Zastanawiam się jak powstają takie pomysły. Czy ktoś któregoś dnia budzi się po dobrej imprezie i wymyśla takie gnioty? Ostatnio niedorzeczność goni niedorzeczność.
Temat fake newsów regularnie wraca niczym bumerang. Okazji do tego nie brakuje, a to wybory, a to wirus lub zamieszki. Jednak nie martwmy się, Unia Europejska przybywa nam na pomoc, możemy spać spokojnie. Normalnie unikam tematów politycznych, bo generują niepotrzebne emocje, ale ten jest dość ciekawy.
Unia Europejska oczekuje od największych firm z sektora IT takich jak Facebook, Twitter czy Google miesięcznych raportów dotyczących ich wysiłków w zakresie walki z nieprawdziwymi informacjami. Niby dobrze, ale z drugiej strony…czy to ich zadanie? I mam tu na myśli zarówno Unię Europejską jak i wspomniane firmy IT.
Czy my tego chcemy?
Najgłośniej o całym pomyśle mówią Josep Borrell oraz Vera Jourova z Komisji Europejskiej. Według Very Jourova fake newsy propagowane w mediach społecznościowych cierpi zarówno demokracja jak i zdrowie obywateli Europy (to drugie odnosi się oczywiście do pandemii koronawirusa). Jednak czy my tego chcemy?
Czy my, użytkownicy tych serwisów chcemy, aby ktoś arbitralnie decydował co jest fałszywą informacją, a co nie? Nie zrozumcie mnie źle, idea jak zawsze jest słuszna. Ograniczenie kłamstw i wiadomości, które naprawdę mogą komuś zaszkodzić. Jednak z drugiej strony czy to nie pachnie delikatną cenzurą?
No bo co jak ktoś się pomyli? Przecież weryfikacji dokona też człowiek. Jak wiele osób będzie musiało się tym zajmować, aby fałszywe informacje eliminować w sensownym czasie? Teraz w imię wsparcia teorii spiskowych, co jeśli ktoś w okresie szczególnie gorącym (wybory czy inne ważne wydarzenia polityczne) przyjmie łapówkę? Nagle prawdziwe informacje mogą okazać się fałszywymi i znikać, a fałszywe prawdziwymi i zostawać.
Miesięczne raportowanie
Ja wiem, że sam temat nie jest nowy, jednak obserwując branże IT wiem również, że temat jest dość sporny. Zuckerberg twierdzi, że serwisy takie jak Facebook nie powinni być arbitrami prawdy co stoi w kontrze do opinii głoszonej przez CEO Twittera.
Czy biorąc pod uwagę jego podejście i nastawienie, Mark Zuckerberg będzie grzecznie wysyłał raporty do Unii Europejskiej? Taki raport miałby zawierać informacje na temat tego jakie akcje zostały podjęte w celu promocji potwierdzonej treści i jakie restrykcje zostały narzucone.
Aktualnie Unia Europejska rozważa te raporty jedynie w zakresie kwestii związanych z koronawirusem, ale jak zawsze w takich kontrowersyjnych przypadkach, ten pierwszy krok może dużo zmienić. Skoro można w zakresie koronawirusa to można rozszerzyć to na wybory prezydenckie. Jeśli wybory to i akcje społeczne. Lista do nadużyć nie ma końca.
Chcę wierzyć, że unijni politycy nie mają złych intencji. Chcę wierzyć w to, że ich działania naprawdę na pierwszym miejscu stawiają nas, obywateli. Równocześnie drażni mnie, że mają nas za głupków, a ich rozwiązania z reguły są oderwane od rzeczywistości. Oczywiście media społecznościowe to platformy na których wiadomości rozprzestrzeniają się w zawrotnym tempie, jednak internet nie jest o nie oparty.
Form komunikacji, kanałów do szerzenia fałszywych informacji nie da się zliczyć. Ich oczekiwania, ich działania to gra na pokaz, która nie wniesie wiele do naszego życia, a jedynie stworzy narzędzia do prawdziwej, odgórnej i w pełni subiektywnej kontroli.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu