punktów kolizyjnych. Wchodzenie w ściany, płoty, drzewa, to normalka w tym odświeżonym świecie. Zmieniono też niech mechaniki związane z odnajdywaniem totemów – teraz mamy mini-grę, w której musimy znaleźć odpowiedni punkt na samym upiornym przedmiocie. Zamiast jednak skupiać się na podpowiedzi przekazywanej przez totem, cała moja uwaga skupiała się na nienaturalnym chwycie i obracaniu znaleziska – mam wrażenie, że ktoś oblał egzamin z anatomii. Ruch postaci mi całkowicie nie leży i mocno kontrastuje z całą resztą. Bo nie da się ukryć, że odświeżone Until Dawn wygląda bardzo ładnie i gdyby nie problematyczna optymalizacja na PS5, mielibyśmy całkiem udany remake hitu.

Wszystko, co dobre musi się skończyć. Until Dawn ma kilka fajnych rzeczy

Grając w Until Dawn na PS5 i PC nie zagracie w identyczną grę. Poza prologiem pozostałe rozdziały są takie same, jak w oryginalne, jednak inne rozmieszczenie przedmiotów (głównie totemów) i nieco inne poprowadzenie narracji nowymi kadrami sprawiają wrażenie, że mamy do czynienia z czymś nowym. I za to spore słowa uznania, bo fani oryginału nie będą mieli poczucia, że znów przechodzą to samo, w ten sam sposób. Do tego trzeba dorzucić nowości płynące z kontrolera DualSense, który tutaj wykorzystywany jest na wiele sposobów. Na największe uznanie zasługuje jednak rozbudowane menu opcji dostępności, gdzie można dostosować rozgrywkę do swoich potrzeb. Nie chcecie się martwić sekwencjami QTE? Nie ma problemu – można je ustawić tak, że zaliczone zostaną na 100%. Co ciekawe, można też sprawić, że te mini-gry zakończą się porażką, a chyba nie muszę mówić, co się wtedy dzieje z bohaterem, którym akurat się poruszamy.

Until Dawn Remake – podsumowanie

Nie da się jednak ukryć, że to wciąż stare dobre Until Dawn, które straszy, wzbudza poczucie niepokoju i stawia wiele znaków zapytania. By uzyskać na nie odpowiedzi, będziecie musieli wracać na Górę Blackwood i podejmować inne decyzje. To też dobra okazja do odszukania wszystkich znajdziek, także tych nowych, których w grze nie brakuje. Co więcej, na najwytrwalszych czekają nowe zakończenia rzucające nieco więcej światła na bohaterów i wydarzenia, których byliśmy świadkami przez 10 ostatnich rozdziałów.

Dla kogo jest odświeżone Until Dawn? Przede wszystkim dla nowych graczy, którzy chcieliby zaznajomić się z tym tytułem. To pierwsza okazja dla graczy PC, by poznać historie grupki przyjaciół, która uwikłała się morderczą historię, która po niemal 10 latach wciąż zaskakuje i wywołuje ciarki na całym ciele. 300 zł na PS5 to zdecydowanie za dużo patrząc, że oryginał z PS4 jest dostępny w ramach abonamentu PlayStation Plus Extra i w grę można zagrać, płacąc 70 zł za jeden miesiąc. Nie chcecie PS+? Sama gra kosztuje 89 zł -- za te pieniądze, waro. Jasne, grafika będzie "gorsza", ale to wciąż ta sama historia, którą można poznać za dużo mniejsze pieniądze. Zależy wam na remaku? Poczekajcie na promocję i kolejne aktualizacje poprawiające optymalizację.

Until Dawn w wersji na PS5
plusy
  • oprawa graficzna
  • historia, która wciąż trzyma w napięciu
  • nowe znajdzki i dodatkowe zakończenia
  • wiele opcji dostępności ułatwiających rozgrywkę
minusy
  • optymalizacja
  • polska wersja językowa i tłumaczenie, które zatrzymało się w 2015 r.
  • kłopotliwe sterowanie postaciami w niektórych momentach
  • brak jakichkolwiek opcji graficznych pozwalający na uzyskanie 60 FPS

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu